Extreme Body Art

Boisz się zafundować sobie tatuaż na ramieniu, a piercing uważasz za szczyt głupoty? To przecież tylko dziecinne igraszki. Dziś twardziele bawią w skaryfikację. Scary, indeed… Skaryfikacja? Wie to już nawet Kopaliński, który definiuje ją jako „tatuaż bliznowy”.Ale zwolennicy tej specyficznej formy ozdabiania ciała myślą o niej raczej jako o artystycznym wykonywaniu blizn w celu osiągnięcia rezultatu „o charakterze estetycznym bądź duchowym”. Metod jest wiele”

Piętnowanie, z angielska branding, oznacza – wypalanie na skórze znaków, które w procesie gojenia tworzą blizny. Do ciała przykłada się rozłożony metal i – wielokrotnie uderzając nim w skórę (multiple strike branding) – wypala pożądany motyw. Kiedyś tak znakowano niewolników, w średniowieczu w Anglii wypalano skazańcowi na policzku „S”, a we Francji – kwiat lilii na ramieniu. Dziś to oznaka wyzwolenia. W unowocześnionej, bardziej precyzyjnej, ale boleśniejszej formie – cautery branding – używa się specjalnych przyrządów przypominających żelazko. I coś dla prawdziwych twardzieli: hyfricater branding (zwany też błędnie „laser branding”) zapewnia wzory najbardziej precyzyjne i o zróżnicowanej fakturze – skórę wypala się za pomocą iskry elektrycznej przeskakującej między dwoma elektrodami. Ci, którzy nad ciepłe przedkładają zimne, mogą posłużyć się cold brandingiem, i piętnować się ciekłym azotem, ewentualnie suchym lodem lub spirytusem.

Skórę da się też po prostu – jak czyniły często i gęsto plemiona afrykańskie – naciąć (cutting) lub wyciąć (skinning). Przy tym pierwszym sposobie w ranę można wetrzeć barwnik, lub (wersja dla ryzykantów) – inną substancję chemiczną, co powinno zaowocować blizną kolorową (ink ribbing). Skórę można też subtelnie zetrzeć (abrasive scarification) lub wytatuować standardową maszynką – ale głębiej niż standardowo. Są i tacy (w 2003 roku – ok. 2000 osób!), którzy rozcinają sobie język na dwie części „jak u węża”

Istnieje też opcja implantacji. W naciętą skórę wkładamy obiekt (najczęściej, choć niekoniecznie, silikonowy) i zszywamy nićmi chirurgicznymi, by pozostawił efekt „trójwymiarowy”. Członkowie jakuzy zwykli implantować sobie przedmioty kuliste… pod naskórek penisa. Ekstremiści stosują implanty „transdermalne”, czyli wystające ponad powierzchnię skóry. Pod skórę wstrzykiwać można również roztwory solne, oleje mineralne, kolagen lub tłuszcze. Słyszeliście o Eriku Sprague? Poszukajcie jego zdjęć w Internecie. To jeden z tych, którzy spiłowali sobie nawet zęby na kształt jaszczurzych kłów”

Brzmi okropnie lub przynajmniej egzotycznie, ale salony (skaryfikacji) istnieją także w Polsce. A przedstawione powyżej metody, których pełen wachlarz znajdziecie w biblii bodyartowców – www.bmezine.com (Body Modification Ezine), i tak należą do „lajtowych”. Mamy nadzieję, że wy swoje ciała uważacie za wystarczająco atrakcyjne.

Łukasz Figielski / o2.pl