86 hektarów zajmie obozowisko harcerzy, którzy z całego kraju przyjadą na Zlot Harcerstwa Polskiego do Kielc. Biwakować będą na Stadionie, na dawnych terenach jednostki wojskowej.Organizatorzy nie wykluczają, że trzeba będzie usunąć trochę drzew, a na pewno samosiejki i chaszcze. – Nie ma mowy, byśmy dali zgodę na wycinkę drzew. To mogą być pojedyncze przypadki – zastrzega Jerzy Pawlik, dyrektor Nadleśnictwa Kielce.
Zlot Harcerstwa Polskiego to wielkie przedsięwzięcie. W sierpniu 2007 roku do Kielc przyjedzie około 10 tysięcy skautów. Na Stadionie, gdzie mają być ulokowani, utworzą 18 gniazd. – Wiemy już, że biwakować będą nie w żołnierskich, kilkudziesięcioosobowych namiotach, ale w mniejszych, jedno-, dwu- czy kilkuosobowych – mówi Krzysztof Papuda, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Kielcach.
Miasto powoli przygotowuje się na przyjęcie tak wielkiej liczby gości. Odbyło się już kilka spotkań z udziałem wszystkich służb, w tym strażaków, energetyków, policjantów. W poniedziałek doszło do kolejnej odprawy. – Zbieramy wszystkie informacje, które potrzebne będą do stworzenia koncepcji zagospodarowania tego terenu tak, by można na nim urządzić obozowisko. Poszczególne służby zbierają dla nas informacje, ile wody i energii trzeba dostarczyć, gdzie i jak pozbywać się nieczystości – mówi Papuda.
Najważniejsza sprawa to przygotowanie miejsca na obozowisko. Na jednym ze spotkań rozważano nawet, czy nie trzeba będzie wyciąć znacznej liczby drzew, aby harcerze mogli rozbić swoje namioty. – Nie można mówić o wycinaniu lasu. Na pewno trzeba będzie zlikwidować zarośla, chaszcze, samosiejki. Może potrzebne będzie usunięcie drzew zarastających dukty, które służyć będą podczas zlotu jako drogi ewakuacyjne – wyjaśnia dyrektor Papuda. Ale jak podkreśla, ponieważ ideą harcerstwa jest też dbanie o środowisko naturalne, natychmiast pojawił się pomysł, by harcerze w ostatnim dniu swojego pobytu zasadzili po jednym drzewku. – Byłoby to rekompensatą, a miejsce do sadzenia wskazaliby leśnicy – podkreśla dyrektor wydziału.
Na pewno na wycięcie drzew nie będzie zgody z Nadleśnictwa Kielce, które zarządza lasami na terenie dawnej jednostki. – Drzewa mają tam po 40-60-lat. Nie ma mowy, by je wycinać. Gdybyśmy do czegoś takiego dopuścili, to by się dopiero prokurator cieszył – mówi nadleśniczy Pawlik. Nie wyklucza, że dla potrzeb biwaku będzie można usunąć pojedyncze drzewa. – Ale mówimy tu o jednym, bo dwa obok siebie to już byłoby za dużo. Usunięcie musi też być uzasadnione, na przykład zabiegami pielęgnacyjnymi – podkreśla nadleśniczy Pawlik.
joge Gazeta Wyborcza