Ani zielony Grinch, ani Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni narzekające na deficyt ładnych choinek, nie popsuły Bożego Narodzenia w Kielcach. Prawdziwe święta będą, bo na Rynku stoi naturalny, a nie sztuczny, iglak. Dlaczego bez drzewa ani rusz?15-metrowa pachnąca jodła z lasu na Gruchawce została dostarczona dziś przez Nadleśnictwo Kielce. Po licznych okrzykach sprzeciwu, zastąpi zakupioną za 160 tysięcy złotych reprodukcję, która, o ironio losu, ostatecznie ozdobi Plac Artystów. Oryginał zapłonie 6 tysiącami lampek, 6 grudnia o godzinie 16. Niepokojące skupisko cyfry sześć nawigując nas do rejonów stanowczo niebożonarodzeniowych, podsuwa jednocześnie najbardziej oczywistą odpowiedź na pytanie początkowe. To katolicka tradycja i zabalsamowane w niej serca szepczą nam do ucha "po jedenaste – prawdziwe choinka". Wie o tym nawet barszczyk z uszkami.
Wśród osobników drzewolubnych oraz choinowych konserwatystów znajdzie się pewnie wielu przeciwników in vitro i aborcji. Od wieków bowiem drzewo uchodzi za symbol życia. A jak wiadomo, życia należy bronić od samego ścięcia. Dopiero później, kiedy już się wszyscy o to pozabijamy, możemy spokojnie w kilka rąk ubrać świeżutką choinkę. Modę tę – ubieranie, nie zabijanie – zapoczątkowano w Niemczech XVI wieku i około dwieście lat później w Polsce. Jedna z legend mówi jednak, że stało się to o wiele wcześniej. VII-wieczny mnich z Anglii, Św. Bonifacy miał nakazać ściąć dąb czczony przez pogan, co przyniosło za sobą ekologiczną apokalipsę. Oparła się jej jedna jedyna maleńka sosenka albo jodełka, do końca nie wiadomo. Mnich, uznając to za niebiański znak, oświadczył Germanom, że zawsze zielone drzewko jest prawdziwą i jedyną potęgą, godną symbolizować wiecznego Boga. Przystrajać prawdziwą i jedyną potęgę zaczęto w Alzacji. Jabłkami (zamienionych później na żarłokoodporne bombki) z papierowymi ozdóbkami (zamienionymi później na cukierki dla żarłoków) nawiązywano do rajskiego drzewa. Z czasem ekwipunek został poszerzony o lampki choinkowe mające bronić domowników przed złymi mocami, dzwonki oznajmujące dobre nowiny, kolorowe łańcuchy i produkt kultowy – śnieg w puszce.
Bez autentyku czar pryska. Kupowanie sztucznej choinki, chociaż niewątpliwie zrozumiałe i praktyczne, stawia nas obok tej autostrady historii. Bo czym się takie drzewko różni od kultowego samochodowego odświeżacza powietrza w tym samym kształcie? Wielkością. Nawet pachnie gorzej. Ale i z tym i z tym możemy jechać bez poślizgu.
grol