Kieleckie Wzgórza Miłości

Cóż tam Paryż, cóż Wenecja. Ach, jakie te Kielce… erotyczne. Okazuje się, że ten słynny wiatr, który wieje w naszym regionie też może skutecznie rozpalać zmysły. Czasem ten nastrój tak wpływa na zakochanych, że aż nie mogą się powstrzymać. I wówczas kierują się tam, gdzie mogą bez obaw dać ponieść się emocjom (przynajmniej im się wydaje, ze bez obaw). Jest w Kielcach kilka takich miejsc, gdzie zakochani wpatrują się w swoje oczy, splatają mocno ręce i nie tylko ręce.Wzgórze miłości” – takim mianem określa się większość TYCH miejsc. Jak wynika z moich wnikliwych rozmów z wieloma ludźmi w różnym wieku i z różnych środowisk, takowych wzgórz w kieleckim jest cała masa. Co osiedle, to inna „miejscówka”. Poniżej przedstawiam te, które są moim zdaniem, najbardziej godne uwagi.

Znane, lubiane, masowo uczęszczane

Najbardziej chyba „rozdmuchanym” wzgórzem jest miejsce nieopodal zalewu na Cedzynie. Latem niemalże słynie z tego, że zakochani przyjeżdżają oddawać się tam uciechom. Po tym, jak zostało to niejednokrotnie opisane w miejscowych mediach, coraz rzadziej uczęszczane. Trzeba jednak przyznać, że wciąż jest tam wyjątkowo malowniczo i nastrojowo. Jedyną zmorą okazują się być bzyczące (żeby nie powiedzieć bzykające) za uchem komary.
Innym „wzgórzem” jest wzniesienie za hipermarketem Real, w sąsiedztwie ogródków działkowych, skąd rozpościera się piękny widok na całe miasto. Spotkałam się z opinią, że to jest najstarsze „wzgórze miłości” – odwiedzane od lat i trochę już przebrzmiałe.
Jednym z miejsc, które najbardziej pobudzają erotyczną fantazję kielczan są okazałe świętokrzyskie kamieniołomy. Coraz częstsze patrole na ścieżkach wokół Kadzielni wcale nie odstraszają zakochanych. Co niektórym pewnie nawet dodają pozytywnej adrenaliny. Nikogo tam nie dziwią poukrywane tu i ówdzie pary. Jednak chyba większą popularnością cieszy się kielecka Wietrznia. Skałki, górki i dolinki dają duże możliwości potrzebującym chwili dla siebie. Trzeba jednak uważać tam na cały hardy ekshibicjonistów, dzikie zwierzęta i strome zbocza.

Z dreszczykiem emocji

Istnym zjawiskiem w temacie „plenerowej miłości” jest teren Stadionu. Park, który jest miejscem rekreacji całej masy Kielczan jest także szalenie popularnym miejscem prokreacji. Pomijając dziesiątki ławek przy ścieżce zdrowia, gdzie można zazwyczaj po zmroku spotkać pary dość mocno w siebie wpatrzone, to co niektórzy wolą zacisze własnych czterech kółek. Samochody zazwyczaj zatrzymują się na drodze prowadzącej ze stoku narciarskiego w stronę jednostki policyjnej. O jednym miejscu krąży nawet wśród młodych ludzi legenda. Mianowicie spragnieni siebie zakochani często na swoje miejsce wybierają zakręt na wspomnianej drodze, nieopodal leśnego szlabanu, gdzie stoi pomnik upamiętniający bohaterską walkę partyzantów w II Wojnie Światowej. I w tym momencie zaczyna się pewna prawidłowość. Młodzi cieszą się sobą w aucie (lub w jego bliskiej okolicy), wówczas zaczynają słyszeć kroki i szmery. Odgłosy łamanych pod butami gałązek studzi nieco nastrój kochanków. Co niektórzy mówią nawet, że są przekonani, iż ktoś pukał w szybę samochodu. Zaniepokojeni mimo wielokrotnego sprawdzania, czy ktoś ich aby nie podgląda, nie widzą w pobliżu żadnych nieproszonych gości. No i w nogi. Nazajutrz dzielą się swoją opowieścią z przyjaciółmi i okazuje się, że nie oni jedni padli ofiarą żołnierza Szarych Szeregów, który z rąk Niemców stracił życie kilkadziesiąt metrów od tego zakrętu, a jego hobby stało się nawiedzanie ludzi podczas miłosnych uniesień.

Po „bożemu”

Wśród wymienianych miejsc, często pojawiała się Karczówka. Na zboczu góry, przy samym klasztorze, gdzie jedni zazwyczaj podziwiają widok na Ślichowice, inni skupiają się tylko na sobie. Być może nastraja ich kościelne sąsiedztwo albo po prostu lubią się „po wszystkim” pomodlić. Tego typu wzgórze znajduje się też w podkieleckiej Morawicy. Pary na swoją miejscówkę wybrały sobie górkę, na której znajduje się Droga Krzyżowa. Nikogo już nawet nie dziwi widok wlepionych w siebie par, tych bardziej konserwatywnych za to porządnie oburza. Bliskość Boga lubią też czuć pary, które udają się w sprawach nie cierpiących zwłoki na kieleckie osiedle Dąbrowa. Tam zatrzymują się obok pętli autobusowej, przy niemalże samym kościele.
Jeden krótki tekst nie jest w stanie zawrzeć w sobie wszystkich kieleckich „wzgórz miłości”, a co dopiero gdybym chciała opisać te z okolicznych miejscowości. Każdy mój rozmówca wymieniał co najmniej kilka takich adresów. Pojawiała się Bukówka za jednostką wojskową, Białogon przy lesie obok szlabanu, Sitkówka przy stawie, tereny przy piaskowni w Lipowicy. No i najciemniej pod latarnią – przy Bazie Zbożowej, gdzie mieści się nasza redakcja, też nierzadko można nadziać się na samochody z mocno zaparowanymi szybami niczym ze słynnej sceny w „Titanicu”. No cóż, jak mus to mus. Z miłością się nie wygra. Warto jednak zachować nieco zdrowego rozsądku i robić to tak, by nie wracać do domu z mandatem, a przechodniom oszczędzić mocnych wrażeń podczas niedzielnego spaceru.

Aneta Pawłowska