USA: każdy może mieć Kałasznikowa

W Ameryce wygasł zakaz sprzedaży prawie wojskowych wersji takich karabinów jak kałasznikow. Senator Kerry atakuje prezydenta, że „nie zrobił wszystkiego”, by zakaz nadal obowiązywał. Zakaz dobiegł końca. Wstaje słońce! Ofensywna broń półautomatyczna dostępna także dla ciebie! AK-47, uzi, M-14 po specjalnych cenach!Promocja nocna, od północy 13 września!”. Takie ogłoszenie można znaleźć na stronie internetowej sklepu z bronią Fulton Armory z miasteczka Savage w stanie Maryland. Bardzo podobnie reklamują się dziś tysiące sklepów z bronią w całej Ameryce. Na wielu stronach internetowych czas do północy w poniedziałek odliczały sekunda po sekundzie wielkie zegary.

Zakaz sprzedaży „półautomatycznej broni ofensywnej” obowiązywał przez ostatnie dziesięć lat. Znikły też ograniczenia wielkości magazynków do tych i innych karabinów. Do poniedziałku można było sprzedawać tylko magazynki z dziesięcioma lub mniej pociskami. Teraz sklepy z bronią oferują już duże magazynki z kilkudziesięcioma kulami.

Broń dzieli jak aborcja

Posiadanie broni to jedna z żelaznych kwestii we wszystkich politycznych kampaniach w Ameryce. Nie mniej dzieląca społeczeństwo i polityków niż kwestia aborcji czy małżeństw homoseksualnych. Prawo do posiadania broni gwarantuje Amerykanom druga poprawka do konstytucji. Przeciwnicy broni ofensywnej twierdzą jednak, że nie chcą zakazywać prawa do trzymania w domu rewolweru „dla poczucia bezpieczeństwa”. Chodzi im tylko o najgroźniejsze karabiny mogące wystrzelić 30 pocisków w ciągu pięciu sekund, powodujące, że przestępcy coraz częściej są lepiej uzbrojeni niż policjanci.

Zakaz sprzedaży takiej broni przeforsował demokratyczny kongres i podpisał demokratyczny prezydent Bill Clinton w 1994 r. Wówczas wydawało się, że dziesięć lat wystarczy na wprowadzenie kompleksowych, zaostrzonych przepisów o posiadaniu broni. Nic z tego. Potężne lobby zarówno producentów broni, jak i organizacji walczących o prawo do jej posiadania oraz – co najważniejsze – wyborcy w wielu stanach popierający posiadanie broni zapobiegli jakimkolwiek zmianom. W międzyczasie w Kongresie większość zdobyli republikańscy przeciwnicy regulacji, a w Białym Domu zasiadł republikański prezydent, i tak minęło dziesięć lat.

Nie zdążyli odpiąć kabur

W ostatnich tygodniach zwolennicy utrzymania zakazu podjęli wielką kampanię. Na Kapitolu zebrali się komisarze policji z całej Ameryki. A w gazetach ukazały się nawet sygnowane przez nich ogłoszenia. – W tym roku od broni półautomatycznej zginęło już kilkunastu policjantów – mówił kongresmanom Joseph Polisar z Kalifornii, szef Związku Komisarzy Policji.

– Moich trzech kumpli zginęło tak szybko, że nawet nie zdążyliśmy wyciągnąć z kabur naszych pistoletów – opowiadał Michael Collins z komendy w Birmingham w Alabamie. – Popieram prawo Amerykanów do posiadania broni, by się mogli bronić lub polować, ale to jest broń wojskowa!

Według sondaży aż trzy czwarte opinii publicznej jest za utrzymaniem zakazu. Przeciwnicy tego zakazu twierdzą jednak, że pełne dziur i furtek przepisy nie miały praktycznie żadnego znaczenia i wpływu na spadającą szybko w ostatnich latach przestępczość. W sklepach można było bowiem kupić takie półautomatyczne karabiny jak AK-47 czy M-14, pod warunkiem, że były pozbawione „cech wojskowych” (np. składanych rękojeści, wygodnego pistoletowego uchwytu, nakładki do granatnika lub bagnetu oraz tłumików).

– Zakaz wprowadził tylko kosmetyczne zmiany w rodzajach broni, jaką sprzedawaliśmy – mówi „Gazecie” John Monson ze sklepu z bronią U Billa w Minnesocie. – Dziś po jego zniesieniu mieliśmy sporo telefonów. Ludzie niespecjalnie rzucili się, by kupować. Raczej pytali, co jest teraz dostępne. Na nasze wpływy ze sprzedaży zniesienie zakazu będzie miało minimalny wpływ, może 1-2 procent obrotów.

Kerry strzela w Busha

Sprawa wygaśnięcia zakazu oczywiście natychmiast – tak jak wszystko w tym sezonie – stała się tematem kampanii wyborczej. Demokratyczny kandydat John Kerry zaatakował prezydenta Busha, że „nie zrobił wszystkiego”, by zakaz nadal obowiązywał. Kerry stwierdził, że Bush jest pod wpływem wpływowych i bogatych organizacji zwolenników broni, które przekazują miliony na kampanię wyborczą Republikanów.

– Po raz pierwszy od dziesięciu lat morderca albo terrorysta może wejść do sklepu z bronią gdzieś w małym miasteczku i poprosić o kałasznikowa. I usłyszy: proszę bardzo! – mówił Kerry, za radą doradców wyraźnie próbujący w ostatnich dniach agresywniej atakować prezydenta. – George Bush ułatwił pracę terrorystom, a utrudnił policjantom w całej Ameryce!

Na razie nie wiadomo jednak, czy ataki te odniosą skutek. Bush bowiem popierał utrzymanie zakazu i zapowiadał, że jeśli Kongres go przedłuży, to on go podpisze. – Za ustawę odpowiada Kongres, to nie prezydent wyznacza, kiedy odbywają się głosowania – stwierdził rzecznik Busha Scott McClellan.

Kerry twierdzi jednak, że prezydent – gdyby chciał – łatwo mógł wpłynąć na republikańskich kongresmanów, by zakaz przedłużyli.

Marcin Gadziński Gazeta Wyborcza