A jeszcze przed rokiem naukowcy straszyli, że z powodu chmur i pyłów w atmosferze grozi nam „globalne zaciemnienie”.Byliśmy w błędzie – przyznają dzisiaj naukowcy. Z najnowszych pomiarów wynika, że ilość promieniowania słonecznego docierającego do powierzchni planety systematycznie rośnie od początku lat 90. Szczególnie szybko w Europie. – Cała półkula północna jest coraz bardziej rozświetlona, jednak na naszym kontynencie zjawisko jest najsilniejsze – mówi Martin Wild z Federalnego Instytutu Technologicznego w Zurychu, główny autor opracowania, jakie ukazało się w najnowszym „Science”. To pierwsza taka analiza danych z ostatniej dekady.
Zaciemnienie odwołane
– Wskazania setek instrumentów zainstalowanych na powierzchni Ziemi oraz na krążących wokół niej satelitach nie mogą się mylić – podkreśla Wild. To zaskakujące wyniki, bo pomiary z kilku wcześniejszych dekad pokazywały, że nad naszą planetą powoli, lecz – jak się zdawało – nieubłaganie zapadają ciemności. Jednym z pierwszych badaczy, którzy dostrzegli to zaciemnienie i ostrzegali przed nim już ćwierć wieku temu, był Atsumu Ohmura, współautor obecnej publikacji. Dziś może odetchnąć z ulgą.
– Do końca lat 80. w atmosferze ziemskiej szybko przybywało sadzy i aerozoli, czyli mikroskopijnych drobin rozmaitych związków chemicznych. Dlatego słońce, choć nie straciło przecież swojej mocy, z coraz większym trudem przedzierało się przez atmosferę – mówi uczony. – Teraz to się jednak raptownie zmieniło – dodaje.
Tę nagłą woltę Ohmura tłumaczy tym, że w najniższych warstwach atmosfery zaczęła spadać ilość pyłów. A w bardziej przejrzystym powietrzu promienie słoneczne łatwiej znajdują drogę do powierzchni. W Europie odwrócenie trendu było najbardziej raptowne i wyraźne. Dlaczego? – Zaczęliśmy wreszcie na masową skalę stosować filtry do oczyszczania powietrza. Po drugie, transformacja ustrojowa w krajach Europy Środkowej i Wschodniej doprowadziła do upadku wielu przestarzałych zakładów, które produkowały olbrzymie ilości zanieczyszczeń – tłumaczy Wild.
Ciepło w pułapce
Jednak większe nasłonecznienie spotęguje problem ocieplenia klimatu. Część energii cieplnej, która wraz promieniami słonecznymi dociera do powierzchni Ziemi, wpada tu w pułapkę. Z tego powodu nasza planeta wysyła w kosmos mniej ciepła, niż sama otrzymuje od Słońca. Zespół Jima Hansena, geofizyka z NASA, obliczył, że nadwyżka ta wynosi średnio 1 wat na metr kwadratowy – informowało tydzień temu „Science”.
Dodatkowe ciepło gromadzi się głównie w oceanach. – Pokazują to doskonale dane nadsyłane przez satelity. Rejestrują one wzrost temperatur w wierzchniej warstwie wód oceanicznych – mówi amerykański uczony.
Hansen to znana postać wśród naukowców wieszczących nadejście globalnego ocieplenia. Już w latach 80. dowodził, że to ludzie, emitując do atmosfery olbrzymie dawki gazów cieplarnianych, przyczynili się do tego, że temperatura Ziemi zaczęła rosnąć. Poglądów nie zmienił do dziś. – Klimat stracił równowagę, bo nasza planeta nie potrafi zwrócić całego ciepła, które otrzymuje od Słońca – twierdzi.
Pora usunąć gazy
Prorocy globalnego ocieplenia przez całe lata atakowali tych naukowców, którzy twierdzili, że do powierzchni Ziemi dociera coraz mniej promieni słonecznych. Jedno nie pasowało bowiem do drugiego. Skoro ciepła słonecznego ubywa, to temperatury na planecie powinny przecież spadać, a tymczasem one rosną – wskazywano na sprzeczność. Dziś już jej nie ma.
Pozostało jednak widmo raptownego ocieplenia klimatu. – Nawet gdyby poziom dwutlenku węgla już się zmienił, temperatury na Ziemi wzrosną jeszcze o pół stopnia – szacuje Hansen. – Niegdyś zabrudziliśmy świat pyłami i gazami. Pierwsze zasłaniały nam słońce, drugie – zatrzymywały ciepło. Pyłów powoli się pozbywamy, więc przybywa słońca, ale wraz z nim też ciepła. Z tego wynika, że klimat uspokoi się dopiero wtedy, gdy usuniemy również nadmiar gazów cieplarnianych – podkreśla amerykański uczony.
Widzę ciemność
Jeszcze niedawno naukowcy ostrzegali, że z powodu dwóch nakładających się na siebie zjawisk – globalnego ocieplenia i globalnego zaciemnienia – w przyszłości na planecie zapanują upał i półmrok. Zastanawiano się jedynie, ile deszczów będzie spadać w tej zamglonej szarówce. Optymiści mieli nadzieję, że klimat będzie przynajmniej wilgotny. Pesymiści wieszczyli globalną suszę. Najnowsze pomiary pokazują, że widmo życia w wiecznym półmroku raczej ludzkości nie grozi. Strach przed globalnym ociepleniem jednak pozostał.
gazeta.pl