Premier pomoże Akademii Świętokrzyskiej

– To nie jest przypadek, że jestem na Uniwersytecie Świętokrzyskim – stwierdził premier Marcinkiewicz. – Ja się nie pomyliłem, powiedziałem to świadomie – dodał zaraz po tym, jak rozległy się oklaski i śmiech na sali. A potem znów nazywał kielecką uczelnię uniwersytetem.
Premier spotkał się najpierw z rektorami wyższych uczelni z regionu oraz władzami Kielc. Potem w wypełnionej auli AŚ przemawiał do kilkuset słuchaczy, wśród których przeważali studenci i pracownicy naukowi. O uczelni mówił, że to najważniejsze miejsce w regionie.

Studentów zapewniał, że największym bogactwem Polski są miliony młodych ludzi, którzy już mają wyższe wykształcenie lub je zdobywają. – Nasz program zakłada, że dostęp do wykształcenia będzie jeszcze łatwiejszy – zapewniał.

Premier poinformował, że rząd przygotowuje specjalny program dla ośmiu obecnych uniwersytetów, które mają problemy ze spełnieniem wymogów ustawy o szkolnictwie wyższym, aby mogły zachować ten status. – Będzie dla dziewięciu uczelni, tą dziewiątą będzie Akademia Świętokrzyska – podkreślał. I zapowiedział, że Kielce mogą mieć uniwersytet za trzy lata. – Przyjechałem tu, żeby powiedzieć, co macie zrobić, a nie co ja zrobię – mówił.

Apelował, by znaleźć sposób na jak najlepsze wykorzystanie 880 mln euro, które Świętokrzyskie otrzyma wraz z czterema innymi najbiedniejszymi regionami w Polsce.

Przed spotkaniem młody człowiek, prawdopodobnie z samorządu uczelnianego, rozdawał kolegom wydrukowane na kartach pytania, jakie powinni zadać premierowi. – Wraca stare – komentowali świadkowie. Pierwsze pytanie dotyczyło tego, co rząd zamierza zrobić, aby zahamować odpływ młodych ludzi z kraju. – Musimy przekierować wykształcenie, dać pieniądze tam, gdzie młodzi ludzie dostaną pracę – odpowiadał premier. Zapewniał, że dzięki miliardom z Unii Europejskiej oraz od inwestorów zagranicznych, pracy w Polsce powinno być coraz więcej.

Kolejny pytający chciał m.in. wiedzieć, czy minister obrony Radek Sikorski będzie bardziej lojalny wobec Polski czy byłych pracodawców z Waszyngtonu i jakie są koszty naszej obecności w Iraku. – Zupełnie niezasadne pytanie – uciął premier. I zapewniał, że minister Radosław, który Radkiem był w młodzieńczych czasach, złożył przysięgę przed prezydentem RP i „serce ma w Polsce”. Co do misji irackiej, też nie miał wątpliwości. – Byłem w Iraku dwa dni, wszyscy prosili, byśmy jeszcze zostali – przekonywał.

Wbrew zapowiedzi, że przyjechał przede wszystkim słuchać, premier głównie mówił. Z sali zdążyły więc zadać pytania tylko cztery osoby. Po zakończeniu spotkania podszedł jednak do stojących pod ścianą młodych ludzi i rozmawiał z nimi.

Gazeta Wyborcza