Kolejna firma może sprawdzać bilety w autobusach komunikacji miejskiej. Teraz na gapowiczów poluje już prawie 90 osób, a będą zatrudnione następne. W kieleckich autobusach liczba kontrolerów zmienia się jak w kalejdoskopie. Jeszcze na początku roku gapowiczów ścigało prawie 100 osób.Byli wśród nich zarówno pracownicy Zarządu Transportu Miejskiego, jak i prywatnych firm Serinius i Gregor. Jednak po licznych skargach pasażerów na ich zachowanie, liczbę kontrolerów zmniejszono o połowę. – Zostali najlepsi i najskuteczniejsi – tłumaczyli w ZTM. Okazało się, że było ich za mało, dlatego w maju ZTM zatrudnił dziesięć nowych osób, które poza prowizją otrzymują około 300 złotych wynagrodzenia stałego.
– Ale to nadal za mało kontrolerów w stosunku do potrzeb. Zgodziliśmy się, żeby od czerwca bilety sprawdzała kolejna firma zewnętrzna – mówi Marian Sosnowski, dyrektor ZTM. Wikpol z Łodzi zobowiązał się do zatrudnienia około 20 kontrolerów z co najmniej średnim wykształceniem. Tak jak pracownicy Seriniusa i Gregora będą się oni utrzymywać tylko z prowizji od wystawionych mandatów.
To jednak nie koniec, bo ZTM chce zatrudnić kolejnych 10 osób na umowę-zlecenie. Tym razem jednak muszą to być studenci studiów zaocznych. – Staramy się poprawiać jakość usług i zwiększać skuteczność. Chcemy, żeby pracę rozpoczęli w nowym roku szkolnym, bo wtedy gwałtownie wzrasta liczba gapowiczów – dodaje Sosnowski.
marc Gazeta Wyborcza