Komputerowa retrospekcja

W ciągu ostatnich kilkunastu lat byliśmy świadkami nie lada rewolucji technologicznej. Kto dziś potrafi wyobrazić sobie życie bez esemesów, komputerów, internetu czy choćby telewizji kablowej?Na początku lat ’90 mało kto spodziewał się, że nowoczesne technologie staną się nieodłącznym elementem naszej codzienności.

Mam komputer – jestem Bogiem

Kilkanaście lat temu właśnie mianem „podwórkowego Boga” można było określić kogoś, kto miał w domu magiczne pudełko podłączane do telewizora. Wtedy chłopcy bawili się klockami albo figurkami żołnierzyków, a owe „niesamowite maszyny liczące” oglądać mogli jedynie na ekranach telewizorów w filmach science-fiction.

Początkowo rekordy popularności biły „rozbudowane kalkulatory” – ZX Spectrum, Atari i Commodore. Uruchomienie gry zajmowało nawet kilkadziesiąt minut. Najpopularniejszym nośnikiem danych były kasety magnetofonowe.
Kolejne generacje komputerów zaczynały przypominać obecne maszyny. Produkty Amigi i Intela stawały się coraz bardziej zaawansowanymi platformami, służącymi nie tylko do grania. Kasety zastąpiono dyskietkami. Komputery zaczęto wyposażać w monitory.

Kupno komputera oznaczało zazwyczaj wydanie wszystkich oszczędności – dla przykładu, na początku lat ’90 komputer z procesorem 386SX, pamięcią 4MB RAM, dyskiem twardym 80MB, ze stacją dyskietek i monitorem kosztował około 4 tysięcy złotych. Zaraz po pojawieniu się takiego cuda w czyimś domu, do szczęśliwca zlatywały się dzieciaki z całej okolicy.

Mimo że bez internetu, często również bez kolorowego monitora, z osiągami niewiele wyprzedzającymi dzisiejsze mikrofalówki, komputery stawały się centrami rozrywki. Nie da się zapomnieć gier takich jak „Mario”, „Micromachines”, „Settlers” czy „Prince of Persia” (teraz dostępne w sieci za darmo jako oprogramowanie wycofane ze sprzedaży – duży zbiór można odnaleźć na www.staregry.pl oraz www.abandonia.com). Mimo prostej, dwuwymiarowej grafiki, wspomniane tytuły potrafiły „przykuć” gracza do komputera na długie godziny.

Oczywiście jedynym słusznym nośnikiem danych były dyskietki, zarówno małe – 3,5-calowe jak i duże – 5,25-calowe. Najtańsze odtwarzacze CD kosztowały średnio 400 złotych. Źródłem dźwięku był zwykle brzęczący głośniczek systemowy.
Potem pojawiły się karty Sound Blaster, które były rarytasem dla graczy, jako że mogły generować bardziej skomplikowane buczenia, na które wszyscy reagowali głośnym „łaaaaaaał”.

Poklikamy w okienka?

Również w sposobie komunikowania się komputera z użytkownikiem nastąpił gigantyczny skok – czy ktoś wyobraża sobie teraz komputer bez interfejsu graficznego i możliwości uruchamiania kilku programów jednocześnie? Kiedyś wszystko robiło się w trybie tekstowym, wpisując odpowiednie komendy w wierszu poleceń. Śmiało można powiedzieć, że każdy użytkownik był niezłym specem od komputerów, skoro potrafił poruszać się w tym środowisku.

W połowie lat 90. powszechnie zaczęto używać słowa „Internet”. W prasie komputerowej pojawiły się artykuły tłumaczące czym jest ta światowa pajęczyna. Telekomunikacja Polska postanowiła dogodzić wszystkim i wprowadziła modemowy dostęp do sieci pod numerem 0202122. W początkowych etapach wdrażania usługi czas oczekiwania na „wdzwonienie się” dochodził do dwóch godzin. Stałych łącz w rozsądnych cenach nie było.

Na pewno wielu osobom pojawia się uśmiech na twarzach, kiedy wspominają swoje pierwsze konto pocztowe na polboksie – był to pierwszy darmowy provider kont pocztowych w naszym kraju. Inaczej wyglądały też strony startowe portali – np. Portal o2.pl w 2000 roku wyglądał tak. Były też pogawędki na IRCu… Kiedyś nie było ani Gadu-Gadu, ani Tlenu, ani nawet kolorowych czatów na przeróżnych stronach. Używało się trybu tekstowego do rozmawiania na kanałach tematycznych.

Strony WWW stawały się coraz bardziej kolorowe i wypełnione animacjami.
Kolejne wersje aplikacji i systemów operacyjnych są coraz prostsze w obsłudze, co powoduje, że nawet moja mama jest w stanie przeprowadzić samodzielnie widekonferencję ze znajomą z Kanady.

Dzieci epoki internetu

Przez te kilkanaście lat zmieniło się wszystko – możliwości komputerów, internetu (autor tego tekstu przebywa obecnie gdzieś na trasie Katowice-Warszawa, wysyłając swój tekst z HotSpota zainstalowanego w przydrożnym hotelu) i sieci komórkowych – kto by pomyślał, że kiedyś minuta rozmowy kosztowała 3 złote, ekrany komórek były monochromatyczne, a sieci obejmowały zasięgiem tylko największe miasta.

Użytkownicy komputerów, którzy swoją przygodę z elektronicznymi maszynami zaczynali w początku lat 90. rozpoznają się natychmiast. Jak? Bardzo prosto – wiedzą, co to jest IRC, DOS, linia poleceń, znają szczegóły techniczne swoich pierwszych, archaicznych dziś maszyn i nigdy, przenigdy, nie używają Mojego Komputera do pracy na komputerze. Ani tych wszystkich kolorowych czatów. Do zobaczenia na IRCu.

Paweł Ufnalewski / o2.pl