Słodka historia

Psują zęby, tuczą, są chemiczne, mdłe i niezdrowe – kiedy kończymy podstawówkę, na słodycze zaczynamy patrzeć krytyczniejszym okiem, co nie zmienia faktu, że wciąż są one w czołówce ludzkich słabości.Jedząc lizaka nawet nie myślimy o tym, że za tym prostym, pospolitym cukierkiem stoi wynalazca i długa historia.

Podstawą wszystkich słodyczy jest ten składnik spożywczy, który nadaje im charakterystyczny smak – cukier. Ostatnio zastępowany sztucznymi słodzikami, ma bardzo wiele odmian – trzcinowy, buraczany, brązowy, puder, waniliowy… Jest też odpowiedzialny za przyrost masy ciała oraz szkodzi zdrowiu, dostarcza nam jednak niezbędnej energii. A kiedy dodamy do cukru wody, powstać może coś zupełnie wyjątkowego.

Wata cukrowa to kleisty, puchaty produkt, który składa się w 100% z cukru. Przygotowanie waty jest bardzo proste i nie wymaga wiele czasu. Cukier topiony jest do momentu aż stanie się płynny, następnie dzięki wirującemu elementowi maszyny karmelowe krople wydostają się przez małe dziurki na zewnątrz. Tężeją w powietrzu, dzięki czemu tworzą się cieniutkie, słodkie nitki. Nitki łapane są na patyczek i po pewnym czasie przekształcają się w okrągłą poduszkę. Pomysł na produkcję tego artykułu przypisuje się trzem Amerykanom – jeden z nich, Thomas Patton rozpowszechnił swój patent wśród dzieci, serwując watę podczas występów cyrkowych.

Następne w kolejce są cukierki. Ich odmiany zależą od procesu, jakiemu cukier zmieszany z wodą jest poddawany.
Im wyższa temperatura, tym cukierek jest twardszy, im niższa – tym łatwiejszy do pogryzienia. Kolor i smak zależą tylko od tego, ile dodano barwników i syntetycznych aromatów. Ponoć istnienie cukierków zawdzięczamy genialnym Egipcjanom, którzy wytworzyli je jako pierwsi.

Podobny schemat produkcji funkcjonuje przy wytwarzaniu lizaków – cukier wymieszany z syropem jest następnie podgrzewany do takiej temperatury, aby uzyskany produkt był twardy. Następnie formowany jest kształt główki, zazwyczaj okrągły. Na końcu dodaje się patyczek i studzi przed zapakowaniem. Wzmianki o lizakach pojawiają się w dziewiętnastowiecznej literaturze Charlesa Dickensa, ale za wynalazcę cukierków na patyku uznaje się George’a Smitha. W 1908 roku umieścił on słodką kulkę na patyku, aby łatwiej było ją zjeść. Nazwa pochodzi od ulubionego konia wyścigowego Smitha – Lolly Pop. Na początku nazwa była opatentowana, później jednak przyjęła się we wszystkich markach. Pierwsze maszyny produkowały 40 lizaków na minutę, teraz powstaje ich 5900 w tym samym czasie.

Nowszym odkryciem są żelki, które wynaleziono w Europie, a konkretnie w Niemczech. Osobą, która powołała do życia żelkowego misia był mieszkaniec Bonn, Hans Riegal. Pierwszy produkt powstał w 1922 roku i został nazwany „tańczący miś”. Riegal produkował od tej pory znane na całym świecie żelki pod nazwą Haribo, która jest akronimem od Hans Riegal Bonn.
Wynalazek Niemca był pierwszym artykułem spożywczym, na którym oparto w film rysunkowy. Wytwórnia Disneya stworzyła rodzinkę Gumisiów, które dopingowane sokiem z gumijagód potrafią dokonać niemożliwego – skakać, biegać i co najważniejsze – bronić się przed księciem Igthornem i jego wiernymi Ogrami.
Do produkcji żelków stosuje się o wiele więcej składników, z których najważniejszym jest żelatyna. Najciekawszym elementem procesu powstawania żelkowych postaci jest wykonywanie projektu formy, z której odlewane są miniaturowe miśki, dżdżownice czy ludziki.

Najdłuższą, bo liczącą sobie dwa tysiące lat historię mają ziarna kakaowe – pijali je już Majowie i Aztekowie, nazywając napojem bogów, ale dopiero Europejczycy wiedzieli co z nimi zrobić, żeby zadowolić cały świat. W roku 1847 za sprawą angielskiej firmy powstała pierwsza tabliczka czekolady, 30 lat później Szwajcar Daniel Peter dodał do czekoladowej masy mleko i od tej pory można mówić o istnieniu czekolady mlecznej.

Szwajcaria na zawsze będzie wiązana z czekoladą, watą cukrową, cyrkami i odpustami, żelki w klasycznej postaci będą przypominać misie, a mówiąc o lizakach Amerykanie z Anglikami będą przywoływać imię pewnego wyścigowego konia. Tak było kiedyś i tak będzie już do końca świata.

Janka Pomianowska/o2.pl