Miasto musi oddać bazar

To już pewne – teren miejskiego bazaru przy ulicy Seminaryjskiej wróci do spadkobierców byłych właścicieli – decyzja zapadnie na początku września. Miasto szuka miejsca na handel dla 800 kupców.– Nie ma już żadnych wątpliwości, że działka zostanie zwrócona spadkobiercom i taka decyzja jest przygotowana. To, nad czym jeszcze ostatecznie pracują nasi urzędnicy, to kwestia rozliczeń nakładów, jakie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat poniosło tam miasto – mówi Agata Niebudek, rzeczniczka prasowa starosty kieleckiego.

Nieruchomość przy Seminaryjskiej ma około 2 hektarów. To jeden z największych „zakładów pracy”. Działalność prowadzi tam 550 osób, ale w sumie handel odbywa się na ponad 800 stoiskach. Niegdysiejsi właściciele, rodzina Siekluckich, zostali z niej wywłaszczeni, bo na tym terenie miały stanąć bloki spółdzielni mieszkaniowej. Ale cel wywłaszczenia nigdy nie został zrealizowany, co umożliwiło spadkobiercom starania o przywrócenie prawa własności tych gruntów.

Po wydaniu decyzji przez starostwo wszyscy kupcy zostaną o niej poinformowani. Po trzech miesiącach od jej uprawomocnienia wygasają umowy najmu. Ale – jak uspokaja Krzysztof Solecki – prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, które zarządza targowiskiem, nie oznacza to, że już następnego dnia kupcy mają się pakować. – Rozmawiałem z panem Siekluckim i zapewniał mnie, że nie zamierza nikogo stamtąd wyrzucać – twierdzi.

Ale PUK przygotowuje się do tego, że być może będzie musiał znaleźć nowe miejsce na urządzenie miejskiego bazaru. – Mamy cztery oferty od właścicieli nieruchomości, którzy gotowi są nam je wydzierżawić. Analizujemy je – mówi prezes Solecki.

Żadna z tych nieruchomości nie znajduje się w centrum miasta, tak jak plac przy Seminaryjskiej. – I tu najbardziej obawiam się podejścia kupców. Nie ma wątpliwości, że gdyby trzeba przenieść targowisko, wielu będzie niezadowolonych – przyznaje Solecki.

Zgadza się z argumentem, że w obecnym kształcie bazar nie może istnieć. Pordzewiałe resztki rusztowań po stoiskach, stare samochody, z których odbywa się handel, tektury i palety, po których chodzi się zimą, chaos i bałagan to codzienność. Takie widoki w centrum nie przynoszą chluby miastu. – Niestety, my nie mogliśmy tam inwestować, bo w świetle starań o zwrot działki narazilibyśmy się na zarzut niegospodarności. Staramy się tylko dbać o utrzymanie tam czystości. Przygotowujemy za to i inwestujemy w targowisko na Mielczarskiego, by w razie czego mogło przyjąć handlujących z Seminaryjskiej – tłumaczy prezes PUK-u.

Pełnomocnik spadkobierców Krzysztof Wojsa mówi, że dopóki nie ma prawomocnej decyzji, nie podejmują oficjalnych rozmów o przyszłości tego terenu. – Choć nie ukrywam, że mamy bardzo dużo zapytań od inwestorów, bo sprawa jest głośna, a w obecnej chwili ta działka należy do najatrakcyjniejszych w mieście – podkreśla.

Dodaje, że w przyszłości nie wykluczają żadnego z wariantów – sprzedaży tego terenu, wydzierżawienia go PUK-owi, a nawet samym kupcom. – Będziemy rozmawiać ze wszystkimi, którzy nie będą nam przeszkadzać w nabyciu prawa własności – zaznacza.

Na spolegliwość kupców jednak nie ma co liczyć. Uważają, że każda inna lokalizacja będzie dla nich niekorzystna i nigdzie nie zarobią tak jak w centrum. Dlatego chcą rozmawiać zarówno z miastem, jak i spadkobiercą byłych właścicieli. – Zrobimy wszystko, żeby tu pracować. Gotowi jesteśmy wspólnie z miastem wykupić ten plac od właściciela i liczymy tu na prospołeczną postawę władz miasta, a nie obojętność, która doprowadzi do tego, że około tysiąca osób straci pracę – mówi Waldemar Guliński, prezes Stowarzyszenia Kupców „Seminaryjska”. – Niestety, od trzech lat widzimy tylko bierną postawę władz – dodaje.
Joanna Gergont Gazeta Wyborcza