Tajne kontrolowanie karetek przez miejskich urzędników rodzi konflikty. Ze stacji pogotowia przy ulicy św. Leonarda wyjeżdża karetka. Śledzi ją ekipa w policyjnym radiowozie. Filmuje czas dotarcia do wypadku na drugim końcu Kielc.To pełnomocnik prezydenta miasta sprawdza, czy pomoc udzielana jest tak błyskawicznie, jak podaje się w sprawozdaniach podległego marszałkowi Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego. Tajne kontrolowanie rodzi konflikty.
– Po co oni przebijali się aż ze śródmieścia? Przecież w razie wezwania na Krakowską wysyłamy karetkę z pobliskiego punktu ratowniczego na Pakoszu. Takie sprawdzanie nas jest bez sensu – komentuje poirytowany dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego Stanisław Florek.
Wirtualna łączność?
Sławomir Smolarczyk, który jest lekarzem chirurgiem za-trudnionym na stanowisku pełnomocnika prezydenta Kielc do spraw ratownictwa medycznego, sens swego działania jednak widzi. – Miasto zaangażowało się finansowo w tworzenie Cen-trum Powiadamiania Ratowniczego od kilku lat. Urządzono je w siedzibie Państwowej Straży Pożarnej przy ulicy Sandomierskiej. W skład tego CPR powinna wchodzić dyspozytornia karetek pogotowia, która obecnie jest przy ulicy Leonarda.
Świętokrzyskie Centrum Ratownictwa Medycznego broni się jednak przed taką przeprowadzką rękami i nogami, więc łączność karetek z CPR w straży jest wirtualna. Liczymy się z tym, że wejdzie dla wszystkich służb powiadamiania jeden ratowniczy numer telefoniczny „112” i trzeba być na to przygotowanym – podsumowuje pełnomocnik Smolarczyk.
Wicedyrektor Biura do spraw Kontroli i zarazem pełnomocnik prezydenta Kielc do spraw bezpieczeństwa Krzysztof Przybylski dodaje, że budowany jest miejski plan ratowniczy, by karetki jak najszybciej docierały do wzywających pomocy. Stąd to utrwalanie na taśmach filmowych czasu i warunków dojazdu. – Docelowo karetki powinny być przy wszystkich wylotowych trasach z Kielc.
W tym roku utworzony zostanie taki filialny punkt w siedzibie Jednostki Ratownictwa Gaśniczego przy ul. Robotniczej. Później w kolejce jest stacja w bazie Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji przy ulicy Krakowskiej. Miejsca są tak dobierane, by były dobre warunki dla załogi przy minimalnych kosztach. Zawarte zostaną porozumienia w wójtami z ościennych gmin, by połączyć siły w tym zakresie – zapowiada Krzysztof Przybylski.
To wszystko już jest?
– Jakie oni chcą budować plany, skoro karetki przy newral-gicznych trasach już funkcjonują? Śmieszni byli, że filmowali, jak karetka przebija się aż ze śródmieścia na Kraków. Takie sprawdzanie nas jest bez sensu i w dodatku bezprawne. Pełnomocnik prezydenta to służby miejskie, a my jesteśmy mar-szałkowskie – komentuje poirytowany dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego Stanisław Florek. I pokazuje czarno na białym, że dyspozytornia ma komputerową łączność z Centrum Powiadamiania Ratowniczego w straży przy ulicy Sandomierskiej, a także że punkty ratownictwa mieszczą się nie tylko w głównej siedzibie przy ulicy Leonarda oraz na Pakoszu, ale także w Czerwonej Górze, Mniowie, Łopusznie, Nowej Słupi, Chmielniku.
Główne miejsca wypadków są więc zabezpieczone, a czas dojazdu do wzywających spełnia normy Unii Europejskiej, w mieście wynosi średnio 8, a poza nim 16 minut – wylicza dyrektor Florek. Zapewnia też, że nie ma nic przeciwko mnożeniu punktów ratownictwa, tylko za co? Każdy z nich oznacza wydatek rzędu 30 tysięcy złotych miesięcznie.
Uzbrojone po zęby
A doktor Marek Jodłowski, wicedyrektor, podkreśla, że dzięki rozwinięciu usług Świętokrzyskie Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego jest najlepiej wyposażone w kraju. Jako karetki ma „mercedesy”, wyposażone w sprzęt ratowniczy „po zęby”. I to w sytuacji, gdy województwo świętokrzyskie jest na 16, a więc na ostatnim miejscu w kraju pod względem finansowania pomocy doraźnej przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Ponadto funkcjonuje sprawnie, skoro przeciętnie na 100 wezwań dziennie w mieście i 500 w województwie były w ubiegłym roku tylko dwie skargi.
O przewozy chorych proszono Kielce nawet z Neapolu i z Monachium.
– Prezydent Kielc może spać spokojnie. Karetki dojadą na czas – gwarantuje dyrektor Florek.
– Na czas?
– To dlaczego zamiast z Pakosza wysyła się je z ulicy Leonarda przez całe miasto?
Za taką właśnie jechaliśmy – zastanawia się Krzysztof Przybylski. I widać z tego wszystkiego, że współpraca służb ratowniczych ratusza i marszałka ratowania jak najbardziej wymaga.
Anna Krawiecka Echo Dnia