W Polsce system opieki nad młodocianymi przestępcami i karania ich zmienił się w hodowlę dorosłych kryminalistów – rząd, zamiast zmieniać system, zachowuje się tak, jakby sam grypsował: chce gnoić i łamać tych, którym powinien pomóc.Samochodzik i Kaczor z rozrzewnieniem wspominają pogotowie opiekuńcze. – Wychowki dawali zakolorować. Kto chciał, mógł mnie odwiedzić. Nie to co tutaj – narzeka Kaczor, 15-letni złodziej. Mówiąc „zakolorować” ma na myśli „zapalić jointa”. A „tutaj” to warszawska izba dziecka, którą można też określić jako areszt dla młodzieży od 13. do 21. roku życia. Czekają w nim na konwój do „schronu” (schroniska dla nieletnich) lub „poprawu” (zakładu poprawczego).
Izba dziecka to wyższa liga. Nie ma w niej przypadkowych dzieciaków i mieszanki ofiar z przestępcami jak w pogotowiu opiekuńczym. Ma to swoje konsekwencje – aby być wyżej w hierarchii izby, trzeba być jeszcze „lepszym”. Kaczor i Samochodzik ze swoimi włamaniem oraz kradzieżą są pośrodku i muszą się pilnować. – Wkurwia mnie to czasem, bo gad [strażnik – red.] mówi, że da ci zajarać, jak pomożesz mu coś zrobić. A pomóż mu sprzątać, to zaraz cię inni zaczną frajerem nazywać. Przecież sprzątasz, żeby zajarać – oburza się 15-latek.
W izbie dziecka obowiązuje rygor: jednakowe zielone piżamy jako odzież dzienna, pobudka o 8, cisza nocna od 21. I pięć godzin czasu wolnego w ciągu dnia. System nagród i kar – telewizor i okratowana izolatka. Mnisze sypialnie z białymi ścianami, ciasne korytarze i duszne powietrze.
Właśnie do izby dziecka trafili podejrzani o doprowadzenie do samobójstwa 14-letniej Ani z gdańskiego gimnazjum. Media informowały, że w izbie nastolatki przestały być pewne siebie i sprawiały wrażenie przerażonych. Internauci na forach nie ukrywali zadowolenia. A Kaczor zapytany, co jego zdaniem dzieje się w miejscu, gdzie skierowano „gwałcicieli”, odpowiada bez zastanowienia: – Strzał w mordę na wejściu i jechanie [gnębienie – red.] przez cały czas. Za majty [gwałt – red.] nie ma życia.
Gnoić słabszych
Kolejność – w zależności od wagi przestępstwa – jest taka: pogotowie opiekuńcze, izba dziecka, schronisko dla nieletnich, poprawczak.
Pogotowie opiekuńcze przeznaczone jest dla dzieci od 3. do 18. roku życia. Trafiają tam zarówno ofiary przestępstw, jak i sami przestępcy, alkoholicy oraz narkomani. – Spotkałam się z sytuacją, kiedy wraz z młodszymi dziewczynkami w placówce przebywała 17-letnia pracownica agencji towarzyskiej – mówi doktor Anna Śniegulska, psycholog, autorka książki o przestępczości w pogotowiach opiekuńczych.
Ofiary i przestępcy śpią razem w sypialniach, jedzą obiady, siedząc obok siebie, jedni zaczynają uczyć się od drugich. Tworzy się klasyczna sytuacja więzienna – akceptacja grupy jest najważniejsza. Aby być „swoim”, trzeba przyswoić zasady grypsery: gnoić słabszych, nie współpracować z wychowawcami, nie ufać systemowi.
Czasami ci słabsi nie wytrzymują. W Nowym Sączu dwoje nastolatków po zażyciu narkotyków wyskoczyło z okien pierwszego piętra. Dziewczyna złamała kręgosłup, chłopak połamał obie nogi. W Łodzi przed sąd trafiła sprawa trójki nastolatków, którzy bili jednego z młodszych kolegów, kazali mu się onanizować oraz wkładali do odbytu nogi od krzesła.
Po takich przypadkach starsi prowodyrzy, którzy mogą już odpowiadać za swoje czyny, kierowani są do izby dziecka, gdzie mają czekać na sąd i skierowanie do odpowiedniej placówki.
Prawo bez warunków
Małoletniego teoretycznie można przetrzymywać w izbie dziecka najwyżej 72 godziny. Dlatego z reguły nie prowadzi się tam zajęć lekcyjnych ani resocjalizacyjnych. 16-letni Samochodzik w izbie dziecka spędza jednak już kolejny tydzień, bo – jak się okazuje – prawo prawem, ale warunki dyktuje rzeczywistość. – Zwracaliśmy się do Rzecznika Praw Obywatelskich z pytaniem, czy nie łamiemy prawa. Nie łamiemy, a sądy, wydając wyrok, zastrzegają, że do czasu przydzielenia placówki małoletni ma przebywać w izbie dziecka – tłumaczy podinspektor Szustakiewicz.
Samochodzik pierwszy raz do izby dziecka trafił za kradzież jo-jo. Wyszedł i po pół roku wrócił. – Z kumplami zobaczyliśmy, że jakieś gówniarze rozwalali przystanek. No to wzięliśmy kije i pokazaliśmy im, co to znaczy dewastować – wspomina. Teraz to już jego czwarty raz w izbie dziecka. Kaczora trzeci. Obaj więc mają po parę lat zaległości w nauce. Zresztą gdy wracają do domu, łatwiej, niż się uczyć, jest kraść, kombinować. Raz, że się zarabia, a dwa – awansuje w hierarchii osiedlowej grupy przestępczej. Nauka w szkole przeszkadza. – Systematyczna praca w szkole czy inne pozytywne odruchy mogą nawet stać się przyczyną przemocy międzyrówieśniczej – tłumaczy awersję do nauki w światku małoletnich przestępców doktor Śniegulska.
Skinheadzi pomogą
Kaczor z izby dziecka zostanie przeniesiony do schroniska, gdzie trafiają ci bardziej „zepsuci”. Całą ideę resocjalizacji w schronisku Kaczor podsumowuje krótko: – Czekam na brata, żeby mi buty stare przyniósł, bo mam tu nowe, a te będą mi tam próbowali zapierdolić.
Po dwóch miesiącach spędzonych w schronisku zaczęto nieoficjalnie mówić o próbie samobójczej jednego z gnębicieli Ani.
W zeszłym tygodniu nastolatek zaatakował w schronisku swego rówieśnika kawałkiem rozbitej szyby – rozciął mu tętnicę szyjną.
Sąd może jednak zdecydować, że Kaczor trafi do zakładu poprawczego. Poprawczak ma wypełnić misję resocjalizacyjną oraz zapewnić naukę i kształcenie zawodowe, zajęcia kulturalno-oświatowe i sportowo-rekreacyjne. Rzadko kiedy to się udaje. – Dzieciaki, które do nas przychodzą, to już produkty gotowe. Kiedy z tobą rozmawiają, nie słuchają, obserwują. Czekają na twój fałszywy ruch, błąd. Wyczekują, aż go popełnisz. Utwierdzają się w przekonaniu, że jestem kolejnym skurwysynem, przedstawicielem systemu, który postawił ich na straconej pozycji – charakteryzuje swoich wychowanków Przemek, wychowawca, który pracuje w zakładzie poprawczym, a wcześniej jako student zwiedził większość placówek resocjalizacyjnych dla nieletnich w Polsce.
Zakład poprawczy ma jednak zaletę: w przeciwieństwie do innych placówek rotacja jest mała, łatwiej zapanować nad wychowankami. – Jeżeli personel ma chęci i nie popełnia się żadnych błędów, można ustawić dzieci tak, że kolejne dochodzące osoby nie rozbijają grupy, lecz adaptują się do niej – podpowiada z kolei Joanna, wychowawczyni poprawczaka.
Czasami trzeba obejść regulamin, przedłużyć przepustkę, zachować się nieszablonowo, by zyskać zaufanie. Niestety, gdy takie sytuacje wskutek kontroli wychodzą na jaw, następują zwolnienia. „Góra” wymaga, by personel ściśle trzymał się dawno ustalonych reguł i nie kolegował się z wychowankami.
Dlatego często młodzi przestępcy trafiają do miejsc, w których resocjalizacja ociera się o groteskę. Tak jak w zakładzie poprawczym w Ignacewie, gdzie kilka lat temu dyrektor zaprosił skinheadowską grupę muzyczną The Analogs, przez część undergroundowej sceny muzycznej uznawaną za zespół faszyzujący. W ich repertuarze znaleźć można na przykład rytmy pobudzające do działania jak piosenka „Dźwięk rebelii” lub „Ostatni krwawy gang”, zabawowy numer „Gdzie się najebać” czy utwór z rozbrajająco szczerym tytułem „Teraz chciałbym wąchać klej”.
Niedojrzali Pedagodzy
Polska resocjalizacja zamieniła się w bezduszną machinę i trudno nie mieć wrażenia, że machina ta miele wszystko, co wpadnie w jej tryby. Czasami machina rusza już w przypadku ofiar rodzinnych zaniedbań, czyli w pogotowiach opiekuńczych uznawanych przez doktor Śniegulską za najsłabsze ogniwo całego systemu opieki nad dzieckiem. Innym razem po popełnieniu kuriozalnego przestępstwa młodociani trafiają do izby dziecka, gdzie oswajają się z najgorszymi przestępstwami. A po wyjściu na wolność na każdym kroku dowiadują się, że są przestępcami, materiałem odpadowym.
To ich boją się rodzice dzieci, które są okradane z telefonów komórkowych w drodze do szkoły. To przez nich granica odpowiedzialności karnej ma być ponownie obniżona. Po co więc z mozołem odbudowywać swoją pozycję w społeczeństwie, gdy łatwiej popełnić przestępstwo? I popełniają je. Robią to w ciągłym poszukiwaniu uznania kolegów bądź uzyskania pochwały od rodziców, gdy przynoszą „zarobione” pieniądze.
Doktor Śniegulska uważa, że dużą rolę w zatamowaniu fali przemocy powinny odegrać szkoła i nowa filozofia wychowania, według której nauczyciel powinien traktować ucznia podmiotowo i indywidualnie. Trudno jest jednak liczyć na taką dojrzałość polskich wychowawców szkolnych, gdy brakuje jej w ministerstwie, a jeden z nauczycieli (Jarosław Kordziński, artykuł „Zewrzyjmy szeregi” w miesięczniku „Wychowanie w Szkole”) lansuje wytłuszczonym drukiem taką tezę: „Zła, agresywna, arogancka, leniwa, kontestująca świat wszelkich słusznych wartości, zdegenerowana, zmanierowana i nierozumiejąca niczego młodzież stoi u bram szkół. Najwyższy czas powołać armię. Wyznaczyć dowództwo. Określić jedynie słuszną strategię walki. Dżuma dotarła do szkół. Najwyższy czas rozpalać stosy i ogniem oraz mieczem wyciszyć, wypalić zarazę”.
Uciec od kryminału
W warszawskiej izbie dziecka każdy przyjęty ma napisać o sobie wypracowanie. Większość wygląda na stworzone według podpowiedzi: klarowne zrozumienie własnych przewin, chęć poprawy i jasne plany na przyszłość w stylu: „skończyć szkołę i znaleźć pracę”.
Część sprawia jednak wrażenie listów, które rozbitkowie wrzucają do morza w zapieczętowanych butelkach. Takie jest wypracowanie „Mój dom rodzinny” napisane przez 15-letniego K., które w całości wygląda tak: „Mój dom rodzinny wygląda jak jeden wielki bałagan, mój jeden młodszy brat Adam jest w domu dziecka. Drugi młodszy brat u rodziny zastępczej u cioci. Ja jako najstarszy włóczę się po domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych i izbach dziecka. Tak właśnie wygląda mój dom rodzinny”.
Kaczor ma 15 lat. Nie zaliczył do końca podstawówki. Ma za to smykałkę do naprawiania komórek. Czasami sprzedawcy ze Stadionu Dziesięciolecia użyczają mu sprzętu i wtedy zarabia swoje jedyne legalne pieniądze, które przynosi mamie do domu.
Pół rodziny 16-letniego Samochodzika jest teraz w USA. Będzie mógł do nich dojechać, jak skończy 18 lat. O ile nie będzie wtedy siedział w kryminale.
Tomasz Czukiewski Przekrój