W turystycznym raju nad Adriatykiem narodziło się nowe państwo – Czarnogóra – gospodarczy tygrys Bałkanów czy pralnia pieniędzy rosyjskiej mafii?Pogrzeb federacji jugosłowiańskiej był imprezą wesołą. Uśmiechnięte twarze dziewczyn na tle złoto-czerwonych flag czarnogórskiej monarchii, trąbiące samochody na ulicach Podgoricy i knajpy lejące za darmo wódkę do białego rana. Tak w ubiegły weekend Czarnogórcy cieszyli się z niepodległości odzyskanej po niemal 90 latach w granicach Jugosławii. Ale nie wszyscy.
Za rozwodem z Serbią była skromna większość – 55,4 procent głosujących – jednak przeciw głosowało 45 procent. Przewaga kampanii „Tak” była wystarczająca, by plebiscyt uznała Bruksela. – Musimy pogratulować tego wyniku – mówił Javier Solana, szef europejskiej dyplomacji. W milczeniu przeżuwała przegraną proserbska mniejszość w Podgoricy wystraszona groźbą utraty opieki medycznej i bezpłatnej oświaty, którą dotychczas fundował Belgrad.
Kameleon Milo
Na Bałkanach narodziło się 193. państwo świata i zniknął ostatni ślad po federacji jugosłowiańskiej. W latach 90. z objęć zdominowanej przez Serbię byłej Jugosławii wyrwały się Słowenia, Macedonia, Bośnia i Chorwacja. Dwie ostatnie zapłaciły za to krwawą wojną. U boku Serbii walczyła z nimi także Czarnogóra. To jej żołnierze niszczyli chorwacki Dubrownik, za co kajał się potem rządzący krajem od 16 lat charyzmatyczny premier Milo Djukanović – niegdyś wierny sojusznik Slobodana Miloszevicia, od 1997 roku jego zażarty wróg.
Pierwszy raz drogi Czarnogórców i Serbów rozeszły się na dobre, kiedy samoloty NATO zaatakowały Serbię w związku z kryzysem w Kosowie. Wówczas premier Djukanović ogłosił, że nie ma nic wspólnego z „serbską wojną”. Zachód obsypał nowego sojusznika deszczem euro i długo przymykał oko na lewe interesy Czarnogóry łamiącej sankcje przeciwko Belgradowi. Od 2002 roku Serbia i Czarnogóra rozluźniły federację – zachowały wspólną politykę zagraniczną i obronną, ale były to już dwa różne państwa.
W Belgradzie króluje dziś postsocjalistyczna biurokracja i płaci się dinarami. W Podgoricy obowiązującą walutą jest euro, a warunki gry dyktują biznesmeni – mogą tu łatwo zakładać firmy i płacić niskie podatki. Czarnogóra chciałaby jak najszybciej, do 2010 roku, wejść do UE. Serbowie utrudniali negocjacje z Brukselą, zwlekając z wydaniem Hadze zbrodniarzy wojennych, „patriotów” takich jak Ratko Mladić, kat ze Srebrenicy.
Czarę goryczy przelała kuriozalna awantura o to, kogo posłać na konkurs Eurowizji. Serbowie oprotestowali wybór czarnogórskiej grupy No Name, która wygrała eliminacje. W rezultacie z federacji jugosłowiańskiej do Aten nie pojechał nikt.
Monako nad Adriatykiem
13 lipca, kiedy Czarnogóra zapewne proklamuje formalnie niepodległość, na budynkach zatknięta zostanie uroczyście historyczna flaga monarchii. Ale cena za całkowitą niepodległość będzie słona – Serbia dopłacała do Czarnogóry. Młode państewko walczące z korupcją i bezrobociem będzie zdane bardziej na własne siły. Dlatego bardzo liczy na armię 700 tysięcy turystów, których chce co roku ściągnąć nad Adriatyk. Jedna z kampanii reklamowych Czarnogóry w telewizji CNN pokazuje malownicze góry, lasy pokrywające połowę terytorium i piękne plaże (zepsute często przez wystawione na wybrzeżu wille rosyjskiej mafii).
44-letni Djukanović od kilku lat skutecznie przyciąga zagraniczny kapitał rekordowo niską dziewięcioprocentową stopą podatkową, ale jego państewko będzie zapewne przez lata zależne od MFW i Banku Światowego. Gorzej, że niskie podatki przyciągają masowo brudny kapitał, przede wszystkim z Rosji. Od końca wojny bałkańskiej liberalne państewko stało się dla bogaczy ze Wschodu wygodną pralnią pieniędzy, swoistym Monako nad Adriatykiem.
Mafia kupuje wille i hotele, a rosyjskie firmy spod ciemnej gwiazdy uczestniczą w prywatyzacjach czarnogórskich przedsiębiorstw państwowych. – Gdyby Putin zdecydował się znacjonalizować którąś z inwestujących tu firm, mogłoby się nagle okazać, że Rosja jest właścicielem połowy Czarnogóry – mówiła w rozmowie z „The Economist” publicystka z Podgoricy Milka Taić.
Premier w szarej strefie
„Monakizacja” Czarnogóry odbywa się nie bez udziału władz. Włosi prowadzą przeciwko Djukanoviciowi śledztwo w związku z przemytem papierosów, a prasa w Belgradzie twierdzi, że bogaty premier Czarnogóry ukrył zyski na tajnym koncie w szwajcarskim banku. Dziennikarstwo śledcze staje się w Podgoricy coraz bardziej ryzykowną profesją. W 2004 roku przez miasto przeszedł pochód pogrzebowy zamordowanego reportera Duska Jovanovicia z gazety „Dan”. Napisy na transparentach oskarżały premiera: „Milo morderca”.
Wcześniej Czarnogórą wstrząsnęła afera z luksusowym burdelem, w którym zabawiała się elita rządowa. Podgorica to jeden z punktów przerzutu seksualnych niewolnic na zachód Europy. Za udział w tym procederze aresztowano wiceprokuratora republiki.
Nowe państwo czarnogórskie pozbawiło Serbów dostępu do Adriatyku. Warunki finansowe tranzytu to as atutowy premiera Djukanovicia w rozwodowych negocjacjach z Serbią. Serbscy politycy boją się, że w ślad za 700 tysiącami Czarnogórców niepodległość wybiorą dwa miliony mieszkańców Kosowa, krainy, którą nacjonalistyczna mitologia opiewa jako historyczną kolebkę Wielkiej Serbii, choć dziś zamieszkują ją w większości Albańczycy.
Jak filigranowa Czarnogóra przetrwa w środku Bałkanów? – Malta i Luksemburg są mniejsze od nas, a dają sobie radę i przystąpiły do Unii – mówili dziennikarzom optymiści świętujący niepodległość.
Marek Rybarczyk Przekrój