Trzy niepozorne kamery i specjalny komputer pilnują pasażerów w jednym z autobusów Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji. Jeśli eksperyment się powiedzie, to w Kielcach będzie co najmniej kilkanaście autobusów z kamerami, a w kolejnych kilku zostaną zamontowane atrapy.Niskopodłogowy solaris z zamontowanymi kamerami po raz pierwszy na trasę wyjechał w czwartek. – Szykowaliśmy się do tego ponad miesiąc. Długo się zastanawialiśmy, bo system do jednego autobusu kosztuje od 8 do 10 tys. złotych – mówi Grzegorz Słoń, prezes kieleckiego MPK.
Na razie kielecki przewoźnik nic nie zapłacił. – Udało nam się znaleźć firmę, która na miesiąc bezpłatnie udostępniła nam zestaw testowy – wyjaśnia Słoń.
Obraz z trzech kamer trafia na twardy dysk specjalnego komputera, skąd jest później zgrywany i katalogowany. – Można zamontować specjalny wyświetlacz w kabinie kierowcy, tak by na bieżąco mógł on śledzić, co się dzieje w autobusie, ale to chyba niepraktyczne rozwiązanie. Same zdjęcia są natomiast zaskakująco dobrej jakości – chwali Słoń.
Montaż monitoringu to część programu poprawy bezpieczeństwa w autobusach. W jego ramach m.in. policja przeszkoliła kierowców, a funkcjonariusze mają obowiązek jeździć na najbardziej niebezpiecznych liniach. – Na razie monitoring jest w jednym autobusie, a o jego obecności pasażerów informują specjalne nalepki. Do końca wakacji chcemy tak zmodernizować kolejny samochód – zapowiada Słoń.
Jeśli eksperyment się powiedzie, to w Kielcach będzie co najmniej kilkanaście autobusów z kamerami, a w kolejnych kilku zostaną zamontowane atrapy. – Ostateczna liczba autobusów zależy od tego, ile będziemy mieć pieniędzy na ten cel. Pomoc już obiecali prezydent miasta i Zarząd Transportu Miejskiego – dodaje Słoń.
Marcin Sztandera Gazeta Wyborcza