Z Anną Józefiną Lubieniecką, pochodzącą z Kielc, wokalistką Various Manx rozmawiała Sylwia Gawłowska.Anna Józefina Lubieniecka – rocznik: ’88. Miejsce: Kielce. Początki: MDK w Kielcach. Pierwszy sukces: Wygrana "Szansa na sukces" 2005. Drugi: Rubik. Do trzech razy sztuka: Various Manx
Sylwia Gawłowska: Postawiłaś wszystko na jedna kartę. Będziesz twarzą zespołu (no może połową – bo przecież jest jeszcze Janson). Czujesz na sobie dużą dawkę odpowiedzialności za powodzenie najnowszej propozycji zespołu?
Anna Lubieniecka: Pewnie, że czuję. Choć to Robert Janson jest liderem, tak naprawdę w tym zespole bardzo wiele zależy i zależało właśnie od wokalistki… Teraz to ja mam przekonać ludzi, dlaczego ja, a nie ktoś inny, to moje teksty i kompozycje Roberta wyśpiewane przeze mnie mają wzruszać… Jeśli powinie mi się noga, odczuje to zespół… także odpowiedzialność jest wielka.
Czy zanim wygrałaś "Szansę" i wszystko "popłynęło", Kielce były dla Ciebie – jako uzdolnionej młodej wokalistki – przyjaznym miastem?
A.L.: Mieszkając w Kielcach 16 lat, nie zdążyłam dożyć w nich takiej chwili, w której mogłabym narzekać na to miasto. Kielce są pełne bliskich mi ludzi i miejsc, do których mam sentyment. Zawsze wracam tutaj z radością, czasem aż za często (śmiech). Kielce są dla mnie nie tylko przyjazne, ale wciąż magiczne!
Osiecka, pisząc teksty, zawsze czyniła to z myślą o kimś. Pisała, co czuła do ludzi. Piszesz teksty. Mają one konfesyjny, a w zasadzie subtelnie konfesyjny charakter. Czy uprawiasz w ten sposób rodzaj autoterapii? Czy słowa powstające w Twojej wyobraźni pisane są dla konkretnej (ukrytej) persony?
A.L.: (śmiech) Zdecydowanie tak! Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się pisać o stanach emocjonalnych, w których nie byłam albo o miłości do człowieka, którego tak naprawdę nie ma. Zawsze piszę tekst z myślą o konkretnej osobie, a im bardziej beznadziejny przypadek, to tym większa łatwość pióra. I kiedy ryczę, bo jestem nieszczęśliwie zakochana, coś mi mówi "pisz"! I wtedy już nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
Czy 22-letnia dziewczyna, która zaszła tak daleko, ma jeszcze jakieś ciche marzenia? Czy ta dziewczyna ma jakąś dewizę?
A.L.: Wszystko jest jeszcze przede mną. Mam ciągły niedosyt i wiele do osiągnięcia, więc tych marzeń jest sporo. Ciche owszem są, ale niech pozostaną cichymi. Moja dewiza, to po prostu "oby tylko do przodu"!
Woody Allen zapytany o receptę na sukces, odpowiedział: "Kręć się w pobliżu". Co to jest według Twojej opinii sukces, o który dziś wszyscy jak psy walczą?
A.L.: Ja bym powiedziała bardziej dosłownie – jak nie drzwiami, to oknem! A tak na poważnie, czym jest sukces? Spełnieniem naszych marzeń i oczekiwań.
Twoje autorytety. Autorytet muzyczny, artystyczy i przede wszystkim życiowy to…?
A.L.: Autorytet muzyczny i artystyczny to: Bjork, Nosowska, Natasha Khan, Massive Attack, Thom Yorke, Lykke li, Lamb, Beirut. Podziwiam ich wszystkich bardzo! Autorytet życiowy, to moja mama, która jest silną kobietą. Chcę być tak silna jak Ona.
Dziękuję Ci za rozmowę.
A.L: Ja również i pozdrawiam wszystkich przyjaciół z Kielc.