Rafał Milach – świat w prostych formach

Rafał Milach, zdobywca nagrody World Press Photo, nie skończył jeszcze trzydziestki, a już należy do ekstraklasy polskich fotografów – pisze Dziennik.Prosto w obiektyw patrzy Michał Moses, człowiek guma, przez lata jedyny Polak w paryskiej Olimpii. Na dodatek osoba, o której wzmianki pojawiają się w podręcznikach do anatomii. Nie pokazuje swoich niewiarygodnych możliwości fizycznych. Pozuje we wnętrzu własnego domu, w starym scenicznym kostiumie. To jedno ze zdjęć ze zwycięskiego cyklu Rafała Milacha. Seria fotografii przedstawiających emerytowanych artystów cyrkowych zdobyła pierwszą nagrodę World Press Photo w kategorii „Sztuka i rozrywka”.

„Ta nagroda to dla mnie ogromne zaskoczenie. Wysyłanie zgłoszenia na World Press Photo jest jak rytuał. Robiłem to niemal co roku, bez wielkich nadziei na powodzenie” – opowiada Milach.

Milach urodził się w Gliwicach. „Pierwszy aparat dostałem od ciotki ze Stanów. Ponieważ na Śląsku nie można było kupić do niego klisz, nie wciągnąłem się w robienie nim zdjęć. Fotografia długo nie była moją pasją, chociaż zawsze pociągały mnie sztuki wizualne” – tłumaczy. Ukończył wydział grafiki na katowickiej ASP. To właśnie wykładowcy ze śląskiej uczelni namówili go, by zainteresował się fotografią. Wybór padł na pobliską ITF w czeskiej Opavie – szkołę słynącą z wysokiego poziomu fotografii dokumentalnej.

Jeden z pierwszych reportaży Milacha to cykl zdjęć dokumentujących pracę rybaków. Inny projekt – „Młoda Rosja” był owocem kilkuletniej podróży po Syberii. Milach sfotografował rosyjskich dwudziestoparolatków – pokolenie, które pamięta Związek Radziecki, ale w pełni odnajduje się w nowej rzeczywistości.

Ze zdjęć zerkają przekrzywione w absurdalnych pozach blondynki z gołymi pępkami, młoda zrezygnowana dziewczyna pali papierosa pod starymi skrzynkami pocztowymi.

„Najbardziej interesuje mnie fotografowanie zjawisk w okresie przemian i transformacji. Każda czynność związana ze zmianą, przełamaniem dotychczasowej sytuacji jest warta uwagi” – tłumaczy Milach.

Temu zjawisku przyglądał się również w innym cyklu, „Szare”, dokumentującym – jakżeby inaczej – życie na rodzinnym górnym Śląsku. Ze szczególną uwagą Milach przyjrzał się zrujnowanym osiedlom, postindustrialnym pejzażom oraz młodej śląskiej generacji.

Od czterech lat Milach utrzymuje się z fotografii. Pracuje dla prasy, a nie dla rynku reklamowego. Współpracował z niemieckim „Die Zeit” i włoskim „L’espresso”. „Nie czuję się mocny w postprodukcji. Od fotografii kreacyjnej wolę bardziej klasyczną. Staram się opowiedzieć historię prostymi kadrami, bo w prostocie tkwi ogromna siła” – opowiada.

W zeszłym roku uczestniczył w holenderskim programie World Press Photo Joop Swart Masterclass. To prestiżowe warsztaty doskonalenia fotoreportażu, prowadzone przez międzynarodowe grono fotografów. Tak jak w przypadku Milacha nierzadko są one wstępem do właściwej nagrody World Press Photo.

„Na warsztatach zadano mi temat , . Idealnym rozwinięciem tego hasła był temat emerytowanych cyrkowców. Już wcześniej zająłem się nim, realizując materiał opublikowany w . Tym razem jednak chciałem pokazać to samo zagadnienie subtelniej, bez epatowania dosłownością. Bo podstawą dobrej fotografii jest dobry temat. Wtedy nie potrzeba już wielu efektów i stylizacji” – opowiada fotograf.

Anna Theiss