Na Łysej Górze i Łysicy, co powtarza wiele podań ludowych, nocami zbierają się na sabat wiedźmy. Palą ogniska i warzą trucizny, które szkodzą ludziom i ich dobytkowi. Gdy kogut po północy zapieje, czarownice siadają na miotły i z wyciem wichru sfruwają z góry.
Legenda ta wiąże się ze starym obrzędem słowiańskim palenia ogni czerwcowych, który przetrwał na Łysej Górze najdłużej – przez pięć wieków. Benedyktyni i okoliczni księża zwalczali ten pogański zwyczaj, nazywając go zlotem wiedźm i biesów. Starano się też nadać mu charakter chrześcijański, przez połączenie z odpustem Zielonych Świąt. Gdy jednak nadal sobótki świętowano pijaństwem i rozpustą, król Kazimierz Jagiellończyk, na prośbę zakonników, zakazał palenia ognisk na Łyścu. Wówczas odprawianie sobótek przeniosło się na Górę Witosławską.Równocześnie na pobliskiej Łysicy działo się nie inaczej:
Diabeł sadłem kaszę krasi, Sowa w dzieży żur pitrasi.
Stary puchacz na gałęzi Ni to śpiewa, ni to rzęzi…
Hej, siostrzyce, czarownice, Dalej, żwawo na Łysicę.
Na pomiotła, na pożogi, Niech ludziska pomrą z trwogi.
Na łopacie wiedźma gna… Hopsasa, hopsasa.
Na wyścigi pędzą strzygi,
Mkną przez krzaki wilkołaki, Bladolice topielice.
Suną chyłkiem na Łysicę Hopsasa, hopsasa.
Na topacie wiedźma gna.
Piszczą w trawie matę skrzaty,
Trzeszczą wiłom zaschłe gnaty,
Stary puchacz na gałęzi Ni to śpiewa, ni to rzęzi.
Lecą goście na Łysicę, Wilczych ślepiów płoną świce.
A kraśnięta, niebożęta Umiatają bór od święta.
Hej, siostrzyce, czarownice, Dalej, żwawo na Łysicę.
Kiedy już wszystkie zleciały się na górę, rozpoczynały czarownice uroczystości. Rozniecały wielki ogień, kłaniały się w jego blasku najważniejszej wiedźmie sabatu – wielkiej czarownicy, która skinieniem głowy przyjmowała pozdrowienia. Potem zasiadały do wystawnej uczty. Jadła i napitku było dużo, i to rozmaitego – choć czasami tylko padlinę podawano; za nakrycia stołowe służyły końskie kopyta, skorupy jaj i trupie czaszki. Po wieczerzy następowały tańce. W pierwszej parze, prowadzona przez czarta, szła wielka czarownica w czarne aksamity ubrana, i z ropuchą na ramieniu. Za nimi, w długim korowodzie, liczne wiedźmy w objęciach biesów. Tańczono zawzięcie, przy osobliwej muzyce, wygrywanej na radłach, piłach, gwoździach i grzebieniach. Czarownice, które nie znalazły dla siebie biesów, hulały z czarnymi kotami.
Noce na Łysej upływały nie tylko na ucztach i graniu. W czasie sabatu czarownice doskonaliły swe rzemiosło, przygotowywały nowe czary, dzieliły się radami i sporządzały tajemnicze mikstury. Gdy odzywało się pianie kura, wiedźmy uwalniały się z objęć biesów, zabierały różne przybory do czarowania, wsiadały na miotły i odlatywały do swych domów.
Tekst -> „Nasza Baba Jaga” http://babajaga.info