Czarny South Park

Jesteś na „ty” z amerykańską popkulturą? Nie dbasz o polityczną poprawność? Kolejne serie South Parku zaczynają cię nudzić? Jeśli tak, to The Boondocks są dla ciebie!Robert Freeman uznał, że niebezpieczne Chicago nie jest dobrym miejscem na wychowywanie dwóch wnuków. Przeprowadził się więc do niewielkiego Woodcrest (stan Maryland). I to był koniec sielskiej idylli tego miasteczka. Bo wnukowie – 8-letni Riley i 10-letni Huey – nie są zwykłymi dzieciakami. Pierwszy to fanatyczny miłośnik gangsta rapu, drugi jest czarnym radykałem, który uwielbia teorie spiskowe i ma się za rewolucjonistę. Takie postacie wymyślił rysownik Aaron McGruder.

Ci mali bohaterowie po raz pierwszy pojawili się w kilkuobrazkowych komiksach w 1997 r. Najpierw drukował je hip-hopowy miesięcznik „The Source”, dwa lata później Aaron McGruder podpisał kontrakt z syndykatem prasowym UPS i przygody Hueya i Rileya zaczęło publikować ponad 350 dzienników w USA.

Silnie upolityczniony i nastawiony na społecznie drażliwe kwestie komiks wzbudzał wiele kontrowersji. W jednym z odcinków Caesar, szkolny kolega Hueya, wpada na pomysł, jak uratować świat przed zagładą. Plan jest prosty: po prostu trzeba znaleźć faceta dla sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice (potem wydzwaniają do Białego Domu, żeby dowiedzieć się, czy Condi woli białych, czy czarnych). W innym komiksie Huey zastanawia się, dlaczego winę za agresję młodzieży zrzuca się na gry komputerowe, a nie producentów broni. Dla Rileya jest to oczywiste: „Z kim wolisz się kłócić – z jakimś frajerem, który robi gry, czy facetem, który ma magazyn pełen kałaszy?”.

Jednak większość Amerykanów i tak nie czyta gazet, dlatego bracia Freeman prawdziwą popularność zyskali dopiero gdy zagościli na telewizyjnym ekranie. Mowa o serialu „The Boondocks”. W listopadzie ub. r. miał premierę w wieczornym paśmie dla dorosłych kanału Cartoon Network i od razu zyskał rozgłos. W pierwszym odcinku (w którym Freemanowie dopiero wprowadzają się do Woodcrest) na ekskluzywnym garden party Huey przerywa imprezę i ogłasza przez mikrofon: „Jezus był czarny, Ronald Reagan był diabłem, a rząd kłamie w sprawie 11 września. Dziękuję i dobranoc”.

Aaron McGruder wyśmiewa w serialu polityczną poprawność, np. Ed Wuncler III, który wrócił właśnie z wojny w Iraku, o Arabach mówi: „obywatele pochodzenia terrorystycznego”. A Wujkowi Ruckusowi, staremu Murzynowi, który czuje niechęć do swojej rasy, wydaje się, że trafił do Białego Nieba, gdzie Ronald Reagan tłumaczy mu, że Bóg nienawidzi czarnych. Nie oszczędza się też mainstreamowego hip-hopu: raper Gangstalicious dostaje kilka kul akurat gdy na koncercie wykonuje piosenkę „Zostałem postrzelony”, więc wszyscy myślą, że to część show i karetkę wzywają dopiero po godzinie. Największe kontrowersje wzbudził jednak odcinek, w którym Hueyowi śni się, że Martin Luther King tak naprawdę przeżył zamach i zapadł w śpiączkę. Gdy budzi się z niej po latach, nie może uwierzyć, że młodzi Afroamerykanie zaprzedali wszystkie ideały dziadków i wyzywa ich od „leniwych czarnuchów”.

Oburzeni byli szczególnie konserwatywni protestanci, na czele ze znanym pastorem Alem Sharptonem, ale w niczym nie zaszkodziło to popularności serialu: młodzież w Stanach go uwielbia, był nominowany do prestiżowej NAACP Image Award, a Cartoon Network już zapowiedziało, że na jesieni można się spodziewać drugiej serii kreskówki.

W Polsce na razie serialu nie można obejrzeć, więc fanom znad Wisły pozostaje czekać, aż w sprzedaży pojawi się DVD z całą serią (zapowiedziane na czerwiec). No chyba, że ktoś jest niecierpliwy – wtedy może np. porszukać fragmentów promocyjnych w internecie na stronie www.video.google.com (wpisując w wyszukiwarkę The Boondocks) lub błagać rodzinę w USA, żeby nagrała powtórki i przesłała pocztą.

gazeta.pl