Problemy z Centrum Powiadamiania Ratunkowego

Dyspozytorzy pogotowia jeszcze długo nie będą siedzieli obok strażaków w jednym Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Przygotowana na ich przyjęcie sala świeci pustkami, a pogotowie inwestuje we własne centrum przy ul. Leonarda.Miało być tak pięknie – zjednoczone służby ratownicze, dysponujące tymi samymi komputerami, mapami, łącznością w jednym Centrum Powiadamiania Ratunkowego w siedzibie Państwowej Straży Pożarnej przy ul. Sandomierskiej. A docelowo jeden numer ratowniczy 112, czyli „umożliwienie sprawnej pracy służb dyspozytorskich” i „zapewnienie spójnego systemu powiadamiania zespołów ratunkowych”.

Centrum uroczyście otwarto we wrześniu ubiegłego roku. Wyszło jak zwykle. O żadnym zjednoczeniu nie ma mowy. Na początku lutego komendant miejski PSP Jerzy Kurek w liście do Sławomira Smolarczyka, pełnomocnika prezydenta Kielc ds. ratownictwa medycznego, napisał, że pogotowie „nie jest zainteresowane przeniesieniem swoich dyspozytorów” z siedziby przy przy ul. Leonarda na Sandomierską.

– Nie znam tego pisma, jestem zaskoczony stwierdzeniem pana komendanta – mówi Marek Jodłowski, wicedyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego. – Uważam, że docelowo najlepszym rozwiązaniem jest wspólne dyżurowanie trzech służb: pogotowia, straży i policji. Po chwili dodaje: – Ale na razie brak jest przepisów i pieniędzy, żeby to w Kielcach zrealizować.

Mamy więc absurdalną sytuację. Zamiast jednego CPR w Kielcach rozbudowują się dwa. Sporo zainwestowano już w siedzibę przy ul. Sandomierskiej, m.in. w komputery i adaptację wnętrz. Jak przyznaje Jodłowski, swoje inwestycje przy ul. Leonarda poniosło też pogotowie. – Kupiliśmy nowe komputery, drukarki, systemy łączności – wylicza.

Ale pogotowiu wciąż można robić głupie kawały przez telefon, bo nie działa system identyfikacji numeru dzwoniącego. A w straży jest.

Wspólna praca dyspozytorów odbywa się więc „wirtualnie”, na ekranie monitora za pomocą światłowodu. Za takie łącze trzeba płacić, a jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, nie gwarantuje ono wystarczającej jakości oraz bezpieczeństwa i konieczne są dodatkowe inwestycje. Pogotowie dodatkowo inwestuje też w program komputerowy.

Tymczasem w wielu miastach, jak Tarnów, Warszawa czy Gdańsk udało się już połączyć siły pogotowia i straży. – Gdyby tak jak w Warszawie wszystkie te służby podlegały miastu, byłoby inaczej. A u nas program komputerowy dla CPR kupiło miasto, pogotowie podlega marszałkowi, a straż pożarna MSWiA. To nie będzie takie proste – uważa dyrektor Jodłowski.

Komendant Kurek jest jeszcze ostrożniejszy. Nie chce nawet odpowiedzieć na pytanie, czy to dobrze czy źle, że dyspozytorzy nadal nie siedzą razem.

Ziemowit Nowak Gazeta Wyborcza