Coraz trudniej w kraju znaleźć młodzieży pracę sezonową na wakacje. Często wyjściem z sytuacji jest wyjazd za granicę, gdzie zbieranie jabłek czy ogórków będzie i tak o wiele bardziej opłacalne niż zbieranie truskawek w Bielinach koło Kielc. Gdzie można więc dorobić w wakacje?Gdzie te czasy, gdy w ochotniczych hufcach pracy w sezonowych ofertach zatrudnienia dla młodzieży można było przebierać jak w ulęgałkach i prawie każdy, kto przyszedł po jakieś zajęcie, dostawał je i to za całkiem przyzwoite pieniądze. Ochotnicze hufce pracy istnieją nadal, ale ich oferta nie wygląda już tak atrakcyjnie, jak kiedyś. Roznoszenie ulotek, praca dla hostess w supermarketach, ot i wszystko. Urzędy pracy, też tej pracy za wiele nie mają, a firmy, które potrzebują sezonowych pracowników, radzą sobie same, korzystając zresztą z tych samych ludzi co roku.
– Na terenie działania naszego urzędu pracę sezonową oferują właściwie tylko trzy duże firmy, ale one wybierają te same osoby co roku. Są to przedsiębiorstwa z branży chłodniczej, które potrzebują ludzi do pracy przy mrożeniu owoców. Firmy te wolą takich zaufanych pracowników, już sprawdzonych. A oni sami wiedzą, kiedy latem zaczyna się nabór, sami kontaktują się z przetwórcami i tak załatwiają sobie zatrudnienie – wyjaśnia p.o. kierownika wydziału zatrudnienia i pośrednictwa pracy Powiatowego Urzędu Pracy w Kielcach, Andrzej Lorencik.
Od czasu do czasu w urzędach pracy pojawiają się również oferty pracy sezonowej od rolników, sadowników i małych firm, które potrzebują po kilka osób na kilka dni. Ale ani młodzież, ani bezrobotni do takiej roboty wcale się nie garną, bo na zrywaniu owoców można zarobić może 20-30 złotych dziennie i to przy dwunastu godzinach pracy, często w upale, czasem w deszczu. Praca jest niepewna, trwa kilka dni, a to co się zarobi, często trzeba wydać na dojazd, czasem nocleg oraz wyżywienie, bo producenci żywności nie zapewniają go już w dzisiejszych czasach. Tak więc zysk z tego typu zajęcia może być naprawdę znikomy. Dlatego wiele osób woli już jechać na zbiory owoców czy warzyw do Niemiec. Po naszym wejściu do Unii Europejskiej pojawiły się na przykład oferty sezonowych legalnych prac w nowych krajach członkowskich, takich jak Cypr, który szuka kierowców, pracowników restauracji i hoteli, czy Słowenia, gdzie pracę znajdą zrywacze jabłek.
Wynagrodzenie nie jest może wstrząsające, ale przynajmniej coś zarobimy i jeszcze pobędziemy w pięknym, ciepłym kraju. Firmy cypryjskie oferują zazwyczaj po 600 euro na rękę za miesiąc pracy. Oferta legalnej pracy w Słowenii przy zrywaniu jabłek we wrześniu opiewa na 400-500 euro za miesiąc przy pracy na akord oraz wyżywieniu, zakwaterowaniu i ubezpieczeniu, jakie oferuje pracodawca.
Dla jednych to mało, dla innych wystarczająco, aby przeżyć gdzieś przez dwa – trzy miesiące i jeszcze trochę pozwiedzać. Jedno jest pewne. Praca sezonowa nie da już nigdy takich kokosów, jak dawała kilkanaście lat temu, gdy studentowi wystarczyło wyjechać do pracy do Niemiec na wakacje, żeby oszczędności zostało potem na kilka miesięcy. Kokosy się skończyły.
Jarosław PANEK Echo Dnia