Czy przez niemal 40 lat bez żadnych zmian może funkcjonować instytucja rodem z głębokiego PRL? Może. W Kielcach właśnie ją odkryto. Miejski Zespół Usług Projektowych zaintrygował wiceprezydenta Mariana Parafiniuka przy okazji konstruowania budżetu.– Zainteresowałem się, czym taka miejska jednostka się zajmuje. Teoretycznie wszystko było w porządku. Regularnie, bez żadnych ponagleń raz w roku wpłaca do kasy miasta zyski z prowadzonej działalności – mówi wiceprezydent.
Co więc niepokojącego w jej funkcjonowaniu? – Pierwszy niepokojący sygnał to liczba zatrudnionych. W Zespole pracuje półtora osoby. Główna księgowa na pół etatu i jej przełożony. Poprzedni szef w 2000 roku odszedł na świadczenie emerytalne i jedyny pracownik, jaki po nim został, jakoś tak samoistnie stał się kierownikiem – opowiada wiceprezydent.
MZUP jest zakładem budżetowym. Powstał w 1965 roku uchwałą Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Ma siedzibę pod nosem miejskich urzędników, w budynku Muzeum Narodowego.
– Uchwała powołująca MZUP mówi mniej więcej, iż boom budowlany w tych latach sprawił, że jest potrzeba powołania takiej jednostki, by zajmowała się drobnymi usługami projektowymi. Jakimi? Decydować miało prezydium. Szczególny akcent miała kłaść na projektowanie dla potrzeb rolniczych – mówi wiceprezydent. – Ale to jeszcze nic. Statut tej jednostki nie był zmieniany od momentu powstania. Figuruje w nim zapis, że Zespół ma zatrudniać emerytów i kobiety niepracujące. Jak taki relikt mógł się tyle lat uchować? – dziwi się Parafiniuk.
Ale Zespół nie próżnuje. Każdego roku odprowadza do kasy miasta niedużo, bo 500, 600 złotych, ale zawsze to coś. W ubiegłym roku miał 130 tysięcy przychodów. W tym jest już nieco gorzej. – Tylko 26 tysięcy. Coś mi się zdaje, że MZUP chyli się ku upadłości, którą trzeba by ogłosić. Tylko jak to zrobić? Statut z 1965 roku chyba nie przewidział czegoś takiego jak upadłość – kończy wiceprezydent Kielc.
Joanna Gergont Gazeta Wyborcza