Jak skarżyscy historycy zostali aktorami

Miłośnicy militariów ze Skarżyska wraz z kolegami z całej Polski są doborowym oddziałem niemieckich wojsk z czasów II wojny światowej. Ich oddział bierze udział w kilkunastu rekonstrukcjach bitew rocznie. Aufklärungsabteilung 7 bierze też udział w filmie „Tajemnica twierdzy szyfrów” Bogusława Wołoszańskiego.– Obcowanie z historią to nasze hobby i pasja – mówią miłośnicy militariów, którzy tworzą 4 Dywizję Pancerną Wehrmachtu i biorą udział w rekonstrukcjach bitew.

BRAKOWAŁO NIEMCÓW
Nazywają się Aufklärungsabteilung 7 der 4 Panzer Divizion. To znaczy 7 Oddział Rozpoznawczy 4 Dywizji Pancernej Wehrmachtu. Jest ich ponad trzydziestu w całej Polsce, z czego silną grupę stanowi szóstka skarżyszczan ze Stowarzyszenia Ochrony Zabytków Militarnych przy Muzeum Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej. Są miłośnikami historii. W grupie są od trzech lat.

W żołnierzy niemieckich zaczęli się wcielać z konieczności. Początkowo odgrywali polskich żołnierzy. Dochodziło jednak do sytuacji, że atakujące wojsko polskie przebijało podczas rekonstrukcji bitew… snopki słomy. – Brakowało nieprzyjaciela. Wojsko polskie, ale także inni alianci atakowali w próżnię. Dlatego postanowiliśmy wstąpić do grupy odtwarzającej oddział Wehrmachtu – wyjaśnia Piotr „Katek” ze Skarżyska. – Brakowało „Niemców”, a paru z nas miało hełmy, ktoś inny pas, kolega znalazł na strychu starą manierkę. – Mogliśmy z czymś zaczynać, a później stopniowo kompletować umundurowanie i oporządzenie – wspomina Paweł „Okejos”. – Oddział, który tworzymy, istniał w rzeczywistości i brał udział w walkach od początku wojny do samego jej końca – dodaje „Okejos”.

PAK ZE SKARŻYSKA
Oddział zwiadowców jest dobrze wyposażony. Ma cztery motocykle z koszami, jeden kurierski, moździerz kalibru 50 milimetrów, kilka panzerfaustów, jednego panzerschrecka, a także przeciwpancerne działko PAK 35/36, należące do Muzeum Orła Białego. Miłośnicy historii odremontowali je i „wystylizowali” na niemieckie z radzieckiej armatki przeciwpancernej kalibru 45 mm. Muzeum wypożycza je na bitwy.

Oprócz tego każdy żołnierz ma broń ręczną. – To są oczywiście repliki, nie można z nich strzelać prawdziwą amunicją – wyjaśnia Paweł. Członkowie Aufklärungsabteilung 7 wielką wagę przykładają do umundurowania. Szyje je znana z produkcji umundurowania poznańska firma Hero Collection, która robiła między innymi mundury do słynnego filmu Stevena Spielberga „Szeregowiec Ryan”, „Upadku”, „Kompanii Braci”.

Żeby dostać się do oddziału, trzeba wypełnić formularz na stronie internetowej oddziału www.abteilung7.org i odbyć półroczny staż rekrucki, w tym czasie okazuje się, kto naprawdę nadaje się do grupy, kto czuje klimat. W tym terminie ochotnik powinien też skompletować wyposażenie. „Żołnierze” odbywają ćwiczenia, poznają metody walki wojska niemieckiego, uczą się komend wojskowych w tym języku.

– Trzeba mieć dużą wiedzę o historii, uzbrojeniu, sposobach walki. To nie zabawa, tylko ciężka praca – twierdzi Artur Buńko, dyrektor Muzeum Orła Białego, który wspiera naszych wojaków.

NA POLACH BITEW
Aufklärungsabteilung 7 to dziś jeden z najbardziej uznanych oddziałów rekonstrukcyjnych w kraju. Grupa jest zapraszana na coraz więcej inscenizacji, w tym te największe, jak „Warta – Ren” czy „Bitwa nad Bzurą”. Rocznie zwiadowcy biorą udział nawet w kilkudziesięciu plenerowych imprezach.

Walczą na różnych frontach, w różnych okresach II wojny. Bronili przeprawy na Pilicy przed Rosjanami, potykali się z alianckimi spadochroniarzami pod Arnhem, ostatnio próbowali stawić opór Amerykanom lądującym w Normandii w operacji D-Day (która odbyła się na Helu). Rezultaty walk są zawsze takie same, czyli porażka wojsk niemieckich. Jak mówi obergefreiter, czyli starszy kapral „Katek”, to absolutnie ich nie zniechęca. – Odtwarzamy wydarzenia historyczne, a te muszą być lekcją historii. Do przegrywania już się przyzwyczailiśmy – mówi „Katek”.

JAK SIĘ TO ROBI?
Scenariusze bitew są dokładnie opracowywane, choć szczegóły znane są tylko oficerom (w Aufklärungsabteilung 7 jest tylko jeden, dwóch starszych podoficerów, żeby było podobnie jak w rzeczywistości). Szeregowi „żołnierze” muszą w czasie bitwy reagować na rozkazy. Wiadomo kto i kiedy zaatakuje, kto ma się poddać. – Ale wszystko dzieje się na żywo, na oczach widzów, czasem w liczbie kilkunastu tysięcy. Bywa, że coś wyjdzie nie tak, ktoś się pomyli – wtedy trzeba improwizować, a zdobyta wiedza i umiejętności bardzo w tym pomagają. Najważniejsze, żeby wszystko się udało i aby widzowie się nie zorientowali – mówi Paweł „Okejos” (pełniący funkcję podoficera). – Emocje są ogromne.

KTO NAJŁADNIEJ WALCZY
Ciekawie w walce wyglądają Amerykanie, wojsko polskie szczególnie wtedy, gdy idzie do szturmu na bagnety. Dech zapiera szarżująca kawaleria. Wszyscy ćwiczą opierając się na materiałach filmowych, książkowych. – Nam też nieźle wychodzi, także padanie w ogniu – ocenia Piotr, „w cywilu” przedsiębiorca. Za to w zgodnej opinii uczestników bitew najbardziej ambitni są rekonstruktorzy odtwarzający polskich żołnierzy. – Prawie nikt nie chce „ginąć”. Zdarzało się, że w ogniu karabinów maszynowych przechodzili z bagnetami przez nasze linie, choć zgodnie z założeniami scenariusza powinni padać – śmieje się skarżyszczanin.

KOMEDIA POMYŁEK
Przy okazji różnych inscenizacji niejednokrotnie dochodzi do zabawnych sytuacji. Kilkakrotnie wkraczając do wsi w pełnym rynsztunku „żołnierze” wzbudzali niemałą sensację wśród mieszkańców. Jedna z mieszkanek wsi nad Bzurą widząc nad ranem oddział zaalarmowała męża: – Wstawaj, stan wojenny ogłosili! Wojsko we wsi! Innym razem Aufklärungsabteilung 7 kwaterował na zachodzie Polski, w budynku, gdzie w czasie wojny były niemieckie koszary. Byli tam wszyscy, rekonstruktorzy brytyjskich oddziałów spadochronowych, Amerykanie, żołnierze polskich sił zbrojnych na Zachodzie, a nawet szkoccy dudziarze. – Staliśmy tak wszyscy na placu, był apel i ostatnia odprawa przed inscenizacją, kiedy na dziedziniec weszła wycieczka osób w podeszłym wieku. Jak się okazało, byli tam także obywatele niemieccy. Na nasz widok szeroko otwarli usta i znieruchomieli. Byli bardzo zdumieni – opowiada Piotr.

ULUBIEŃCY WOŁOSZAŃSKIEGO
Miłośnicy militariów od dłuższego czasu grają w filmach, współpracują z Bogusławem Wołoszańskim. Występowali w odcinkach „Sensacji XX wieku” o bitwie pod Mokrą, walkach granicznych w 1939 roku i „Czerwonej Orkiestrze”. Teraz pojawiają się na planie serialu historyczno-sensacyjnego „Tajemnica twierdzy szyfrów”, na podstawie książki Wołoszańskiego. Nasi rozmówcy chwalą sobie współpracę z historykiem. – Zna się na rzeczy i dba o szczegóły. Kiedy przyjechałem na plan w wypastowanych butach, kazał mi je ubłocić, bo według scenariusza padał deszcz – opowiada Piotr.

POMAGAJĄ KOMBATANCI
Niemieckie mundury wszędzie budzą zainteresowanie. – Ludzie bardzo chętnie się z nami fotografują – przyznają członkowie grupy. – Przez wiele lat była okazja, aby zdjęcia robić tylko polskim żołnierzom. Teraz dzięki inscenizacjom historycznym można przyjrzeć się z bliska także ich przeciwnikom, ich umundurowaniu, oporządzeniu, pojeździć na ich pojazdach.

Widzowie mówią, że to całkowicie nieporównywalne z ekspozycją w muzeum. Tu słyszą komendy, widzą musztrę, pojazdy jeżdżą z umundurowaną załogą. Ta żywa historia rozbudza ciekawość, skłania do sięgnięcia po książki, a dla zdecydowanej większości oglądających to ponowny kontakt z historią od czasów szkoły. Jak sami mówią, a tych głosów jest mnóstwo, historia pokazywana w ten sposób jest najlepszym sposobem na przypominanie tego, o czym wielu ludzi wie bardzo niewiele. Bywają też wzruszenia.

Szczególnie mile widzianymi i zapraszanymi na rekonstrukcje bitew są weterani, którzy nieraz ze łzami w oczach oglądają to, co się dzieje na polu inscenizacji. Bardzo często są konsultantami, mimo podeszłego wieku angażują się także w prace organizacyjne. Mimo upływu lat ich wiedza wcale nie jest mniejsza, a nie raz, nie dwa rekonstruktorzy opiekują się tymi nierzadko zapomnianymi już, często samotnymi osobami. Widok niemieckich mundurów na rekonstrukcjach ich nie razi. Wręcz przeciwnie. Jak sami mówią, walczyli z dobrze wyszkolonymi żołnierzami i bohaterstwo naszej armii musi być pokazane na określonym tle. A tym są właśnie niemieckie mundury.

BĘDZIE NAS WIĘCEJ
Jak się dowiedzieliśmy, grupa rekonstruktorów się rozrasta. Planowane jest powołanie do życia oddziału Ludowego Wojska Polskiego z okresu II wojny światowej. – Grupa będzie wyposażona w należący do muzeum samochód terenowy, tak zwanego Czapajewa, remontowanego przez członków Stowarzyszenia Ochrony Zabytków Militarnych, do tego będzie jaszcz amunicyjny – zapowiada Artur Buńko, dyrektor muzeum, który jest bardzo ceniony w środowisku rekonstruktorów.

Za co? Za otwartość i przychylność dla żywej historii. Za granicą rzeczą naturalną jest to, że muzea aktywnie uczestniczą w organizacji wielu imprez tego typu. Dostarczają sprzęt, rekonstruktorom udostępniają materiały źródłowe, są naturalnym partnerem w tego typu przedsięwzięciach. Jeżdżący czołg wygląda całkowicie inaczej, gdy porusza się na polu, a nie stoi nieruchomo na placu muzeum. To działa na wyobraźnię. Niestety, w Polsce takie otwarte podejście to wciąż rzadkość, nadal wiele muzeów zbiory ma zamknięte, wiele eksponatów niszczeje, mimo iż rekonstruktorzy poświęcając swój czas i pieniądze mogliby się nimi zająć w zamian za udostępnienia na kilka rekonstrukcji w roku.

Dlatego tak cenne jest podejście muzeum w Skarżysku-Kamiennej – uważa „Okejos”. „Żołnierzy” Aufklärungsabteilung można było zobaczyć 17 września, podczas inscenizacji walk nad Bzurą. Rekonstrukcji słynnej batalii przyglądało się około 20 tysięcy widzów.

Mateusz BOLECHOWSKI Echo Dnia