Nadworny krawiec Watykanu

Większość zwykłych śmiertelników kupuje dziś ubrania gotowe – w butikach lub domach towarowych. Ale tradycyjny zakład krawiecki, choć należy już do rzadkości, ma także swoją wierną klientelę. W niektórych zawodach jest rzeczą wskazaną, wręcz niezbędną, kupować ubrania szyte na zamówienie. Gdzie ubierają się na przykład dostojnicy Kościoła?Kto jest nadwornym krawcem Watykanu?

Na pierwszy rzut oka miejsce to przypomina inne zakłady krawieckie. Może ma charakter nieco staroświecki – mroczne wnętrza z długimi rzędami drewnianych szuflad sięgających aż do sufitu i stołami, na których leżą ogromne bele materiału wyglądają jak z innej epoki. Wokół krzątają się nienagannie ubrani sprzedawcy z krawieckimi taśmami, a w powietrzu unosi się dyskretny zapach eleganckich perfum zmieszany z wonią naftaliny.

Ale Gammarelli nie jest zwykłym zakładem krawieckim. Świadczy o tym choćby sam szyld: „Sartoria Ecclesiastica” – czyli Stroje Kościelne. W witrynie nie ma koszul ani garniturów, są za to szaty dostojników kościelnych i kardynalskie kapelusze, a w samym rogu, na jedwabnej poduszce – Zucchetto, czyli piuska, nakrycie głowy papieży. Gamarelli jest bowiem nadwornym krawcem Watykanu.

Z duchem czasu

Włochy uchodzą za światowe centrum mody i stolicę przemysłu odzieżowego, a Kościół Katolicki jest, do pewnego stopnia, otwarty na zmieniające się gusty. Jeszcze stosunkowo niedawno biskupi nosili długie sutanny, podszyte purpurą, z ozdobnymi szarfami i pomponami. Ale wszystko to zmienił w latach sześćdziesiątych Sobór Watykanski Drugi.

W myśl jego postanowień, Kościół powinien iść z duchem czasu i być bliżej ludzi. W istotcie rzeczy, była to prawdziwa wewnętrzna rewolucja – zrezygnowano na przykład w dużej mierze z tradycyjnej mszy po łacinie oraz z innych starodawnych obrządków. Z Watykanu napływały wezwania do umiaru i prostoty. Dotyczyło to również strojów.

Skarpetki dla kardynała

Można to nazwać ekscentryzmem, można uważać, że jest to absurdalna pogoń za modą; tak czy inaczej od wielu lat – odkąd sięgam pamiecią – zawsze marzyłem o czerwonych skarpetkach. Problem polega na tym, że nie jest łatwo je dostać; w każdym razie – nie w odpowiednim odcieniu.

Dawno temu, podczas jakiejś nudnej konferencji Unii Europejskiej, szef francuskiej dyplomacji wyjawił mi w zaufaniu, że najlepszym miejscem do zakupu czerwonych skarpetek jest… Gammarelli. „Niech Pan poprosi” – powiedział konfidencjonalnym szeptem – „o skarpetki dla kardynała”.

I w ten oto sposób znalazłem się u Gammarellego. Podchodząc do lady biorę głęboki, nerwowy oddech. Z portretów wiszących na ścianach spoglądają słynni klienci tego zakładu – papieże i kardynałowie o poważnych, surowych obliczach.

Niektórzy przedstawiciele hierarchii nigdy naprawdę nie pogodzili się ze zmianami wprowadzonymi przez Sobór Watykański Drugi. Nie wszystkim na przykład odpowiada rezygnacja z liturgii łacińskiej, a zmiany ubioru również mają swoich przeciwników: kardynałowie przestali wkładać charakterystyczne 'galero’ – czworograniaste kapelusze, a biskupi nie noszą już purpurowych skarpetek.

„Przez Kościół – zwierzył mi się jeden z prałatów – przeszła wielka fala purytanizmu”. Co ciekawe, ten duch posoborowy poddawany jest teraz ponownej ocenie. Niektórzy obawiają się, że rezygnując ze starodawnych obrządków Kościół traci także coś ze swej powagi i tajemnicy. Nabożeństwa – mówi się teraz często – stały się rodzajem taniej rozrwywki.

Sam papież wypowiadał się wielokrotnie o potrzebie zachowania tradycji. Być może więc wahadło wychyli się w drugą stronę. Niektórzy mają cichą nadzieję, że ozdobne szaty wkrótce znów powrócą do łask.

Rodzina Maximiliana Gammarellego prowadzi zakład od sześciu pokoleń. „Czy osoba świecka może tu także coś kupić?” – pytam uśmiechającego się sprzedawcę. „Oczywiście” – pada uprzejma odpowiedź. „A co Pana interesuje?”. Wyszukana uprzejmość jest tu praktykowana od lat.

Kiedy mówię, że szukam czerwonych skarpetek, natychmiast pojawia się drabinka. Pan Maximillian Gammarelli wspina się do najwyższej szuflady i po chwili mam przed soba parę jaskrawoczerwonych skarpetek sięgajacych do kolan. Sprzedawca prosi, żebym zacisnął pięść i owija wokół niej skarpetkę. „To sprawdzona i gwarantowana metoda przymiarki” – wyjaśnia i dodaje: „Proszę je prać w letniej wodzie z dodatkiem delikatnego mydła”. Chcę jak najszybciej skończyć ten zakup, żeby nie zawadzać stałym klientom. I choć jest mało prawdopodobne, że za chwilę wkroczy tu papież, to jednak jakiś biskup czy kardynał może czekać na swoją kolejkę.

Pytam o cenę. Kardynalskie skarpetki kosztują dziewięć euro i trzydzieści centów. Zabieram pakunek i – może nieco bardziej dostojnie niż zazwyczaj – wychodzę na słoneczną rzymską ulicę.

BBC Redakcja Polska