70 lat oblatów na Świętym Krzyżu

Mija już 70 lat, od kiedy misjonarze oblaci przybyli na Święty Krzyż. Dzięki nim klasztor udało się podnieść z ruiny.Styczeń 1936 roku. Ojciec Jan Kulawy ze zgromadzenia misjonarzy oblatów głosi rekolekcje w kościele w Wierzbniku. Tamtejszy proboszcz zabiera go w podróż saniami do sanktuarium na Świętym Krzyżu. Zdewastowany pobenedyktyński klasztor i sąsiadujące z nim więzienie nie przeraziło misjonarza, który postanowił tam zostać. Zgłosił to polskiemu prowincjałowi zakonu, któremu udało się uzyskać zgodę przełożonych w Rzymie. Zgodę wyraził także biskup sandomierski i misjonarze oblaci dostali Święty Krzyż w wieczystą dzierżawę.

– Na początku budynek był w opłakanym stanie. W dachu były dziury po zawaleniu się wieży. Zakonnicy wykonali niezbędne remonty – mówi ojciec Bernard Briks, superior klasztoru. Potem przyszły tragiczne lata wojny. Pięciu braci zginęło, zostali rozstrzelani w Kielcach, umierali w obozach w Oświęcimiu i Majdanku. Jeden z nich zaraził się tyfusem w Starej Słupi. Na klasztorne krużganki spadły dwie bomby i znów konieczne były remonty.

Po wojnie oblaci przyczynili się m.in. do doprowadzenia prądu z Huty Nowej na Święty Krzyż, odrestaurowali obrazy Franciszka Smuglewicza i odbudowali północne skrzydło klasztoru. Od 1954 roku w klasztorze działa nowicjat, w którym młodzi ludzie są przygotowywani do posługi zakonnej. Ważną datą był 1957 rok, kiedy to 30 tys. pielgrzymów przybyło na obchody 900-lecia klasztoru. – Obchody przełożono z 1956 roku, ponieważ prymas Stefan Wyszyński był wtedy w więzieniu i czekano na niego – mówi ojciec Briks. W 1976 roku powstało w klasztorze muzeum misyjne.

– Teraz przeżywamy kolejne ważne wydarzenie, jakim jest tysiąclecie życia sakralnego na Świętym Krzyżu – mówi ojciec superior.

Obecnie we wspólnocie jest ośmiu ojców, trzech braci i 19 nowicjuszy. Wypełniają regułę oblatów Maryi Niepokalanej, która zawiera się w słowach: „ubogim głosić ewangelię”. Oblaci są zgromadzeniem wspólnotowym. – Nie zamykamy się w swojej celi, żyjemy we wspólnocie – mówi Bernard Briks. Większość z nich jest przygotowywana do zagranicznych misji. Po nowicjacie trafiają do seminarium w Obrze, a stamtąd w różnie strony świata. Są zgromadzeniem międzynarodowym, np. na Święty Krzyż trafiają nowicjusze z Białorusi, Czech, a nawet z Kanady.

Gazeta Wyborcza