Nowy sposób na egzekucję mandatów

Będą kosztowały około 10 tys. złotych i mają zmusić kierowców do płacenia mandatów za postój w centrum miasta. Mowa o cyfrowych aparatach fotograficznych, które już wkrótce dostaną kontrolerzy strefy płatnego parkowania.Miejski Zarząd Dróg od dawna ma kłopoty z egzekucją opłat karnych za parkowanie w strefie bez ważnego biletu. Tylko w styczniu wystawiono 4 tysiące mandatów. – Miesięcznie udaje nam się wyegzekwować tylko 12 procent kar. Resztę mandatów przekazujemy do egzekucji urzędowi skarbowemu, a to trwa bardzo długo. Nawet latami – informuje Piotr Wójcik, dyrektor MZD. Wyjaśnia, że kierowcom najtrudniej udowodnić, czy ich samochód stał w strefie. Część z nich po otrzymaniu wezwania do zapłaty broni się, że w tym czasie nie było ich w ogóle w Kielcach albo nawet w kraju. Nie zgadzają się również, że bilet parkingowy był już nieważny, bo stali ponad wykupiony limit. Nagminne jest również twierdzenie, że w ogóle nie dostali mandatu. W kilku przypadkach sprawy trafiały nawet do sadu.

– Chcemy uniknąć takich nieprzyjemnych sytuacji i kontrolerzy będą teraz fotografować samochody łamiące regulamin strefy – zapowiada Wójcik. Każdy samochód zostanie sfotografowany w dwóch ujęciach: jedno ma przedstawiać auto stojące w strefie, drugie widoczny bilet parkingowy lub jego brak. – Każdy aparat cyfrowy ma dokładny datownik i zegar, więc nie będzie wątpliwości. Zdjęcia będziemy po całym dniu zgrywać do komputera i na płyty kompaktowe, a potem w razie potrzeby pokazywać konkretnym kierowcom – wyjaśnia.

Taki system dokumentacji sprawdził się już w kilku miastach, m.in. w Krakowie. – U nas zakup aparatów, sprzętu komputerowego i szkolenie personelu będzie kosztowało około 10 tysięcy złotych. To bardzo mało i na pewno zwróci się bardzo szybko – podkreśla Wójcik. Kontrolerzy z aparatami rozpoczną pracę już od 1 kwietnia.

Strefę płatnego parkowania w centrum Kielc wprowadzono w 1995 roku. Godzina postoju kosztuje 1,5 zł, opłata karna to 50 złotych. Miesięcznie do kasy miasta wpływa z biletów około 200 tys. złotych.

marc Gazeta Wyborcza