Inspektorzy sanepidu dorabiają sobie na boku. Za wizję sanitarną w kawiarni w Kielcach trzeba zapłacić 200 zł, w Gdańsku 50, a w Rzeszowie… nic. Pieniądze idą m.in. na płace kontrolerów. A Główny inspektor sanitarny twierdzi, że to w porządku. – Dlaczego kielczanie przez swój sanepidowski urząd są robieni w balona? – napisał w liście do redakcji właściciel jednej z kieleckich kawiarni.Chodzi o odnowienie koncesji na sprzedaż alkoholu. Pozytywna decyzja urzędników ratusza zleży od wyników „wizji sanitarnej”. Jak relacjonuje właściciel kawiarni, złożył w sanepidzie w Kielcach odpowiednie podanie i czekał na odpowiedź.
– Wkrótce zadzwoniła do mnie pani z sanepidu i zażyczyła sobie, abym po nią przyjechał samochodem. Dodała, że po kontroli muszę ją odwieźć do następnego klienta – opisuje swój przypadek Czytelnik.
Najbardziej zdziwiło go zakończenie „wizji”, kiedy pracownica sanepidu wystawiła zlecenie na 200 zł. – Poczułem się bardzo mizernie – żali się przedsiębiorca.
Jego zdaniem w innych powiatach opłaty są znacznie niższe, a nawet w ogóle ich nie ma. – Czuję się dyskryminowany z powodu miejsca zamieszkania – komentuje.
Sprawdziliśmy. W Kielcach za wydanie takiej decyzji pobierane jest „100 lub 200 zł, zależnie od oceny”. Z kolei w Gdańsku sanepid bierze 50 zł. A w Piotrkowie Trybunalskim i Rzeszowie… ani grosza.
– Możliwość pobierania opłat za wydanie takiej decyzji moim zdaniem prawnie nie istnieje – uważa Alicja Szczudło, radca prawny wojewódzkiego sanepidu w Rzeszowie.
– U nas robimy to w ramach obowiązków, bez opłat – usłyszeliśmy w dziale higieny powiatowego sanepidu w Piotrkowie Trybunalskim.
Okazuje się, że żadne przepisy nie regulują tych kalkulacji. Odpowiednie rozporządzenie ministra zdrowia z 1992 roku zostało uchylone, a nowego nie ma. Decyzje podejmują więc samodzielnie szefowie powiatowych stacji.
– Jak jest brak pieniędzy budżetowych, to stacje muszą się wspomagać poprzez zarabianie na boku, tylko zgodnie z prawem. A te opłaty są legalne – uważa Jacek Rejdak, radca prawny wojewódzkiego sanepidu w Kielcach.
Mało tego, kierownik sekcji higieny żywności powiatowego sanepidu w Kielcach Krzysztof Leonowicz potwierdza, że jego pracownicy wożeni są na kontrole samochodami przedsiębiorców, ale odmówił komentarza na ten temat.
Główny inspektor sanitarny unika jasnej odpowiedzi, jakiej wysokości powinny być opłaty. Jego prawnicy przesłali do redakcji taką odpowiedź: „W sytuacji braku prawnych regulacji dopuszczalne jest stosowanie interpretacji, aby (…) wysokość opłaty mieściła się w zakresie ustawowego pojęcia >koszty badań i innych czynności ponoszonych przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnnej.
Ziemowit Nowak Gazeta Wyborcza