Apokalipsa a la America

Apokalipsa a la America
Tragedia Nowego Orleanu pokazuje, iż nie mylili się twórcy filmów science fiction, prorokując upadek porządku społecznego ludzkości w przypadku wielkiej tragedii naturalnej lub konfliktu atomowego. Okazuje się, że największym wrogiem ludzkości jest … człowiek.Media całego świata pisały o upadku społeczeństwa zorganizowanego, porównując Nowy Orlean do Bagdadu i nazywając Amerykę „kolosem na glinianych nogach”. Dantejskie sceny na ulicach miasta, rabunki, gwałty i napady – wszystko to było bardziej przerażające od przejścia samego huraganu. Jeszcze wczoraj, obok wiadomości o „spokoju, który zapanował w wysiedlonym Nowym Orleanie”, pojawiały się inne, mniej widoczne, jednak dużo wymowniejsze: „Policja zastrzeliła 5 mężczyzn, którzy otworzyli ogień w kierunku grupy robotników usuwających szkody w zdewastowanym przez huragan Katrina mieście”. Siły natury były nie do opanowania, któż jednak opanuje tzw. „czynnik ludzki”?

Czarni Czarnym zgotowali ten los

Wszystkie telewizje świata pokazywały fragment wystąpienia rappera Kanye Westa, w którym oskarżał on prezydenta Busha o to, że nie interesuje go los Czarnych ludzi. Nie były to bynajmniej pojedyncze oskarżenia – przez Amerykę przetłacza się fala teorii spiskowych, w myśl których nikt nie ruszył na ratunek Nowemu Orleanowi, bowiem poszkodowani byli w znakomitej większości Murzynami. Dużo mówi się również o ignorancji władz stanowych, które nie zapewniły darmowej ewakuacji miejskiej biedocie, przede wszystkim właśnie Czarnym, którzy nie mieli własnych samochodów i nie mogli opuścić Nowego Orleanu przed atakiem Katriny. Nikt nie pyta, czy ludzie ci rzeczywiście chcieli opuścić swe domostwa.

Prawda jest bowiem tak brutalna, jak brutalne są zdjęcia ze zdewastowanego miasta. Amerykanie krytykują media pokazujące uciemiężonych Białych, uciekających przed huraganem i Czarnych rabujących sklepy i strzelających do ratowników. Jak mantrę powtarza się opinie, iż gdyby Biali rabowali sklepy spożywcze, to nazywano by to „ratowaniem życia”, gdy czyni to człowiek Czarny, jest to „brutalny rabunek i rozbój”. Wszystko prawda, diabeł tkwi jednak w szczegółach. W pierwszej kolejności nie rabowano bowiem „spożywczaków”, ale … sklepy z bronią palną. Murzyni to najbardziej aspołeczna grupa rasowa w Stanach Zjednoczonych (na równi z Latynosami, którzy jednak są dużo bardziej pracowici) i nie jest żadnym rasistowskim spiskiem teoria, że gdyby podobne zniszczenia dopadły Nowy Jork, krajobraz po burzy byłby całkiem odmienny.

Gdzie się podziały tamte ideały?

„Gangsterzy ostrzeliwujący helikoptery, szabrownicy, bezradna Gwardia Narodowa, trupy na ulicach, epidemia, zastępy uchodźców. Anarchia, zbrodnia, zezwierzęcenie” – pisał mediolański dziennik Corierre della Sera. Wszyscy mają pretensje do rządu federalnego, który jakoby źle przygotował akcję ratunkową. „To nie tylko Katrina spowodowała te wszystkie ofiary śmiertelne” – powiedział jeden z mieszkańców Luizjany, cytowany przez światowe media, to „biurokracja popełniła morderstwo” i to ona „powinna teraz odpowiadać przed Kongresem”. To oczywiste, że władze nie były przygotowane na taki rozmiar społecznej tragedii. Nie były też przygotowane na wielką awarię prądu w północnych stanach Ameryki w 2003 roku, jednak wtedy na wysokości zadania stanął człowiek, masowo organizujący się w spokojny przemarsz ulicami ciemnych miast, karnie podporządkowujący się służbom porządkowym. W Nowym Jorku zanotowano wówczas mniej rabunków niż w inne, „normalne” dni. Świat pisał o świetnej organizacji społeczeństwa amerykańskiego, rozpływano się nad dojrzałością narodu. Gdzie się podziały tamte ideały?

„23 proc. nowoorleańczyków żyje poniżej poziomu ubóstwa (dwa razy więcej niż średnia krajowa). Jedna trzecia dostaje za swoją pracę głodowe pensje. 16 proc. dzieci rodzą nastolatki. Jeszcze niedawno miasto potrzebowało planu wyjścia z ubóstwa. Dziś nadal go potrzebuje, razem z tysiącami łodzi ratunkowych” – pisał New York Times w dniach ewakuacji miasta. To fakt, iż największą przyczyną wszystkich nieszczęść jest właśnie bieda, a nie kolor skóry mieszkańców Nowego Orleanu. Tym niemniej obie te przyczyny idą w parze. Murzyni w znakomitej większości nie chcą pracować na swoją przyszłość, wychodząc z założenia, że wiele im się należy za lata ciemiężenia przez „Białasów”. Trudno zrozumieć to w Polsce, gdzie Murzyni są w znakomitej większości świetnymi sportowcami, lekarzami, ekonomistami. Tymczasem do naszego kraju przybywa intelektualna śmietanka rodem z biednych krajów Afryki, która ma się tak do reprezentacji Czarnego Lądu, jak Jacek Krzynówek do poziomu polskiej piłki nożnej. W Stanach, wśród Afroamerykanów, poważaniem nie cieszą się Czarni naukowcy, o których mówi się, że sprzedali się Białym, ale hip-hopowi gangsterzy, koszykarze i futboliści, którzy osiągnęli ogromny majątek, nadto się przy tym nie wysilając. To właśnie ideał mieszkańców Harlemu, Południowej Dzielnicy Chicago, czy Nowego Orleanu (nawiasem mówiąc większość dzielnic zamieszkanych przez Murzynów wygląda jak po przejściu Katriny). Plan wyjścia z ubóstwa jest tym trudniejszy do zrealizowania, iż generalnie najbardziej zainteresowani mają go daleko z tyłu.

Bóg nie jest Biały

Świat nie wierzył własnym oczom, gdy widział sceny z kraju, który uważa się za najbardziej rozwiniętą na świecie cywilizację. Tym samym mieliśmy naoczny dowód na to, iż nie mylili się twórcy filmów scence fiction, prorokując upadek porządku społecznego ludzkości w przypadku wielkiej tragedii naturalnej, tudzież konfliktu atomowego. To półprawda. Jestem przekonany, iż z bezmiarem tragedii lepiej niż Amerykanie poradziliby sobie Polacy, czego najlepszym przykładem była powódź roku 1997. To oczywiście mierne porównanie – gdzież bowiem wodom Odry do wód oceanu. Przypominają się jednak sceny z wrocławskiego Trójkąta, dzielnicy biedy i względnego bezprawia, gdzie mieszkańcy, w znakomitej większości żyjący poniżej wszelkim normom ubóstwa, pomagali sobie nawzajem i próbowali ratować swoje domy, domy innych i budynki Starego Miasta. Czy to przypadek, że byli Biali? Oczywiście. Nie kolor skóry jest tu problemem, ale mentalność. Mentalność, która wmawia nam, że powinniśmy pomagać Murzynom i Arabom, bo taka jest powinność rozwiniętego Zachodu. Nic bardziej mylnego. Nikt nigdy nie będzie szanował własnej cywilizacji, póki jej nie wywalczy. Własnymi rękoma. Amerykańska biedota koloru Czarnego niszczy i plądruje Nowy Orlean, bowiem większości z nich sprezentowano domy w ramach „walki z ubóstwem”. Wręczono im marchewkę, zapominając o kiju.

Niech Nowy Orlean będzie nauczką dla całego świata. Demokracji, kapitalizmu się nie wdraża – to musi ewoluować samo, ludzie muszą tego chcieć i do tego dążyć. Nie można nikogo zmusić, by przyjął wartości innych. Dowodzi tego Bagdad, dowiodła Luizjana. Jeśli taka historia ma się nigdy nie powtórzyć, rzeczy należy nazywać po imieniu, takimi jakimi są, a nie jakimi chcemy je widzieć. Muzułmanie nie chcą demokracji, Murzyni nie chcą edukacji. Kajanie się, ratowanie na siłę doprowadza do sytuacji, gdzie Gwardia Narodowa, która uratowała Nowy Orlean przed zagładą, oskarżana jest o opieszałość. Może to i prawda, ale komu chce się ratować ludzi, którzy strzelają do ratowników.

Przemek Głośny o2.pl