Dwie godziny energicznego, gitarowego grania, absolutny szał na widowni, dwa bisy, dobrze wszystkim znane rockowe hity i mniej popularne kawałki. Tak można pokrótce opisać koncert zespołu happysad, który odbył się 18 listopada w kieleckim klubie Wspak w ramach trasy „Skazani Na Busa Tour”.Już drugi raz w tym roku grupa ta zawitała do stolicy świętokrzyskiego, ale i tak fani nie mogli się doczekać. No a trzeba przyznać, że happysad w Kielcach ma wyjątkowo liczne audytorium o szerokiej rozpiętości wiekowej – wśród publiczności można było dojrzeć zarówno młodzież mocno niepełnoletnią, jak i obywateli z średnim wieku.
Z lekkim opóźnieniem (wynikającym z niskiej przepustowości wspakowych drzwi wejściowych), które jednak tylko podsyciło apetyt fanów zgromadzonych przy ul. Śląskiej, występ rozpoczął się bardzo energicznymi kawałkami. Szalejący tłum oraz sala zapełniona po brzegi utwierdzały w przekonaniu, że happysad gra niemalże u siebie (zespół pochodzi ze Skarżyska-Kamiennej). I tak jak podpowiada nazwa zespołu, muzycznie było raz wesoło, raz smutno.
Chłopaki na scenie dawali z siebie wszystko, a trzeba dodać, że jest ich za co podziwiać, bo sami przyznali, że od trzech tygodni uparcie walczą z chorobami. Kuba Kawalec – wokalista happysad – pomimo ciągnącego się za nim niczym cień zapaleniem gardła, czarował głosem zarówno w tych mocnych kawałkach jak „Pętla” i „Mów mi dobrze”, jak i w tych spokojniejszych jak „Taką wodą być” czy „Długa droga w dół”. Natomiast w trakcie nastawiania kapryśnej, wciąż rozstrajającej się gitary, tryskał humorem i zagadywał publiczność. Choć nie zabrakło żadnego utworu, ja i tak osobiście czułam niedosyt, bo mnie (i zapewnie nie tylko mnie) happysadu jest zawsze mało.
Trzeba przyznać, że środowiskiem najbardziej naturalnym dla zespołu jest scena. I choć chłopaki sporo koncertują, to wciąż widać szczerą radość wynikającą z grania na żywo, która mocno udzielała się publiczności. Nastroju nie zepsuła nawet duszna i gorąca atmosfera panująca w klubie, która poniekąd nawet dopełniała bardzo rockowego i nieco studenckiego klimatu.
Aneta Pawłowska