Koci rodowód

Nie ma pewności, od jak dawna kot dzieli los człowieka – odkrycia archeologiczne na Cyprze rzucają na tę kwestię nowe światło.Człowiek od początków swego istnienia miał do zwierząt stosunek wrogi albo – w najlepszym razie – konsumpcyjny. Bez częściowej choćby zmiany tego podejścia udomowienie jakiegokolwiek zwierzęcia byłoby niemożliwe.

Ludzie musieli przestać widzieć w nim zagrożenie, by móc wpuścić go pod swój dach czy strop jaskini. Nie wiadomo dokładnie, kiedy taka przemiana się dokonała, choć te trudne do przekroczenia granice musiały być pokonywane w różnych miejscach na kuli ziemskiej i w rozmaitych społecznościach dziesiątki, setki czy nawet tysiące razy.

Do dziś nie jest też całkiem pewne, które ze zwierząt jako pierwsze dostąpiło dość wątpliwego zaszczytu trwałego współżycia z człowiekiem. Przyjmuje się, że był to pies – około 15 tysięcy lat temu. Ale czy na pewno? A może tym pionierem, pierwszym bliskim towarzyszem naszego gatunku był jednak kot? Dokonane ostatnio odkrycia zdają się świadczyć, że hipoteza ta nie jest aż tak bardzo karkołomna, jak mogłoby się wydawać.

Splątane korzenie
Pochodzenie kota domowego – jak wszystko, co ginie w pomroce dziejów – trudno dziś ustalić z niezachwianą pewnością. Nie jest całkiem jasne, kto był jego przodkiem. A może miał ich dwóch albo nawet trzech? Nasze dachowce są łudząco podobne do żbika (Felis silvestris), z którym zresztą bardzo łatwo się krzyżują, dając z nim na dodatek płodne potomstwo. Czyżby więc to ten właśnie pospolity niegdyś w europejskich lasach, a obecnie prawie zupełnie wytępiony dziki kot był protoplastą kota domowego? Przez pewien czas tak właśnie sądzono i wielu Europejczyków nadal żywi takie przekonanie.

Żbiki są jednak znacznie większe od kotów domowych (samce mogą ważyć nawet 18 kg) i bardziej dzikie – praktycznie nie dają się oswajać, nawet gdy są hodowane przez człowieka od urodzenia. I nie występują na Bliskim Wschodzie (w rejonie obejmującym północno-wschodnią Afrykę i południowo-zachodnią Azję), a nie ulega wątpliwości, że kota udomowiono gdzieś na tym obszarze. Prawie na pewno nie pochodzi on zatem od żbika, a w żadnym razie nie od jego europejskiego podgatunku (Felis silvestris silvestris). Rozsądek nakazuje więc szukać przodka kota domowego tam, gdzie doszło do jego domestykacji. Przyjmuje się, że owym protoplastą był żyjący niemal w całej Afryce oraz na Półwyspie Arabskim kot nubijski, zwany także kotem lub żbikiem afrykańskim (Felis lybica).

Świadczy o tym także ciepłolubność naszych kotów. Żbiki niewiele sobie robią z mrozu i śniegu, choć być może za nimi nie przepadają. Koty domowe natomiast uporczywie szukają możliwie ciepłych miejsc i dopiero tam czują się szczęśliwe. Takie upodobania pasują jak ulał do przyzwyczajeń subtropikalnego i tropikalnego zwierzęcia, jakim jest kot nubijski.

Ma on także nieporównanie łagodniejszy charakter od żbika i nie stroni od towarzystwa ludzi, przebywając nierzadko opodal ich siedzib. W przeciwieństwie do swego europejskiego wybitnie leśnego kuzyna, preferuje, zwłaszcza podczas łowów, tereny otwarte, co czyni również kot domowy.

Trop wiodący do kota nubijskiego jest zatem przekonujący -tym bardziej, że za tą hipotezą przemawiają także dane archeologiczne.
Prawda może jednak, jak to zwykle bywa, leżeć pośrodku. Pierwszymi oswojonymi kotami – zapewne jeszcze nie całkiem udomowionymi – mogły rzeczywiście być koty nubijskie i zapewne bardzo blisko z nimi spokrewnione azjatyckie koty stepowe (Felis ornata), a może także wschodnioafrykańskie koty płowe (Felis ocreata). Później, po rozprzestrzenieniu się kotów domowych w Europie, dochodziło zapewne do ich krzyżowania się z występującymi tu żbikami.

Potomstwo takich mieszanych par ma wprawdzie raczej dziki, żbiczy charakter i nie daje się oswoić, możliwe jednak, że mieszańce takich kotożbików (czy żbikokotów) ze zwykłymi kotami miały już bardziej kocie obyczaje. Niewykluczone zatem, że żbiki przekazały nieco swych genów naszym ulubieńcom, choć nie były ich bezpośrednimi protoplastami.

Istnieją także przypuszczenia, że takich krzyżówek między kotami domowymi a innymi gatunkami czy podgatunkami dzikich kotów było więcej – mogło dochodzić do nich m.in. z zamieszkującym Egipt i znaczną część Azji chausem (Felis chaus), a kto wie, czy i nie środkowoazjatyckim manulem (Felis manul = Otocolobus manul).

W dużej mierze są to jednak jałowe rozważania, gdyż wielu felinologów, czyli znawców kotów, uważa dzisiaj, że wymienione powyżej koty (oprócz chausa i manula) należą do jednego, dość silnie zróżnicowanego biologicznie i szeroko rozprzestrzenionego gatunku, a mianowicie żbika. Wszystkie byłyby zatem jego podgatunkami, a on tym samym faktycznym przodkiem naszych kiciusiów, choć tylko sensu lato. Fakt, że kot domowy (Felis catus) daje ze żbikiem płodne potomstwo, jest silnym argumentem na rzecz tej teorii.

Niełatwe zadanie mieli także badacze usiłujący ustalić, gdzie, kiedy i w jaki sposób kot został udomowiony. Początkowo byli przeświadczeni, że stało się to w Egipcie około 2000 lat p.n.e. Mniemaniu takiemu sprzyjała niewątpliwie świadomość czci, jaką w tym państwie otaczano koty. Niektórzy sądzili jednak, że do domestykacji kota doszło przed 5-6 tysiącami lat w Nubii, skąd egipscy kapłani przywieźli go później do swej ojczyzny. To także w sumie spór o pietruszkę, gdyż Nubia, zwłaszcza północna, stanowiła przecież przez długi czas część starożytnego Egiptu.

A może jednak Azja?
Znaleziska archeologiczne coraz silniej zaczęły przemawiać za koncepcją, że pierwsze koty na ludzkie płoty wskoczyły w południowo-zachodniej Azji, i to już 7-8 tysięcy lat temu. Świadczyły o tym m.in. odkrycia kocich szczątków w liczącym blisko 100 wieków palestyńskim Jerychu. Nie było wszakże całkowitej pewności, czy znajdowane w zachodnioazjatyckich miastach i osadach liczne kocie podobizny odnosiły się rzeczywiście do udomowionych kotów, czy też do zwierząt tylko oswojonych, a może nawet upolowanych.

Wątpliwości te zdaje się rozwiewać odkrycie, jakiego dokonano ostatnio na Cyprze. W znajdującej się na tej wyspie wielkiej neolitycznej osadzie Shillourokambos francuscy archeolodzy znaleźli niezwykły, podwójny grób – człowieka i kota. Szczątki dzieliła od siebie odległość zaledwie czterdziestu centymetrów i wszystko wskazuje na to, że był to w pełni zamierzony, a nie przypadkowy sposób pochówku. Udało się bezspornie ustalić, że grób powstał nie wcześniej niż 9500 i nie później niż 9200 lat temu. Jeśli zatem rzeczywiście mamy tu do czynienia z kotem domowym, to proces jego domestykacji musiał nastąpić znacznie wcześniej niż dotychczas zakładano, a nawet niż mogłyby o tym świadczyć niejednoznaczne znaleziska bliskowschodnie.

W tym wypadku też jednak mnożą się pytania. Nie można przecież wykluczyć, że cypryjski kociak (zginął w wieku około 8 miesięcy) był tylko złapanym w środowisku naturalnym i oswojonym ulubieńcem człowieka, obok którego go pochowano. A może stanowił dar grobowy i wcale nie był oswojony, tylko specjalnie w tym celu upolowany? To także możliwe. Trudno będzie ten problem rozstrzygnąć bez dalszych, bardziej przekonujących dowodów i znalezisk.

Być może zatem prawdziwa jest jednak egipska czy też nubijska teoria udomowienia kota. Niewykluczone, że nigdy się nie dowiemy, kiedy w naszych opłotkach pojawił się rzeczywiście domowy kot. Chyba jednak nie pobije rekordu należącego do psa, a być może nawet nie pokona pod tym względem świni, udomowionej już przed ośmioma tysiącami lat…

Czczone i prześladowane
W tandemie z człowiekiem wiodło im się rozmaicie. Niekiedy zyskiwały nimb świętości, bywało też odwrotnie. Posądzano je o rozmaite bezeceństwa, z czarami włącznie – i okrutnie wówczas prześladowano. Tak właśnie było w średniowiecznej Europie, gdzie koty stanowiły przez jakiś czas symbol złych mocy, co w pewnym okresie doprowadziło niemal do ich wytępienia.

A przecież w starożytnym Egipcie – i nie tylko tam – kot był zwierzęciem świętym. Cześć, którą mu tam oddawano, nie była całkiem bezinteresowna – mały drapieżnik skutecznie chronił plony przed plagą myszy i szczurów. Zabicie kota, nawet nieumyślne, karano śmiercią, w razie pożaru należało przede wszystkim ratować kota, a jeśli zginął, jego właściciele golili brwi na znak żałoby. Staroegipska bogini Bastet była wyobrażana jako kobieta z głową kota lub po prostu jako kotka. Przy jej świątyni, która wznosiła się niegdyś w mieście Bubastis, natrafiono na cmentarz z tysiącami kocich mumii, znaleziono także brązowe posążki kotów, stanowiące niewątpliwie dary wotywne. Darami takimi mogły też zresztą być same koty, gdyż często były to zwierzęta młode i zupełnie zdrowe, za to ze śladami urazu karku. Kotom takie wypadki nie zdarzają się często. Analogie z cypryjskim podwójnym grobem nasuwają się więc same.

Za święte zwierzę uważali także kota Fenicjanie oraz, znacznie później, północni Germanie. Pierwsi poświęcili go bogini Asztarte, drudzy – Freji.
Z bogami, a także ich prorokami, miały więc koty niemało do czynienia. Znana jest legenda o Mahomecie, który jakoby kazał odciąć część swej szaty, by nie obudzić ulubionej kotki, która na niej spała. Ponoć to on właśnie obdarzył wszystkie koty umiejętnością spadania na cztery łapy…

Nic zatem dziwnego, że koty od niepamiętnych czasów fascynowały także wszelakiej maści twórców. Świadczą o tym wykonane z niemałą maestrią kocie posążki, niektóre pochodzące jeszcze z czasów neolitu. Także w późniejszych epokach kot stawał się nierzadko motywem lub tematem dzieła sztuki. Był bohaterem niezliczonych utworów literackich, poczynając od elementarza (Ala ma kota), przez bajki (m. in. o kocie w butach) po poważne dzieła wielkich pisarzy, jak Emil Zola czy Ernest Hemingway. Koty trafiały na płótna znakomitych malarzy, by wymienić choćby Auguste’a Renoira lub Francisco Goyę. Niejednokrotnie występowały też w filmach, choć jeszcze nie zdarzyło się – mimo ich niewątpliwych talentów – by któryś dostał za swą rolę Oscara.

www.focus.pl