Fermentacja i destylacja – doskonalenie tych dwóch procesów zmieniło nasz świat na równi z wynalezieniem koła i maszyny parowej. Alkohol towarzyszy ludziom co najmniej od czasu, gdy sześć tysięcy lat temu Sumerowie uwarzyli pierwsze piwo.W Babilonii ok. 3,8 tys. lat temu tylko 40 procent pszenicy i jęczmienia używano do pieczenia chleba, resztę zaś przerabiano na napój rozweselający. Nawet w jednym z pierwszych w dziejach kodeksie praw król Hammurabi kazał wydawać robotnikom dwa litry piwa dziennie. Urzędnikom przysługiwały trzy, a kapłanom pięć.
Już wtedy napoje wyskokowe traktowano jak dar boski, ale też i przekleństwo. Wprawdzie w czasach antycznych potrafiono jedynie wytwarzać słabe wina i piwa, ale nie przeszkodziło to 32-letniemu Aleksandrowi Macedońskiemu zapić się na śmierć – opis jego zgonu odpowiada przebiegowi ostrego zapalenia wątroby, przydarzającego się alkoholikom. Zdobywca świata był znany z urządzania wielodniowych pijatyk organizowanych ku czci boga wina i ekstazy – Dionizosa.
Tegoż boga, pod imieniem Bachus, przejęli od Greków Rzymianie. A jak często oddawali mu cześć, świadczą kolejne kodeksy karne, poświęcające wiele miejsca przestępstwom popełnianym pod wpływem alkoholu. Nie zmieniło tego chrześcijaństwo. Przeciwnie, wino zyskało status napoju prawie świętego – bez niego nie sposób odprawić mszy.
Związek ludzi i alkoholu próbował zerwać prorok Mahomet, zabraniając picia pod jakąkolwiek postacią. Jednak w IX wieku to właśnie arabscy uczeni znaleźli sposób na produkcję wysokoprocentowych napojów z wina, ryżu oraz żyta. Samo słowo „alkohol” również pochodzi z języka arabskiego.
W Europie sztukę destylacji rozpowszechnili mnisi. W XIII w. filozof Raimund Lullus wódkę nazwał „ostatnim pocieszycielem ciała ludzkiego”. Przylgnęła do niej też nazwa aqua vitae – woda życia (stąd okowita).
Początkowo wódkę traktowano jak lekarstwo, a wyrabiali ją aptekarze. Krakowscy mistrzowie w XIV w. wytwarzali 72 gatunki ziołowych wódek, każda na inną chorobę. Tymczasem polski szlachcic nadal pił głównie piwo (ok. 2,5 litra dziennie!). W menu zastąpiło ono wodę i mleko. Na czasy Zygmunta Augusta przypadają natomiast pierwsze antyalkoholowe akcje państwa. W 1551 r. burmistrz, rajcy i przedstawiciele cechów rzemieślniczych miasta Biecz uchwalili, że zrywają ze zwyczajem wybierania władz miejskich pod wpływem alkoholu.
W XVII w. wraz z degeneracją ustroju Rzeczypospolitej nastąpił też upadek obyczajów elit rządzących. W pamiętnikach Albrecht Radziwiłł opisał narady u króla Władysława IV, na które senatorowie przychodzili kompletnie pijani. Z powodu upicia się dużej liczby posłów zerwano obrady Sejmu w 1643 r. Sto lat później w Polsce im więcej ktoś pił, tym większy budził szacunek. W „Opisie obyczajów” Jędrzej Kitowicz wspomina o Adamie Małachowskim – magnacie, który na siłę poił swych gości z olbrzymiego kielicha. Jeśli ofiara nie potrafiła duszkiem wypić go do dna, piła następną kolejkę i tak do skutku. „Wielu albowiem ludzi zalanych winem poumierało, niektórzy nawet w jego domu, zasnąwszy raz na zawsze snem śmiertelnym” – odnotował Kitowicz.
W Europie z czasem zaczęło funkcjonować powiedzenie „Pijany jak Polak”. Mało kto pamięta, że pierwszy wykrzyczał te słowa w przypływie podziwu Napoleon Bonaparte, gdy w wąwozie Somosierra 125 szwoleżerów rozbiło w pył 10 tys. hiszpańskich powstańców, broniących drogi na Madryt. Cesarz podziwiał Polaków za to, że wiedzieli, ile przed bitwą wypić, by stłumić strach, ale równocześnie trzymać się mocno w siodle.
Wraz z XIX-wieczną rewolucją przemysłową w wielkich miastach Europy gwałtownie rosła konsumpcja wódek. Wtedy też uczeni odkryli, że można się uzależnić od tego napoju. Alkoholizm jako chorobę zdefiniował i opisał w 1849 roku Szwed Magnuss Huss.
W tymże roku statystyczny Francuz wypił aż 51 litrów czystego spirytusu (w 1904 r. już dwa razy tyle). W latach 70. XIX w., gdy moda na pijaństwo dotarła na wieś, we Francji, Wielkiej Brytanii i Niemczech zaczęto organizować wielkie kampanie antyalkoholowe. Ale były też kraje zadowolone z rozwoju sytuacji: „Zaobserwowany raptowny wzrost konsumpcji alkoholu nie jest nieszczęściem, ale dowodem dobrego samopoczucia społeczeństwa” – donosiło w 1904 r. carowi rosyjskie ministerstwo finansów, które z akcyzy czerpało rocznie 200 mln rubli – czyli prawie tyle, ile kosztowało utrzymanie imperialnej armii.
Ukoronowaniem zmagań z alkoholem była prohibicja, którą w 1920 r. wprowadziły Stany Zjednoczone i Norwegia. W obu krajach efekt był ten sam: rozwój bimbrownictwa, wzrost przestępczości i przemytu. Dlatego Norwegia wycofała się z niej już w 1926, a USA w 1933 roku.
Po II wojnie światowej w krajach wysoko rozwiniętych struktura i wielkość spożycia alkoholu stopniowo powróciły do modelu sprzed XIX w. Statystyczny Francuz w latach 90. XX wieku znów wypijał rocznie nie więcej niż 18 litrów czystego spirytusu. Jednak mimo spadku spożycia można być pewnym, że związkowi ludzi i alkoholu rozwód nie grozi.
Andrzej Krajewski Newsweek