Nowe oblicze ul Koziej

Odchodzi w przeszłość zapyziała ulica Kozia: nowe inwestycje sprawią, że może być jedną z ładniejszych w centrum Kielc.Przez wiele lat inwestorzy omijali ulicę Kozią. Nowe kamienice pojawiały się przy Dużej, Wesołej czy Bodzentyńskiej, ale na Koziej – choć to samo centrum miasta – straszyły slumsy. Teraz ulica zmienia charakter. Za pół roku oddany zostanie do użytku budynek na wprost ulicy Orlej. – Ekipy pracują nad wykończeniem wnętrz, cała kamienica przeznaczona jest na wynajem – mówi Marek Strączyński, inwestor, na co dzień lekarz kardiolog. W przyziemiu na 250 m kw. zaprojektowano restaurację, właściciel obiektu najchętniej widziałby tam restaurację włoską. – Sam lubię taką kuchnię i mam wrażenie, że nie jestem w tym odosobniony – podkreśla. Na parterze mają się znaleźć sklepy, I i II piętro przeznaczone jest na pomieszczenia biurowe, na ostatniej kondygnacji ulokowano kilka mieszkań.

Dobiegają też końca prace przy sąsiednim budynku. Znajdzie się w nim klinika okulistyczna. Inwestorem jest inny lekarz – Janusz Cieślik. Na parterze planuje otworzyć przychodnię okulistyczną, a na piętrze blok z salą operacyjną i salami pooperacyjnymi. Drugie piętro zająć mają biura i mieszkania.

Ale to nie koniec. Po trzech latach przygotowań wreszcie rozpoczęto budowę trzykondygnacyjnej kamienicy na rogu Silnicznej i Koziej. Inwestorem jest kielecka firma Dorbud. – Wylewamy fundamenty, a że pogoda bardzo nam sprzyja, jest wręcz idealna, planujemy zakończenie prac jesienią tego roku – mówi jej wiceprezes Janusz Wielgus. W narożnej kamienicy parter zajmą lokale usługowe, na górze znajdzie się 18 mieszkań. Niestety, nie będzie tam parkingu podziemnego. – Warunki gruntowe nie pozwoliły nam na to. Inwestycja wymagała specjalnej technologii, budynek musieliśmy osadzić na palach – wyjaśnia Wielgus.

Zmiany chwalą kielczanie, którzy ulicę oglądają codziennie. – Od dziesięciu lat pracuję w Młodzieżowym Domu Kultury, a wcześniej jako dziecko biegałam tu na zajęcia. Kozia to zawsze były slumsy, w które czasami strach było się zapuszczać. Teraz ulica jest coraz przyjemniejsza – ocenia Oliwia Hildebrandt-Ryczek, wicedyrektor Młodzieżowego Domu Kultury. Dodaje, że zmiany wymagają od pracowników placówki, a jeszcze bardziej od mieszkańców ulicy, sporej cierpliwości. – Co rusz ulicę tarasują koparki, samochody ciężarowe nawożą błoto, zajęciom towarzyszy hałas z budowy, ale warto to wytrzymać, jeśli nowymi budynkami wypełnią się te puste place i znikną rudery – podkreśla wicedyrektor MDK.

Joanna Gergont Gazeta Wyborcza