Rok 2006 był bardzo dobry na kieleckim rynku pracy – nastąpił dalszy spadek bezrobocia i to gwałtowny w stosunku do poprzednich lat. W efekcie mamy do czynienia z historycznym zjawiskiem, kiedy to pracobiorcy mogą dyktować warunki pracodawcom.Ale wciąż liczba bezrobotnych pozostaje ogromna, na wsparcie zasiłkiem Urzędu Pracy może liczyć minimalna liczba rodzin, w dodatku mamy do czynienia z zawodami pożądanymi i właściwie niepotrzebnymi, na domiar złego kobiety wciąż muszą się liczyć z dyskryminacją – tak w skrócie wygląda rynek pracy w powiecie kieleckim.
W szczegółach – cieszą przede wszystkim najnowsze statystyki: – Zmniejszyło się bezrobocie o 6003 osoby, czyli o 17% w stosunku do roku ubiegłego; w Kielcach ten spadek wyniósł 17,4% czyli widzimy, że tutaj szybciej przybywa miejsc pracy. Tak głęboki spadek zmienia charakter rynku pracy – podkreśla Zdzisław Kowalski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kielcach – Wolny rynek pracy staje się rynkiem pracobiorcy, on ma już więcej do powiedzenia, niż do tej pory.”
A najwięcej do powiedzenia mają budowlańcy i inżynierowie – to oni są najbardziej poszukiwanymi teraz pracownikami: – Ocenia się w kraju, że blisko 1/5 mocy wytwórczych firm budowlanych nie została wykorzystana, dlatego że brakuje pracowników, po drugie – brakuje spawaczy, obróbkowców, brakuje także w niektórych zawodach usługowych – pojawia się już problem cukierników, piekarzy, a nawet w tak zdawałoby się nasyconym rynku kosmetycznym jest wciąż zapotrzebowanie; inżynierowie – w zawodach technicznych już są kupowani na pniu, już na Politechnice pracodawcy zabiegają o kontakty z przyszłymi absolwentami – dodaje Kowalski.
Żadnych problemów z pozyskaniem pracownika nie mają za to pracodawcy poszukujący humanistów – więc ci z kolei nie mają na razie co marzyć o dyktowaniu warunków, za to trzeba się nauczyć walczyć z liczną konkurencją w fachu. Nie w cenie są też predyspozycje do walki z niżem demograficznym: – Poważny problem jest z osobami z wyższym wykształceniem w kierunkach humanistycznych. No i panie – tutaj jest troszkę większy dylemat – komentuje dyrektor PUP.
Dylemat pozostaje też, jeśli porówna się liczby świadczące o spadku bezrobocia z liczba wciąż jednak zarejestrowanych bezrobotnych; gwałtowny spadek szukających pracy cieszy, ale radość znika na myśl o przynajmniej 27-miu tysiącach osób bez środków do życia: – Czyli jednak problem prawie 30 tysięcy osób, licząc rodziny to jest znacznie więcej; do tego tylko 10% korzysta z zasiłków dla bezrobotnych – opowiada.