Bunt kobiet z firmy Avon

Od dziesięciu lat potęgę Avonu na rynku tzw. sprzedaży bezpośredniej budują kobiety. Dzisiaj pięć z nich pozywa firmę do sądu. Po raz pierwszy ktoś z pół miliona pracujących w tej branży chce, by uznać go za pracownika, a nie za samodzielnego przedsiębiorcę.Katarzyna Świdzińska z Lublina ma 36 lat, na głowie kredyt mieszkaniowy, przy sobie leki na uspokojenie. W 1995 r. była młodą matką na urlopie wychowawczym. Wcześniej w administracji Zakładu Oczyszczania Miasta wypisywała karty kierowców, podawała kawę. Ale ją zredukowali. Wtedy koleżanka wciągnęła ją do Avonu. Szybko awansowała na okręgową kierowniczkę sprzedaży („okaeskę”).

– Wciągnęła mnie koleżanka. Kosmetyk otwiera wiele drzwi, to doskonały suwenir dla lekarzy, urzędników. Obdzwoniłam znajome, po paru tygodniach awansowałam na koordynatorkę. Sprzedawałam i werbowałam nowe dziewczyny. Zauważyli mnie. Zostałam „okaeską” w Lublinie, jedną z dwustu w Polsce.

Świdzińska miała tylko umowę cywilną. Avon wyciskał z niej, ile się dało. Gdy rok temu ją zwolnił, pozwała go. – Walczę o godność – mówi. W jej ślady idą kolejne „okaeski”. To elita Avonu, „okaeski” zarządzają ok. 240 tys. konsultantek sprzedających niedrogie szminki, kremy, szampony (Avon nie ma sklepów, to ta armia ludzi zdobyła dla niego pozycję lidera sprzedaży bezpośredniej w Polsce).

Konsultantki – studentki, nauczycielki, urzędniczki, emerytki – zazdroszczą „okaeskom” komórek, wycieczek do ciepłych krajów w nagrodę od firmy, aut z leasingu, zdjęć z Marylą Rodowicz na firmowym bankiecie. Od przełożonych słyszą: – Postarajcie się, dziewczynki, więcej sprzedawać, jak chcecie mieć takie buty jak ja, za tysiąc złotych. (Fachowcy od marketingu nazywają to „dżusowaniem”; z ang. – wyciskaniem soków).

Ale z roku na rok było coraz trudniej o nowe klientki. Rynek się nasycił, z Avonem ostro konkurują np. Oriflame i Mary Kay. Firma wymaga coraz więcej. „Okaeski” dostają procent od kosmetyków, sprzedanych przez konsultantki. Prowizja zależy od wykonania planu sprzedaży. Wyrobią plan, następny będzie wyższy. Niektóre „okaeski” podkręcają wyniki: robią zakupy na „martwe dusze”, zawyżają listę uczestników szkoleń.

Świdzińska wyciągała nawet 20 tys. zł miesięcznie, ale nie na rękę. Jako jednoosobowa firma sama płaciła za wynajem biura, sal szkoleniowych, leasing auta, telefony, prezenty dla konsultantek, składki na ZUS. Zostawało jakieś 3 tys. Całe życie podporządkowała pracy. Godz. 7.30 – pobudka, sprawdzić faksy, maile od „dywizyjnej” (przełożonej „okaesek”). Od 10 praca w biurze albo wizyty w terenie: „prospekting” (szukanie kandydatek na nowe konsultantki). Ok. 13 przerwa – odebrać dziecko ze szkoły. Potem szkolenia: kosmetyczne, marketingowe. Po 20 – zebrać SMS-ami wyniki pracy podległych kobiet, zrobić raport dla „dywizyjnej”. Świdzińska ocknęła się, dopiero gdy Avon rozwiązał z nią umowę. Mit „firmy dla kobiet” prysł. Świdzińska została z kredytem, perspektywą minimalnej emerytury (ZUS opłacała przecież też minimalny) i głęboką depresją.

Teraz się domaga, by sąd uznał, że choć formalnie współpracowała z Avonem, to faktycznie pracowała w firmie jak etatowy menedżer. Jeśli wygra, dostanie świadectwo pracy, odprawę i zwrot pieniędzy za zaległe urlopy.

Ale stawka jest wyższa. Gdyby sąd orzekł, że „okaeski” pracowały na etacie, fiskus mógłby żądać od Avonu nieodprowadzanych zaliczek na podatek dochodowy, a ZUS – składek od ich zarobków brutto. Za pięć lat wstecz plus odsetki. W grę wchodzi kilkadziesiąt milionów złotych.

Bo trzeba być aktywnym

– Nie było jeszcze takiej sprawy przeciwko naszej firmie – przyznaje Iwona Gniedziejko, rzecznik prasowy Avon Cosmetics Polska. Precedensowemu procesowi bacznie przygląda się cała branża. Jest wiele firm, które sprzedają towary nie w sklepach, ale za pośrednictwem tysięcy przedstawicieli handlowych – np. Oriflame i Mary Kay sprzedają kosmetyki, Zepter słynie z garnków, Amway – środków czystości. Pracuje w nich lub dorabia sobie do pensji około pół miliona Polaków. Kilka razy więcej przewinęło się przez te firmy w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

Wszyscy w branży jak ognia unikają podpisywania umów o pracę. Wolą umowy cywilne, w których ludzie zobowiązują się do zarejestrowania własnej działalności gospodarczej. Dzięki temu oszczędzają np. na składkach ZUS, nie muszą martwić się o urlopy macierzyńskie, nie grożą im związki zawodowe.

– Teoretycznie można sobie wyobrazić, że konsultantka, czyli sprzedawca Avon, zawiera umowę o pracę – mówi reprezentujący Avon mecenas Maciej Łaszczuk. – Dlaczego firma tego nie chce? Nie z przyczyn finansowych. Żeby świadczyć taką usługę, trzeba być bardziej aktywnym i samodzielnym niż pracując na etacie.

Ale Świdzińska i inne kobiety Avonu krótko były szeregowymi sprzedawcami. Ponieważ były aktywne i przedsiębiorcze, awansowały na „okaeski”. Ich praca odpowiadała stanowisku menedżera średniego szczebla. „Okaeski” są odpowiedzialne za wzrost sprzedaży w swoim okręgu (kilka powiatów, dzielnica w dużym mieście). Główne zadania: werbunek konsultantek, ich szkolenie, rozliczanie i motywowanie. Wszystko pod presją narzuconego z góry planu sprzedaży, od wykonania którego zależy wysokość wynagrodzenia.

Mec. Łaszczuk: – „Okaeski” doskonale wiedzą, iż z Avonem związane były umową o świadczenie usług. Jeżeli twierdzą inaczej, to motywem są pieniądze.

Z widokiem na ogród

Przed sądem pracy zapowiada się walka Dawida z Goliatem. Mec. Violetta Gut, pełnomocniczka kobiet, przyjmuje mnie w mieszkaniu, w bloku na warszawskim Mokotowie. Podłoga jest zasłana kupkami dokumentów. – Nad trudniejszymi sprawami wolę pracować tu, a nie w biurze – przeprasza.

Gut jest radcą prawnym od 15 lat. Specjalizuje się w obrocie międzynarodowym i cłach. Pracuje sama. – Przez dwa miesiące przegryzałam się przez papiery, aby zrozumieć, jak działa Avon – opowiada.

Kancelaria jej przeciwnika mec. Macieja Łaszczuka, reprezentująca Avon, mieści się w luksusowym biurowcu Metropolitan. Czynsz przekracza tu 30 dolarów miesięcznie za metr. Gościa witają hostessy w eleganckich kostiumach. Z klimatyzowanej sali konferencyjnej roztacza się widok na Ogród Saski i Grób Nieznanego Żołnierza.

„Łaszczuk i wspólnicy” zatrudniają 23 pracowników, w tym 11 adwokatów i radców. Od dziesięciu lat obsługują firmy sprzedaży bezpośredniej. Maciej Łaszczuk reprezentuje amerykańską centralę Avon na zgromadzeniu wspólników w Polsce.

Jednocześnie mecenas jest strażnikiem kodeksu etycznego firm sprzedaży bezpośredniej, rozpatruje ewentualne skargi klientów. Żeby nie być posądzonym o konflikt interesów, osobiście nie pojawi się na procesie. Do sądu przyjdzie jego partner z kancelarii – radca Marek Korcz.

Od umowy ważniejsze, co robiły

Sąd zaczął proces od analizowania umowy, którą Katarzyna Świdzińska podpisała z Avonem, i próby ustalenia, co rzeczywiście dla firmy robiła.

Bo to nie umowa – mówi prawo pracy – lecz „rodzaj pracy, sposób jej świadczenia, jej charakter i warunki wykonywania” przesądzają, czy mamy do czynienia ze stosunkiem pracy, czy współpracą dwóch niezależnych przedsiębiorców.

Jak na sprawę tego typu akta są wyjątkowo opasłe. Świdzińska dołączyła do pozwu m.in. korespondencję e-mailową z przełożoną. Niektóre maile przychodziły w niedzielę, święta, pierwsze już o godz. 7 rano, ostatnie po 23. Dla mec. Violetty Gut szczególnie istotne są te, które wprost wspominają o „pracy, pensji, wynagrodzeniu, urlopach”. Na przykład taki (pisze kierowniczka dywizyjna do okręgowej): „W kalendarzu wpisałaś urlop, ale nie wiem, co każdego dnia ma dziać się w okręgu i jakie obowiązki zdelegowałaś p. Maćkowi. Proszę o dokładną rozpiskę – na każdy dzień, jak to będziesz monitorowała”.

Czy to wskazówki i zlecenia co do wykonywania usług, jak ocenia pełnomocnik Avonu? Czy może przykład nadzoru przełożonych, jak w pracy na etacie?

Szykuje się mordercza walka na argumenty.

– Pani Świdzińska nie miała wyboru formy zatrudnienia. Musiała założyć własną firmę – atakuje mec. Gut. – Proszę zwrócić uwagę na sposób rozliczania „okaesek”. To Avon wysyła im tzw. wyliczenie wynagrodzenia. Dopiero zgodnie z nim Świdzińska wypisywała fakturę dla spółki. Już samo to pokazuje, że umowa cywilnoprawna wiążąca strony to fikcja.

– Świdzińska sama określała czas i miejsce swojej pracy – argumentuje z kolei prawnik Avon. – I nie miała obowiązku osobistego wykonywania usług. Mogła za zgodą i wiedzą Avon zatrudnić asystentkę. Już sam ten fakt wyklucza istnienie stosunku pracy, bo umowa o pracę nie dopuszcza wyjątków od zasady osobistego wykonywania pracy – podkreśla.

Sędzia Artur Fryc zapowiada:- Tę sprawę możemy od razu planować na lata.

Skutki procesu

Gdyby Avon przegrał proces, sąd mógłby nakazać firmie wypłatę „okaeskom” zaległych nadgodzin, diet i kosztów podróży służbowych, pieniędzy za zaległy urlop, ewentualnych premii regulaminowych i dodatków oraz trzymiesięcznego wynagrodzenia z tytułu rozwiązania umowy.

Urząd skarbowy mógłby upomnieć się o nieodprowadzane zaliczki na poczet podatku dochodowego kobiet. A ZUS o składki od rzeczywistych wynagrodzeń. Do tego dochodzą ewentualne kary i karne odsetki.

– Tworzy się wizję katastroficzną dla Avonu. Ale Avon działa zgodnie z prawem. Nawet gdyby sąd wydał niekorzystne dla firmy rozstrzygnięcie co do stosunku pracy, to nie znaczy że urząd skarbowy upomni się o zaliczki. A może to okręgowe kierowniczki sprzedaży powinny oddać koszty uzyskania przychodów, które odliczały na prowadzenia swoich biur? Nie mogły tego robić, jeśli były pracownikami – uważa mec. Maciej Łaszczuk.

Dlaczego firmy tak nie lubią etatów? Ile to naprawdę kosztuje?

Umowa o pracę

Zarabiasz na rękę – Pracodawcę kosztujesz
1 tys. zł – ok. 1,7 tys.
2 tys. zł – ok. 3,5 tys. zł
5 tys. zł – ok. 9 tys. zł
10 tys. zł – ok. 18,2 tys. zł

Samozatrudnienie

Aby zarobić na rękę – Musisz dostać brutto*
1 tys. zł – ok. 1,9 tys. zł
2 tys. zł – ok. 3,1 tys. zł
5 tys. zł – ok. 6,8 tys. zł
10 tys. zł – ok. 13 tys. zł

*Przy założeniu, że płacisz: 19-proc. podatek dochodowy, najniższą składkę na ZUS (czyli w czerwcu 656,85 zł) i nie ponosisz dodatkowych kosztów działalności (wynajem biura itp.).

Bogdan Wróblewski, borow Gazeta Wyborcza