Portrecista Auschwitz

Martwa cisza przez kilka chwil, a następnie niepewne oklaski zaskoczonej i zszokowanej publiczności – to pierwsze reakcje na film „Portrecista”, poświęcony fotografowi z obozu w Auschwitz. Jego przedpremierowy pokaz odbył się w warszawskim kinie Muranów. Film w reżyserii Irka Dobrowolskiego TVP1 pokaże jutro 24 stycznia o godzinie 22.55.Film opowiada historię Wilhelma Brasse, przedwojennego fotografa portrecisty, który w okresie okupacji pod okiem SS prowadził fotograficzną dokumentację obozu Auschwitz od jego powstania do ewakuacji.

– Mam ogromny honor zaprosić państwa na spotkanie z człowiekiem, którego zdjęcia są we wszystkich, mówiących o II wojnie światowej, książkach i encyklopediach świata, a które zawsze uchodziły za anonimowe – powiedział autor filmu Irek Dobrowolski, zapowiadając projekcję.

Brasse jest wnukiem austriackich kolonistów. Fotografia była jego życiową pasją, a jej tajniki – techniczne i artystyczne – poznał już przed wojną. Pracował w dużym atelier przy głównej ulicy Katowic, gdzie słynął z pięknych portretów.

Brasse trafił jako więzień do Auschwitz za odmowę podpisania Reichslisty. Przyjechał tam w jednym z pierwszych transportów. Włączono go do specjalnego komando rozpoznawczego Wydziału Politycznego – zwanego obozowym Gestapo. Fotografował to co mu kazano: pracę więźniów, prywatne spotkania oficerów SS z ich rodzinami, doświadczenia medyczne i przede wszystkim policyjne portrety więźniów do kartotek.

Obecny na pokazie 89-letni Wilhelm Brasse powiedział, że podczas pobytu w obozie wykonał ok. 50 tys. zdjęć. Większość z nich to portrety więźniów, ale zmuszany był też do fotografowania ofiar pseudomedycznych eksperymentów obozowych lekarzy, m.in. doktora Mengele.

– Po wojnie nigdy już nie potrafiłem wrócić do fotografii, wspomnienia jakie wywoływało w mojej pamięci robienie zdjęć, były zbyt okrutne – mówił. Po wojnie obozowy dokumentalista z Auschwitz zajmował się produkcją plastikowych opakowań do wędlin.

– Do dziś sam nie jestem w stanie uwierzyć, że wszystko to co przeżyłem, to moje własne życie. Film jest zresztą jedynie niewielkim fragmentem opowieści o tym co mnie spotkało: dwukrotnie przebyty tyfus plamisty, choroba głodowa, wyrzeczenie się Boga i przeklęcie matki za to, że mnie urodziła – powiedział Brasse.

Reżyser filmu, Irek Dobrowolski powiedział, że przygotowanie materiału do filmu trwało około 10 lat. Sama opowieść bohatera dokumentu zapisywana była przez 10 dni, a reżyser starał się, aby koncentrowała się wokół wydobytych z archiwów zdjęć autorstwa Wilhelma Brasse.

– Bardzo bym chciał, aby mój film dotarł do młodzieży szkolnej, myślę, że jest w nim ta sama prawda którą w swoich obozowych opowiadaniach zapisał Borowski – powiedział reżyser.

www.tvp.pl