Boże igrzyska

W opinii wielu Polaków masowy udział w pielgrzymkach papieskich jest tylko dowodem na płytkość naszej religijności. Eksperci określają ją mianem festynowej, odpustowej i przede wszystkim selektywnej.Według opublikowanych przez „Rzeczpospolitą” badań przeprowadzonych przez pracownię GfK Polonia na spotkania z Benedyktem XVI wybiera się 11% dorosłych Polaków – prawie 3,3 mln osób. Kolejnych kilkanaście milionów śledzi to wydarzenie za pośrednictwem mediów. Wspomniany sondaż GfK Polonia zamieścił jeden z portali. Zajrzeliśmy na forum pod tekstem. Było kilkadziesiąt komentarzy, niektóre bardzo radykalne. Polak dobry katolik

Według sondażu przeprowadzonego przez „Super Express” blisko 70% naszych rodaków uważa, że przed ślubem należy poznać partnera także od strony intymnej. Inny sondaż przeprowadzony przez tę gazetę pokazuje, że 11,5% Polaków uważa stanowisko Kościoła w sprawie seksu i moralności za zbyt tolerancyjne, a 41,5% za właściwe. Oznaczać to może dwie rzeczy – że albo pokaźna część polskiego społeczeństwa nie zna stanowiska Kościoła w sprawach seksu, albo nie bierze do siebie religijnych nakazów, traktując je raczej jako ogólne wytyczne, rodzaj przeciwwagi dla rozwiązłości i zepsucia panującego w dzisiejszym świecie.

– Papież-nazista przyjeżdża do Polski, a na ten czas wprowadza się prohibicję (…). Władze likwidują niestosowne reklamy podpasek i szamponów. (…). Jestem wściekła za te wszystkie nakazy i zakazy wprowadzone przez rząd! – pisze hamadryades. Większość rozmówców oburza wysoki koszt pielgrzymki i wprowadzone przez rząd zakazy. Sarkastyczne uwagi dotyczą zwłaszcza zakazu sprzedaży alkoholu w rejonie trasy przejazdu Benedykta XVI i ocenzurowania reklam w mediach. Takie działania władz jednogłośnie zostają uznane za absurd. – Kobiety mają zakaz miesiączkowania – wnioskuję o tym z zakazu reklamowania podpasek – bulwersuje się navaira. Z główną linią komentarzy nie zgadzają się dwie osoby. Ich głos ginie jednak w lawinie uszczypliwości.

Portal, który odwiedziliśmy, reprezentuje poglądy środka. Uznaliśmy więc, że po jego czytelnikach także można spodziewać się sądów umiarkowanych, bliskich większości społeczeństwa. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że jedynie ułamek procenta osób czytających teksty w internecie zamieszcza swoje komentarze. Zazwyczaj czynią to ci, którzy czują potrzebę wyróżnienia się w tłumie – a to sprawia, że opinie wyrażane w postach brzmią ostrzej i bardziej skrajnie niż te formułowane podczas zwykłych rozmów. Z drugiej jednak strony internet pozwala pozbyć się hamulców – anonimowość sprawia, że nie boimy się być autentyczni. Mówimy prawdę, która w innych sytuacjach nie przeszłaby nam przez gardło. Czy te obrazoburcze posty są więc częścią prawdy o polskiej religijności?

Festynowa religijność Polaków

Postanowiliśmy porozmawiać o polskim katolicyzmie z ekspertem – Markiem Zającem, szefem działu religijnego „Tygodnika Powszechnego”. Na początku przestrzegał nas przed traktowaniem anonimowych postów jako wymiernego pola badań. Jednak zapytany, czy jest możliwe, aby ci sami ludzie, którzy krytykują papieską pielgrzymkę, byli jej uczestnikami, przyznał: – To nie jest tak, że na spotkanie z papieżem przychodzą sami święci. Przyjdzie zapewne wiele osób, które regularnie do kościoła nie uczęszczają, a może nawet wielu takich, którzy Kościół kontestują. Zaznaczył, że w Polsce grupa kontestująca Kościół wciąż nie jest aż tak liczna jak w krajach Europy Zachodniej. – Kościół jest u nas zawsze punktem odniesienia – pozytywnym lub negatywnym, ale jednak nim jest – dodał.

W opinii wielu Polaków masowy udział w pielgrzymkach papieskich jest tylko dowodem na płytkość naszej religijności, którą eksperci określają mianem festynowej, odpustowej i przede wszystkim selektywnej. Zamiast pomodlić się w skupieniu, wolimy manifestować swoje uczucia religijne, wieszając portret papieża w oknie albo wielki krzyż na szyi. Jak pisze na łamach „Rzeczpospolitej” socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika dr hab. Tomasz Szlendak, Polacy, zwłaszcza młodzi, traktują Kościół jak hipermarket – spacerują między półkami, wybierając jedynie te towary, które dostarczają im przyjemności, zaś odkładając na półkę te, które wymagają wyrzeczeń. Nie przeszkadza im to uważać się za osoby religijne, a nawet głęboko wierzące. Te deklaracje mają jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Równie kiepsko – co sprawdziła ostatnio redakcja „Dziennika” – jest u nas z wiedzą o religii. O rozwiązanie krótkiego testu poproszono elitę uznającej się za ostoję katolicyzmu i postulującej wprowadzenie religii na maturze Młodzieży Wszechpolskiej. Egzaminowani wypadli poniżej wszelkiej krytyki – jak pisze „Dziennik” mieli problemy z pytaniami najprostszymi: o znaczenie pojęć typu Biblia, eucharystia czy msza. Skoro nie umie na te pytania odpowiedzieć wszechpolak, czy potrafiłby to zrobić zwykły Polak?

Polski katolik w łóżku i kościele

Według badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) 93,7% Polaków to katolicy. Większość określa się jako wierzący bądź głęboko wierzący – odpowiednio 68,5% i 16,7%. W parze z deklaracjami wydaje się iść praktykowanie wiary – systematyczne lub przynajmniej okazjonalne. „Rzeczpospolita” dotarła do badania przeprowadzonego przez ISKK w listopadzie ubiegłego roku, popularnie zwanego liczeniem wiernych. Wynika z niego, że w niedzielnych mszach uczestniczy 45% katolików.

Czy te liczby są dowodem na siłę naszego katolicyzmu? Marek Zając jest w tej kwestii optymistą: – Polska religijność, zwłaszcza w porównaniu do Europy Zachodniej, wypada bardzo dobrze. Laicyzacja wydaje się w niewielkim stopniu przenikać polskie życie społeczne. Kościół w niewielkim stopniu stracił kontakt również z młodymi ludźmi. W polskich kościołach, zwłaszcza w wielkich miastach następuje pewien odpływ młodzieży, ale nie tak poważny jak mogłoby się wydawać. Chciałbym także zwrócić uwagę, że od upadku komunizmu ponad dwukrotnie wzrosła liczba osób regularnie przystępujących do komunii [według badania ISKK wynosi ona 16% – przyp. MW]. Rośnie świadome przeżywanie wiary – polski katolik zaczyna rozumieć, że jego religijność nie może ograniczać się do faktu coniedzielnego uczęszczania na msze.

Spytajmy więc tego statystycznego Polaka-katolika o stosunek do podstawowych nakazów Kościoła. Ze „Światowego raportu postaw i zachowań seksualnych 2005” opracowanego przez Durexa wynika, że jedynie 5,6% dorosłych Polaków w ogóle nie zabezpiecza się przed ciążą, zaś 2,3% stosuje metody naturalne. 55,1% osób prowadzących aktywne życie seksualne używa prezerwatywy, zaś 22,4% woli tabletki antykoncepcyjne. Jedynie 9,2% deklaruje, że nie współżyje w ogóle. Obniża się wiek inicjacji seksualnej – wynosi on przeciętnie 17,7 roku, zaś 12% Polaków traci dziewictwo w wieku 15 lat lub wcześniej.

Te dane, w połączeniu z faktem, że podwyższa się wiek zawierania małżeństw, sugerują znaczny rozdźwięk pomiędzy religijnością deklarowaną a faktyczną. Wszak nie jest dla osób wierzących tajemnicą, że Kościół nie dopuszcza antykoncepcji, podobnie jak nie zezwala wiernym na seks przedmałżeński i pozamałżeński, traktując nawet współżycie narzeczonych jako grzech cudzołóstwa.

Igrzyska dla mas

Czym więc dla osób tak selektywnie traktujących religię jest pielgrzymka Benedykta XVI? Przeżyciem metafizycznym czy raczej wielkim show? Wybieramy się na papieskie nauki czy po prostu „na papieża”? Kiedy zapytaliśmy Marka Zająca o profil uczestnika pielgrzymki, opowiedział nam o swoich spostrzeżeniach ze Światowych Dni Młodzieży w Kolonii, kiedy na spotkanie z Benedyktem XVI na błoniach Marienfeld przyszło 800 tysięcy ludzi. – Podczas wieczornego spotkania z młodzieżą, kiedy papież udzielał końcowego błogosławieństwa, byli tacy, którzy w skupieniu, z pochyloną głową, przyjmowali papieskie błogosławieństwo, byli tacy – głównie Latynosi – którzy klęczeli na ziemi, mieli łzy w oczach, a w rękach przewracali paciorki różańca, byli tacy, którzy w tym czasie rozmawiali przez telefon, byli tacy, którzy robili sobie zdjęcia, byli też tacy, którzy poszli spać i odwrócili się od papieskiego ołtarza tyłem, żeby ich nie raziło światło reflektorów.

Czy na krakowskich albo jasnogórskich błoniach będzie inaczej? Zapewne nie. Uznawane za najbardziej katolickie w Europie społeczeństwa Irlandii czy Hiszpanii przeżywają w ostatnich latach odwrót od religijności. Istnieje prawdopodobieństwo, że Polacy pójdą w ich ślady. Przez prawie trzy dekady byliśmy pod wpływem Jana Pawła II. Choć sondaże zdają się potwierdzać, że zaakceptowaliśmy Benedykta XVI, prawdopodobnie nie dorówna on autorytetem poprzednikowi. Przy tym Jan Paweł II był nie tylko przewodnikiem duchowym, ale także – a może przede wszystkim – jednym z nas, przez co wzmacniał polskie poczucie dumy narodowej. Religijność łączyła się więc nierozerwalnie z patriotyzmem. Wymownym dowodem na ten związek są wnioski z sondażu „Gazety Wyborczej” zatytułowanego „Dwaj papieże, dwa narody”. Wynika z niego bowiem, że Polacy chcą przede wszystkim, aby Benedykt XVI jak najwięcej mówił po polsku i przypominał Jana Pawła II oraz aby tak jak jego poprzednik oceniał polskie sprawy.

Media wiele uwagi poświęcają prognozom, czy wizyta Benedykta XVI spowoduje zmiany w katolicyzmie Polaków – czy da impuls „odnowie moralnej”. Dominuje optymizm, choć wiele pozostaje w sferze domysłów. Nasz ekspert Marek Zając nie ma jednak złudzeń: – Trudno powiedzieć, czy pielgrzymka coś zmieni w katolicyzmie Polaków, bo takie zmiany mogą zachodzić tylko ewolucyjnie. Należy postawić sobie pytanie, co w nas zostało z tego wielkiego zbiorowego przeżycia, jakim była żałoba po Janie Pawle II. Z pewnością nie zostało tak wiele jak powinno. A skoro nawet tak istotne wydarzenie jak śmierć Jana Pawła II nie zmieniło w nas tak wiele jak powinno, to czy coś w nas zmieni pielgrzymka Benedykta XVI?

Marta Wawrzyn, www.o2.pl