ZAiKS i inni żądają nawet po kilka tysięcy miesięcznie – w barze „Planty” wisi plakat z napisem ”Musieliśmy wyłączyć radio z uwagi na zbytnią pazerność ZAiKS-u”.Nie ma szans na słuchanie radia przy robieniu trwałej ondulacji, czy jedzeniu hoddogów. Sąd Najwyższy uznał, że za umilanie klientom czasu muzyką, trzeba płacić autorom tantiemy.
– To paranoja, żeby tyle kasować za słuchanie radia. Zwłaszcza, że po pieniądze przychodzą ludzie z różnych stowarzyszeń i wychodzi na to, że każdemu powinniśmy zapłacić – złoszczą się właściciele barów, fryzjerki, czy kosmetyczki.
Małych zakładów i sklepów nie stać na płacenie za publiczne odtwarzanie muzyki. – Do ZAiKS-u miałam miesięcznie płacić za puszczanie radia 210 złotych, po 70 złotych od stanowiska fryzjerskiego. Potem do zakładu przyszła pani z innego stowarzyszenia i też chciała, żeby jej płacić. Wolałam wyłączyć radio, choć klientki narzekają, że jest za cicho – nie kryje zdenerwowania kielecka fryzjerka i dodaje, że jeśli podpisałaby umowę z Stowarzyszeniem Autorów ZAiKS, to musiałaby zapłacić tantiemy za 10 lat, ponieważ tyle istnieje jej zakład.
Kilka miesięcy temu Wiesław Szewczyk, właściciel baru szybkiej obsługi „Planty”, wywiesił w lokalu plakat z napisem „Musieliśmy wyłączyć radio z uwagi na zbytnia pazerność ZAiKS-u”. – Bo inaczej takich żądań nazwać nie można. Przecież ludzie przychodzą do mnie na pyzy i żurek, a nie na słuchanie muzyki – mówi Wiesław Szewczyk. Dwa lata temu ZAiKS przysłał Szewczykowi pismo z żądaniem zapłaty 12 tysięcy złotych za muzykę, która sączyła się z radia.
– Potraktowałem, to jako żart. Nie wiem, skąd się wzięła taka kwota. W tym roku domagają się już prawie 18 tysięcy złotych. Musiałbym przez pół roku pracować tylko na spłatę tych tantiem. Zakleiłem więc głośniki i schowałem radio – przyznaje właściciel baru. Wiesław Szewczyk chętnie płaciłby na ZAiKS, ale pod warunkiem, że byłyby to jakieś niższe kwoty – 20-30 złotych miesięcznie.
Hubert Idzik, prezes spółki, która ma w Kielcach kilka lokali, nie kryje, że za muzykę trzeba słono płacić. – Do nas zgłosiły się już cztery stowarzyszenia, które żądają tantiem. W lokalu, w którym gra muzyka do tańca, takie opłaty wynoszą od 3 do 4 tysięcy złotych miesięcznie. My dajemy radę płacić, ale początkujący pub może paść – uważa Hubert Idzik.
Jeden z kieleckich restauratorów wyliczył, że stawki żądane przez stowarzyszenia chroniące praw autorskich są z… księżyca. A z pewnością wyższe niż w Unii. Bo kontrolerzy przychodzą w piątek, czy sobotę wieczór, kiedy knajpa jest pełna. A potem przeliczają, to na miesiąc.
Martyna Głębocka Słowo