Dziś mija czwarta rocznica rozpoczęcia w Iraku wojny, która okazała się dużo trudniejsza i kosztowniejsza niż się spodziewano. Od początku inwazji zginęło 3200 amerykańskich żołnierzy, a ponad 20 tys. zostało rannych. Wojna nie cieszy się już poparciem mieszkańców USA.Według prezydenta Busha, wycofanie się z Bagdadu, zanim zostanie tam ustabilizowana sytuacja, grozi rozlaniem się przemocy na cały kraj, a później na cały Bliski Wschód.
W nocy z 19 na 20 marca samoloty USA zrzuciły pierwsze bomby na Bagdad. Niecały miesiąc później Saddam Husajn uciekł ze stolicy, a władzę przejął administrator i tymczasowy rząd.
W czwartą rocznicę rozpoczęcia wojny w Iraku prezydent George Bush poprosił Amerykanów o cierpliwość. Bush wyraził wiarę w zwycięstwo, ale zaznaczył, że jego osiągnięcie wymaga czasu.
W specjalnym wystąpieniu telewizyjnym Bush przekonywał, że zwiększenie liczebności amerykańskich sił w Iraku o 30 tys. przyniesie efekty. Amerykański prezydent zaznaczył jednak, że nie stanie się to z dnia na dzień. Wezwał jednocześnie Kongres do jak najszybszego uchwalenia budżetu na działania wojenne w Iraku.
Apel amerykańskiego prezydenta spotkał się z nieprzychylną reakcją Demokratów. Przywódczyni tej partii w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi oświadczyła, że Amerykanie stracili zaufanie do planu Busha. Zagroziła, że zostanie on odrzucony przez Kongres.
Inny lider Partii Demokratycznej James Clyburn oświadczył z kolei, że skończyły się już czasy, gdy prezydent miał wolną rękę w sprawie Iraku. Clyburn zapowiedział, że jako dysponent środków budżetowych, Kongres zmusi George’a Busha do wycofania z tego kraju wszystkich oddziałów bojowych w ciągu półtora roku.
Przy okazji 4. rocznicy inwazji na Irak, w wielu amerykańskich miastach odbyły się niewielkie antywojenne manifestacje. W większości z nich brało udział po kilkaset osób.
Sondaże opinii publicznej pokazują, że obecnie 2/3 Amerykanów uważa, iż inwazja na Irak była błędem. Większość mieszkańców USA opowiada się za stopniowym wycofywaniem wojsk z tego kraju.