Wielka księżycowa ściema

Jeśli myślicie, że ludzie niewierzący w lądowanie na Srebrnym Globie mają nie po kolei w głowie, to co powiecie o tych, którzy uwierzyli w inną mistyfikację – o wiele bardziej fantastyczną niż lot na Księżyc – wszystko zdarzyło się półtora wieku przed lotem Apollo 11…Cała rzecz rozegrała się w 1835 roku na łamach gazety „New York Sun”. 21 sierpnia zaczęto reklamować przyszły reportaż, a cztery dni później ukazał się pierwszy z serii sześciu artykułów dotyczących niesamowitych odkryć na Księżycu. Miał ich dokonać sir John Herschel, jeden z najbardziej znanych astronomów tamtych czasów, przy użyciu potężnych teleskopów w obserwatorium na Przylądku Dobrej Nadziei. Według artykułu astronom „rozwinął nową teorię fenomenu komet”, „odkrył planety w innych układach gwiezdnych” i „rozwiązał lub skorygował prawie każdy istotny problem z zakresu astronomii matematycznej”. Te fantastyczne zasługi budowały wiarygodność rzekomego odkrywcy i były jedynie preludium do najważniejszego – chodziło oczywiście o… życie na Księżycu. I to inteligentne.

Artykuł opisywał niesamowite, fantastyczne księżycowe zwierzęta: stada bizonów i kóz, niebieskie jednorożce chodzące na dwu nogach, bezogoniaste bobry oraz podobne do kul wodno-lądowe stwory toczące się na brzegach morza. A także sielankową scenerię: rozległe lasy, morza, piękne plaże. Przede wszystkim jednak Herschel zaobserwował ponoć ślady inteligencji. Nie dość, że chodzące bobry miały budować chaty i palić ogniska, to jeszcze powierzchnię luny zamieszkiwali vespertilio homo, podobne do nietoperzy skrzydlate humanoidalne istoty zbierające się wokół świątyń-piramid w liliowym kolorze i o złotych dachach.

Tekst spowodował spore poruszenie i dyskusje, dlatego niektórzy dziennikarze konkurencyjnych gazet próbowali dotrzeć do samego Herschela, który szybko zmęczył się i zirytował tłumaczeniem, że nie tylko nie zaobserwował życia na Księżycu, ale też nie popełnił żadnego z pozostałych przełomowych odkryć mu przypisywanych. Seria artykułów w „New York Sun” była kompletną mistyfikacją. Fikcyjny był też autor tekstu, domniemany towarzysz i uczeń sir Johna, dr Andrew Grant.

Właściwym autorem prawdopodobnie był, choć sam się do tego nigdy nie przyznał, Richard A. Locke, wykształcony w Cambridge reporter, który w owym czasie pracował dla „New York Sun”. Podejrzenia padły na jeszcze dwie osoby: Jeana-Nicolasa Nicolleta, francuskiego astronoma przebywającego wówczas w Ameryce, oraz Lewisa Gaylorda Clarka, redaktora „Knickerbocker Magazine”, jednak ich udział nigdy nie został udowodniony. Celem Locke’a było prawdopodobnie stworzenie sensacyjnej historii, która podreperowałaby sprzedaż gazety, i ośmieszenie pojawiających się wówczas co chwilę dość głupich teorii astronomicznych.

A tych ostatnich naprawdę nie brakowało: zupełnie prawdziwy profesor astronomii z Monachium, Franz von Paula Gruitghuisen, opublikował w 1824 roku artykuł „Odkrycie wielu istotnych śladów po mieszkańcach Luny, a w szczególności jednego z ich kolosalnych budynków”. Oprócz tytułowej rewelacji dowodził w nim, że zaobserwował na powierzchni Księżyca pasma o różnych odcieniach, które według niego świadczyły o bogactwie stref klimatycznych. Innym przykładem był wielebny Thomas Dick, nazywany od tytułu swojej książki „chrześcijańskim filozofem”, który obliczył, że Układ Słoneczny liczy 21 bilionów mieszkańców, a sam Księżyc ponad cztery miliardy. O dziwo dziełka Dicka były bardzo popularne w Stanach Zjednoczonych i miały wielu fanów wśród intelektualistów, zaczytywał się nimi ponoć poeta i filozof, przywódca transcendentalistów Ralph Waldo Emerson.

Nie jest do końca jasne, czy wszyscy czytelnicy uwierzyli w kłamstwo, czy tylko traktowali artykuły jako dobrą zabawę. Wielu świadków mówiło później, że był to temat rozmów numer jeden, również w środowiskach akademickich intelektualistów. Ba, ponoć pewni misjonarze z Massachusetts wyrazili chęć wysłania swoich przedstawicieli, by nawracać i cywilizować ludzi-nietoperzy. Atmosferę nakręcały konkurencyjne dzienniki, które nieco panicznie podeszły do całej sprawy i obrały dwojaką drogę postępowania wobec rewelacji „NYS”. Niektórzy wykazywali się sceptycyzmem i od początku za wszelką cenę dowodzili, że artykuły są jedynie rozrywkową mistyfikacją. Inni jednak udawali, że mają dostęp do oryginalnych prac Herschela i przedrukowywali teksty „NYS”.

A sama gazeta znakomicie na tym wyszła. Jej nakład wzrósł do 15 tysięcy dziennie (a w porywach osiągał nawet 20 tysięcy) i – co najciekawsze – pozostał na takim poziomie, nawet gdy księżycowa gorączka wygasła i chyba każdy przekonał się, że sprawa była mistyfikacją. Doszło do tego dopiero po kilkunastu tygodniach, choć „NYS” sam nigdy nie przyznał się do oszustwa – 16 września zamieścił tylko felieton rozważający taką możliwość, który jednak w wielu miejscach stawiał wręcz przeciwną tezę. A finał całej historii? Jakie jeszcze rewelacje odkryto o ludziach-nietoperzach? Żadnych – w pewnym momencie gazeta po prostu napisała, że teleskop Herschela pozostawiony w ciągu dnia na słońcu zadziałał jak soczewka i spalił laboratorium naukowca.

Fragment z reportażu zamieszczonego 27 sierpnia 1835 roku:

„Of animals, he classified nine species of mammalia… The last resembles the beaver of the earth in every other respect than in its destitution of a tail, and its invariable habit of walking upon only two feet. It carries its young in its arms like a human being, and moves with an easy gliding motion. Its huts are constructed better and higher than those of many tribes of human savages, and from the appearance of smoke in nearly all of them, there is no doubt of its being acquainted with the use of fire. Still its head and body differ only in the points stated from that of the beaver, and it was never seen except on the borders of lakes and rivers, in which it has been observed to immerse for a period of several seconds”.

Jakub Gałka

Źródło: Magazyn kultury popularnej „Esensja”

Direct link