Stylowe czy… stylonowe?

Wprowadzić mundurki! – to hasło elektryzuje wszystkich uczniów i ich rodziców. Bo mundurek to dyscyplina i równość, ale i… ograniczenie wolności.– Koszmar w szkole (…) polega na tym, że oglądanie cudzego łona lub biustu naprawdę nie jest apetyczne – mówi nauczycielka angielskiego z poznańskiego gimnazjum. Ciuchy, jakie nosi młodzież, są pierwszym powodem proponowanego ujednolicenia strojów. Próby wprowadzenia mundurków z lepszym lub gorszym skutkiem prowadzone są od kilku lat, ale teraz znalazły się w projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Przygotował ją resort edukacji pod przewodnictwem Romana Giertycha.

Co na to młodzież? W sondzie przeprowadzonej w lesznieńskim ogólniaku głosy rozkładają się niemal po równo: 44% jest za, 48% – przeciw. Zadziwiająco wysoka liczba uczniów jest obojętna – aż 8%! – Uczyniłoby to z nas bardziej snobistyczną szkołę, wyróżnialibyśmy się mocno, na ulicy od razu byłoby widać, kto jest z jedynki, bo nie sądzę, żeby uczniowie przebierali się w szkole – argumentuje jeden z uczniów.

Stylowe czy… stylonowe?

Przeciwnicy na pierwszym miejscu wymieniają obawę o estetykę mundurków. Niektórzy pamiętają jeszcze stylonowe fartuchy, jakie musieli nosić ich starsi koledzy „za komuny”. Tylko białe kołnierzyki odróżniały uczniów od robotników i woźnych. Fartuchy były brzydkie, elektryzowały się i miały jeden kolor – nudny, powtarzający się granat. Dyrekcja i nauczyciele są przecież „100 lat za Murzynami” w modzie młodzieżowej. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że każą nosić stroje niewiele się różniące od tamtych znienawidzonych drelichów lub stylonów.

– Wystarczyłaby sama górka, jakaś marynarka. Gdyby była ładna, ciemnozielona, to jestem za – mówi uczennica z Leszna. I od razu czeka ją riposta koleżanki: – A ja nie chcę ciemnozielonego… ja chcę białe w fioletowe ciapki i żółtą kratkę… i co teraz?. Spór wydaje się trudny do rozwiązania. – Nie popadajmy w skrajności. Fajna koszulka polo, np. biała z logo szkoły po lewej stronie i np. granatowa bluza z logo na plecach i mniejszym z przodu po lewej naprawdę nie jest złą rzeczą – przekonuje anglistka, która sama zaproponowała mundurki w swoim gimnazjum i dodaje: – Na targach edukacyjnych rodzice przyjęli je entuzjastycznie. Patrzono na naszą szkołę z podziwem.

Anglistka idzie dalej w swoim pomyśle: – Nauczyciele też by mogli… mogą sobie nawet w szkole zmieniać strój, jeśli nie chcą w tym do domu wracać, ale to nie jest złe: masz dwie ciemne bluzy na zmianę, dajesz przykład dzieciakom, że to nie hańba czy wstyd tylko duma, a poza tym masz mniejszy problem z wyjściem do pracy! – dodaje żartobliwie.

Uczniowie boją się jednak utraty indywidualności: – A może biało-czarne pasiaki i każdy dostanie swój numerek identyfikacyjny? – ironizują. – A ja chcę mieć jeszcze kod kreskowy na prawej ręce, troszkę poniżej łokcia. Nie będzie już możliwości wyróżniania się słodkim kolorem różowym czy metalicznie czarnym. Ale nadal pozostaną fryzury, biżuteria – pole do popisu dla przedstawicieli różnych subkultur.

Na świecie

Na Zachód patrzymy z podziwem i zachwytem. Dlaczego nie brać przykładu z elitarnych szkół? – Najlepsze szkoły na świecie mają mundurki. Szkoły prestiżowe, do których walą drzwiami i oknami i nikt się tam nie pyta dlaczego, po co, bo ja mam inne widzimisię – mówi anglistka. Chyba najdłuższą tradycję mundurkową ma Anglia. Tam każda szkoła proponuje uczniom określony krój i kolor, łącznie z lamówkami i sznurówkami. W Szkocji uczniowie muszą nosić ciemne bluzy i białe koszule, za to mają prawo do nieograniczonej ilości biżuterii. W Irlandii większość uczniów nosi mundurki, a na domiar „złego” chodzi do szkół niekoedukacyjnych! W Australii każda szkoła wybiera dla uczniów zunifikowany ubiór. Noszą też mundurki niektórzy uczniowie ze Stanów Zjednoczonych, Japonii czy Chin. W Niemczech czy Czechach zarzucono mundurowanie uczniów, może dlatego polscy uczniowie, pozbawieni bliskich przykładów, wciąż się przeciwko temu buntują?

Elitarność

Są jednak szkoły, gdzie uczniowie sami wychodzą z propozycją noszenia mundurków. – Mundurki, które nosimy na co dzień sprawiają, że czujemy się równi. Każdy może znaleźć tu zrozumienie, tolerancję i prawdziwą przyjaźń – mówi uczennica szkoły im. ks. Jana Długosza we Włocławku. O chęci noszenia mundurków decyduje potrzeba identyfikacji ze szkołą. Żeby tak było, szkoła musi być elitarna, szczególna, taka, żeby uczniowie chcieli poza jej murami manifestować przynależność do tej wyjątkowej społeczności. I nosić mundurki z dumą. Ale to nie mundurki spowodują, że szkoła będzie elitarna, tylko odwrotnie. Trzeba pamiętać, że na renomę gimnazja i licea pracują latami. I tu koło się zamyka, bo emblematy szkoły na mundurkach pełnią też funkcję marketingową. – W dobie, gdy szkoły muszą się ostro reklamować, to to jest całkiem niezły gadżet reklamowy – podsumowuje anglistka z Poznania.

Warto też zwrócić uwagę, że jednolite stroje uczniów zwiększą ich bezpieczeństwo. W szkole, na korytarzu od razu będą zauważani goście. Rodzice, ale też dilerzy czy złodzieje. Zdaniem ministra Giertycha uczniowie poza szkołą będą się lepiej zachowywać, bo łatwiej będzie ich zidentyfikować. Czy jednak nie brzmi to to wszystko zbyt bajkowo – dzięki mundurkom młodzież będzie grzeczna i bezpieczna?

Kto za to zapłaci?

Najczęstszym argumentem przeciw są koszty takich strojów. – Nie wiem, jakie to miałoby być rozwiązanie; czy każdy w swoim zakresie czy szkoła, ale jak wiemy, nie każdy może sobie na wiele pozwolić – taka jest prawda. A o szkole to nie ma co wspominać, bo nawet na papier toaletowy czasami brakuje – argumentuje uczeń lesznieńskiej szkoły. Ale takie stanowisko oburza nauczycielkę z Poznania: – Koszt? A co, ubrań nie kupują? Bluzy z napisami „bad dog” lub inne idiotyzmy, których znaczenia nawet rodzice nie znają, są OK? Albo z liściem marychy na plecach czy czapce? Rodzic kupuje dziecku i dziecko zasuwa w tym do szkoły – zastanawia się.

Emilia Kulpa / www.o2.pl