„- Idziesz na Soykę? – A po co? Słyszałam go w TV na jakimś dużym koncercie, niemożliwie fałszował, zresztą ileż go można słuchać!”. Tych, którzy znaleźli sobie równie wymyślne powody by nie zjawić się w środowy wieczór w klubie Siódme Niebo na jakże urzekającym muzycznie wieczorze ze Stasiem Soyką – spotkała zasłużona kara.Będą musieli przez najbliższe miesiące wysłuchiwać pełnych zachwytu szczebiotów przyjaciół i znajomych. Opowieści o koncercie na którym można było przytulić się do magii i ujrzeć to, co najpiękniejsze w muzyce – telepatyczne porozumienie między artystami różnych pokoleń, którzy znaleźli „sposób na Alcybiadesa”.
Muzycy dokonali sztuki niełatwej, w końcu w szczelnie wypełnionym klubie było wielu takich, którzy piosenki Soyki śpiewają od lat, niektórzy pewnie mają wszystkie jego płyty. Trudno zaskoczyć oddanego fana, szczególnie jeśli niektóre hity maja 20 i więcej lat. A jednak…
„Evergreeny ” Soyki nabrały nowych kolorów, intrygujące pasaże Przemka Gregera, czułe ucho basisty Mario Matyska, żwawe, motoryczne granie Kuby Soyki, który mimo młodego wieku już bardzo wiele potrafi (gra głównie miotełkami) i last but not least „Mężczyzna przy garach” czyli Zbigniew Uhuru Brysiak, który całe swoje instrumentarium rozłożył na….podłodze. Różnorakie niestandardowe instrumenty perkusyjne, którymi artysta posługiwał się w równie niestandardowy sposób – pełniły one bowiem często rolę melodyczną i były przysłowiową „kropką nad i” (pamiętacie reklamę „…gdzie jest trójkąt?”)
Stanisława Soykę zostawiłem sobie na deser… Środowy koncert pokazał, że nie starzeją się wyłącznie tacy artyści, którzy na koncertach dają z siebie wszystko. Oni doskonale wiedzą, że dla muzyka nie ma żadnego „później” czy „kiedyś”, szczególnie w sztuce, która w swej naturze głęboko działa na wyobraźnię – jednym świetnym koncertem można zdobyć fanów na zawsze – a każdy kolejny udany performance tylko tę liczbę pomnoży. A że głosu i sił Stanisławowi Soyce wciąż staje… Już czekam z niecierpliwością na następny koncert.
Ps. Wielkie brawa dla p. Kazia za – jak zwykle – profesjonalne nagłośnienie koncertu, które pozwoliło delektować się wszystkimi smaczkami i niuansami muzycznymi którymi uraczyli nas muzycy.
mccat for Wici