Fast food dla smakoszy

Era śmieciowego żarcia odchodzi do lamusa: fast foodowe sieci przestawiają się na bardziej wymagającego klienta i zaczynają rozumieć, że dziś na topie jest zdrowa żywność.Dziesięć lat temu wiele osób z wypiekami na twarzy obserwowało, jak w polskich miastach wyrastają kolejne restauracje McDonald’s czy KFC. Dziś otwarcie nowego lokalu na niewielu robi wrażenie. Zmieniło się także podejście do fast foodów. Dawniej uznawane za doskonałe miejsce na szybki lunch, dziś stały się synonimami niezdrowego trybu życia. Prawdziwym symbolem stał się tu film Super Size Me, którego główny bohater za sprawą junk foodu przytył kilkanaście kilogramów w ciągu miesiąca.

Specjaliści od marketingu szybko zauważyli ten problem i z zapałem ruszyli do walki o zmianę niekorzystnego wizerunku. Postawiono na zdrowe potrawy oparte na rybach, warzywach czy owocach. Pionierem była Pizza Hut, która już trzy lata temu wprowadziła pierwsze sałatki. Ich ogromna popularność sprawiła, że na stałe weszły do jadłospisu. Obok nich szybko pojawiły się świeże soki z owoców i lekkie desery. Podobną strategię przyjęło KFC ze swoją Zieloną Linią. Obie sieci należą zresztą do tego samego właściciela – firmy AmRest. W tyle nie mógł pozostać McDonald’s, który wzbogacił swoją ofertę tak, aby klient miał do wyboru coś więcej niż nudna kombinacja hamburgera, frytek i jabłkowego ciastka.

Jednak wiele osób nie daje się złapać na te zmiany. Szybkie jedzenie źle im się kojarzy i żadne kosmetyczne poprawki ich nie przekonają. Tacy ludzie wolą raczej lokale z nowego w Polsce segmentu, zwanego casual food – zarówno kanapkowe bary SubWay, jak i knajpy, które prawie nie różnią się od restauracji – Sphinx czy North Fish. Serwują jedzenie dość szybko, dbają jednak o wystrój i szczególny klimat tak, aby klient mógł odetchnąć w trakcie pracowitego dnia. Typowo junk foodowe sieci także zmierzają powoli w tym kierunku – śniadania w McDonald’s (podczas których lokale mają inny wystrój niż popołudniu i wieczorem) to tylko jeden z licznych przykładów.

Restauracje dążą do tego, aby ich jedzenie było odbierane jako domowe. Niektóre nie mają problemu ze stworzeniem takiego wizerunku. Mowa oczywiście o lokalach oferujących różnego rodzaju tradycyjne przysmaki. Największą furorę robią pierogi. W Warszawie działa nawet Pierrogeria, dostarczająca ten przysmak na zamówienie do każdego zakątka miasta.

Próbę wejścia do średniego segmentu rynku podjęły także kawiarnie. Po ogromnym sukcesie Starbucks w USA jak grzyby po deszczu wyrastają nowe lokale z sieci Tribeca, Coffee Heaven czy Coffee Republic. Co prawda należą do wyższej kategorii cenowej niż typowe casual foody, ale kierują się tą samą filozofią – liczy się szybkość podania, ale w odpowiedniej oprawie. Klient musi przede wszystkim odpocząć, w spokoju napić się naprawdę dobrej kawy czy zjeść kanapkę. Jednocześnie taka osoba często wpada do lokalu tylko na kilkanaście minut, aby szybko zregenerować siły.

Popularność nowych sieci i produktów wynika ze zmian w trendach konsumenckich. Jako pierwsze zareagowały na to SubWay i Starbucks. Komfort, miła atmosfera, obsługa lepsza niż w zwykłym fast foodzie – to wszystko sprawia, że klienci chętniej wydają pieniądze. Ceny są często wyższe niż u tradycyjnej konkurencji, ale najwyraźniej nikomu to zbytnio nie przeszkadza.

Wojtek Wowra / o2.pl