Z komórką do trumny

– i proszę pochować mnie z telefonem – właściciele zakładów pogrzebowych wróżą nowemu zwyczajowi, który przywędrował do nas z Zachodu, wielką przyszłość.Tego jeszcze nie było! Przynajmniej nie w Polsce. W podróż na tamten świat zabieramy telefony komórkowe. Zakłady pogrzebowe coraz częściej spełniają takie prośby rodziny lub wypełniają ostatnią wolę zmarłego.

– Niedawno przyszła rodzina zmarłego 48-latka. Przynieśli ubranie, w którym miał być pochowany, i jego telefon komórkowy z ładowarką – opowiada Tadeusz Porożyński, właściciel firmy pogrzebowej z Chojnic koło Bydgoszczy. – Całkiem poważnie wyjaśnili: żeby do nas dzwonił, jak już będzie w niebie – opisuje. Pracownica zakładu dopilnowała, by włączona komórka znalazła się w trumnie. – Na szczęście nie zadzwonił podczas uroczystości pogrzebowej, choć miał zasięg – dopowiada Porożyński.

W niektórych firmach pogrzebowych takie prośby nie wywołują już zdziwienia. W najstarszym w Łodzi zakładzie Szczepana Maślakiewicza próśb o włożenie do trumny telefonu mieli już sporo. Od lekarzy, nauczycieli, biznesmenów, a także zwyczajnych robotników. Rodziny tłumaczą, że krewny chciał pozostać z nimi w symbolicznym kontakcie lub po prostu bał się, iż obudzi się w trumnie. – Życzyli sobie tego nie tylko młodzi, ale i starsi. Nie ma reguły – mówi Maślakiewicz. – To nowość, ale przypuszczam, że będzie to coraz popularniejsze – ocenia Gabriela Bąk z zakładu pogrzebowego w Chorzowie.

Moda dotarła do nas z Zachodu. W Irlandii telefony trafiły na pierwsze miejsce elektronicznych przedmiotów zabieranych „na drugi świat”. W Belgii już nawet rodzina pozwała zakład pogrzebowy za to, że komórka zaczęła dzwonić podczas ceremonii i część gości uciekła ze strachu.

– Umieranie się po prostu skomercjalizowało, a wkładanie do trumny komórki to nowy sposób pamiętania o drugim człowieku. Pamięć sprowadza się w tym przypadku do przedmiotu, czyli telefonu – twierdzi prof. Roch Sulima, antropolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. – To także dowód wiary, że możemy kiedyś połączyć ze zmarłym, gdzieś w sieci, w niebie. W tym pozornie żartobliwym geście jest coś głębokiego.

Fajki, wędki i radia

W dawnych czasach zmarłego chowano z całym dobytkiem, bo wierzono, że dzięki temu będzie w innym świecie wiódł życie takie jak na ziemi. Zresztą praktykowali to jeszcze starożytni – w muzeum kairskim przedmioty z grobowca faraona Tutenchamona zajmują kilka ogromnych sal! Dziś też, jak twierdzą właściciele zakładów pogrzebowych, zmarli często życzą sobie, by włożyć im do trumny jakiś przedmiot. Zwykle jest to tradycyjny różaniec z książeczką, której odrywa się okładkę, tak by można ją czytać „na okrągło”. Popularne są też zdjęcia bliskich oraz przedmioty codziennego użytku, takie jak pierścionki, książki, obrączki, zdjęcia małżeńskie, radia, fajki, papierosy, karty do gry, laski, okulary, piersiówki, whisky lub półlitrówki wódki, płyty z ulubioną muzyką czy wędki.

Angelika Swoboda Gazeta Wyborcza