Teściowa to zło

W minionych stuleciach stare kobiety, które nie mogły już rodzić dzieci i stawały się zrzędliwe, oskarżano o czary i palono na stosie. Dziś wielu zięciów i synowych robi podobnie – oskarża o czary, różnica polega na tym, że nie ustawiają stosów przed blokami i na podwórkach.– Twoja teściowa zginęła w wypadku?
– Tak, poszła do piwnicy po kartofle i skręciła sobie kark.
– O Boże! I co zrobiliście?
– Spaghetti!
To jeden z tysięcy dowcipów o instytucji znienawidzonej bardziej niż podatki i przymusowa służba wojskowa. Teściowa jest przedmiotem drwin, ale także poważnych obaw. Jest to bowiem istota zdolna do wszystkiego, która walczy w obronie swojej dominującej pozycji i przez to właśnie stać ją na rzeczy najgorsze.

– Nie wsypywała mi cyjanku do zupy – mówi Grzegorz – bo już bym nie żył, ale robiła mi kawę z pięciu łyżeczek. Pokłóciłem się z nią o to kilka razy, ale już nie piję u niej kawy. Ona wie, że kiedyś chorowałem na serce i nie mogę się forsować. Robi to specjalnie, bo ma nadzieję, że przy którymś kolejnym kubku nie wstanę. Będzie znowu miała swoją córeczkę tylko dla siebie.

Rządzi nią atawizm

W świetle najnowszych badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Giessen w Niemczech teściowa rzadko atakuje zięcia. Najważniejszym obiektem jej agresji jest synowa. Powód jest oczywisty: ona chce jej odebrać ukochanego synka, chce przejąć nad nim władzę. W ogromnej liczbie przypadków syn staje po stronie mamy albo uważa, że taka rywalizacja kobiet o jego względy jest czymś, co dodaje mu męskości i uroku. Postawa taka jest najbardziej chyba znienawidzonym przez kobiety męskim zachowaniem.

– Mój mąż uważał, że wszystko, co powie jego mamusia, jest święte – mówi Iwona. – Dochodziło do tego, że nie mogłam przewijać naszego dziecka ani chodzić z nim na spacer, bo robiłam to źle. Nie mogłam uprawiać ogródka przed naszym domem, bo nie miałam o tym pojęcia. Zbuntowałam się, kiedy próbowali oboje położyć łapę na moim koncie. Nie było łatwo. Ona chciała mnie bić, a mój mąż ją uspokajał i mówił, żeby mi wybaczyła tę bezczelność. Nie wiem, dlaczego się nie rozwiodłam z tym dupkiem.

Prócz bezpośrednich ataków na synową do ulubionych metod, którymi posługują się teściowe, próbując zdobyć lub utrzymać władzę nad rodziną, należy manipulacja dziećmi. Niejedna matka zostawiała swoje dzieci pod opieką teściowej i szła na cały dzień do pracy, po to by po wielu miesiącach skonstatować, że dziecko nie tylko nie chce się do niej przytulać, ale wręcz się jej boi.
– Moja córeczka po długich miesiącach spędzonych w towarzystwie babci powiedziała kiedyś do mnie: pierdolona mama – opowiada Adriana. – Nie wiedziałam, co zrobić, łzy napłynęły mi do oczu. Kiedy próbowałam się rozmówić z teściową, ona udawała, że nic się nie dzieje. Twierdziła nawet, że to przez to, że zaniedbuję dziecko.

Agresja teściowej wobec synowej ma według niemieckich naukowców podłoże psychologiczne, które ukształtowało się w bardzo odległej przeszłości, w czasach gdy gatunek ludzki bezwzględnie walczył o przetrwanie. Przemierzające otwarte równiny hordy osobników homo sapiens walczyły między sobą o to, czyja pula genów przetrwa, a czyja zginie. Mężczyźni zapewniali przetrwanie swoim genom, zapładniając jak największą liczbę samic. Było to łatwe i przyjemne. Kobiety, aby mieć pewność, że ich geny zostaną przekazane dalej, musiały się opiekować dziećmi, tak by dorosły one w bezpieczeństwie i zdrowiu. Było i jest to zadanie wyczerpujące, długotrwałe, wywołujące ogromne stresy i napięcia.

Kobieta właściwie tylko w jednym przypadku miała i ma całkowitą pewność, że wnuk jest rzeczywiście jej wnukiem: kiedy chodzi o dziecko córki. Babcia takiego dziecka próbuje zawładnąć nim i „dać mu wszystko co najlepsze”, nie licząc się z niczym i z nikim. W przypadku kiedy babcia opiekuje się dzieckiem syna, sytuacja jest odwrotna: niepewność, czy dziecko jest jej wnukiem, wywołuje szereg negatywnych zachowań, które ujawniają się w gwałtownych konfliktach z synową. Konflikty te nigdy lub prawie nigdy nie dotyczą meritum, czyli pytania, czyje to dziecko, a prawie zawsze ocierają się o absurd. Wojnę wywołuje się o nieumyty kubek, źle ustawione książki na półce lub cokolwiek. W rzeczywistości chodzi o coś o wiele poważniejszego – o coś, co niejedna teściowa potrafi wykrzyczeć swojemu synowi w twarz, kiedy jego żona akurat jest gdzie indziej i nie słyszy: Ta suka jest zdolna do wszystkiego! Czy tego nie widzisz?!

Koniec tradycyjnej rodziny

Taka interpretacja zachowań teściowych ma uzasadnienie, ale nie musi wyjaśniać wszystkiego. Równie dobrze można postawić tezę, że permanentny kryzys w stosunkach synowa – teściowa lub po prostu młodzi – starzy spowodowany jest tym, że w świecie, który zmienia się błyskawicznie, rola dziadków jako życiowych doradców obdarzonych mądrością skończyła się definitywnie. Kłótnie i walki między domownikami w różnym wieku spowodowane są więc próbą odbudowania tradycyjnej relacji rodzinnej, która przez stulecia sprawdzała się w rodzinach wielopokoleniowych.

– Nie wiem, co jest dokładnie przyczyną złych relacji pomiędzy synową a teściową – opowiada Magda. – Wiem, że kiedy zbliża się termin jej odwiedzin u nas w domu, dostaję gęsiej skórki, nie potrafię skupić się na niczym, biegam po domu, sprzątam i poprawiam wszystko, by wyglądało idealnie, choć i tak jest idealnie. Każda wizyta kończy się kłótnią między nią a mną. W czasie, kiedy wrzeszczymy na siebie, mój mąż i teść siedzą cicho i udają, że nic się nie dzieje. Jakby ich to nie dotyczyło. Kiedy wreszcie rodzice męża wychodzą, czuję wielką ulgę, ale wiem, że za miesiąc będę przeżywała to samo, bo oni wrócą.

W całym tym rodzinnym galimatiasie postacią pozostającą całkowicie w cieniu jest teść. Nie ma dowcipów o teściach, a jeśli już słyszy się jakieś historie, to o tym, że teść jest sympatycznym pierdołą albo osobnikiem tak bezbarwnym, że nie można odróżnić go od ściany.
– Mój teść jest inny – mówi Maciek. – To monstrum, teściowa jest za to aniołem i bardzo przez niego cierpi. On potrafi wyrzucić ją z domu i nasprowadzać sobie panienek z agencji, albo ot tak podjechać pod dom taksówką z jakąś panią, którą właśnie poznał. Teściowa prawie cały czas spędza u nas, ale nie ma odwagi się rozwieść. Mówi, że jest na to za stara. On za to uważa się za młodzieniaszka. Moja żona boi się go panicznie.

Kamil Łukowski, www.o2.pl