Większość z nas nie wyobraża sobie świąt bez karpia – co roku zajmuje honorowe miejsce na wigilijnym stole – w panierce, galarecie, po żydowsku czy warszawsku.Ale warto uświadomić sobie, że karp to bynajmniej nie polska ryba. Pochodzi z Azji, a Państwowa Rada Ochrony Przyrody uznała go za gatunek obcy w naszym środowisku.
Karp to naszy dobry znajomy od ponad 900 lat. Spotykamy się co najmniej raz w roku przy okazji wigilijnych przygotowań i mimo, że robimy tak od pokoleń, wciąż mało wiemy o naszym płetwiastym przyjacielu. O karpiu myślimy podobnie jak o bocianach – że jest nasz, polski.
W rzeczywistości ta słodkowodna ryba pochodzi z odległych zakątków Azji. Najstarsze znane wzmianki o hodowli karpi pochodzą z VI w. p.n.e. z Chin, kiedy to niejaki Toshuko (znany też jako Hanrei) napisał pierwszy podręcznik dotyczący chowu tych ryb.
Na skutek hodowli, której początki notowano we wschodniej Europie ok. XII i XIII w. oraz introdukcji, czyli zamierzonego wprowadzenia nierodzimych gatunków roślin i zwierząt pochodzących z innych geograficznie regionów, został rozprzestrzeniony na terenie niemal całego świata.
Tymczasem Państwowa Rada Ochrony Przyrody uznała karpie za gatunek obcy w naszym środowisku. Ryby te powinny zniknąć z polskich rzek i jezior. Nie dość, że się w nich nie rozmnażają, to do tego bardzo je zanieczyszczają. Wpuszczanie karpi do naturalnych zbiorników wodnych jest więc nielegalne, a ich miejsce jest w stawach hodowlanych.
Uznanie karpi za obce krytykują zarówno hodowcy, którzy nie wyobrażają sobie polskich wód bez tych ryb, jak i wędkarze. Teraz pozostaną im inne grube ryby, te z polskim rodowodem.