Cztery godziny stałem w kolejce do głosowania – czy to możliwe? Gdzie to mogło się zdarzyć? Uwierzcie, to możliwe, a zdarzyło się w jednym miejscu na świecie – w Dublinie. Tu właśnie, tak bardzo po polsku, zorganizowano tylko jeden punkt wyborczy dla 14 tysięcy ludzi.Nie myślcie sobie, że to było złe. Wręcz przeciwnie – było naprawdę piękne. Trzystu-, może czterystumetrowa kolejka ciągnąca się od ambasady RP na Ailesbury Road aż prawie do Tesco przy Merrion Road. Ludzie przyjaźnie rozmawiający z sobą, żartujący. Nastrój święta. Nikt nikogo nie przekonuje do żadnych opcji. Nikt nikomu nie mówi, że jego myślenie jest głupie. Każdy stoi cierpliwie ze świadomością, że te wybory są piekielnie ważne, a jego głos jest niezmiernie w nich istotny.
Gdzieś – nie wiadomo skąd – w narodzie jest ta wiedza, że ilość przechodzi w jakość”. Powiedział to kiedyś jeden z klasyków filozofii, dziś nie pomnę już który. O ile w kolejnych po 1989 roku wyborach tzw. frekwencja systematycznie spadała, o tyle teraz gwałtowanie wzrosła. Zapewne dlatego, że ostatnie rządy budziły tyle kontrowersji, i nagle o wiele więcej osób niż zwykle uświadomiło sobie, że musi się w tej ważnej dla naszego narodu kwestii wypowiedzieć.
Ja przepraszam, że ja tak patetycznie, ale na tym nie skończę.
Stojąc w tak długiej kolejce człowiek ma czas na przemyślenia. Dopadła mnie refleksja, że na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat (na pewno trzydziestu a może nawet więcej), różnego rodzaju publicyści, politycy, socjologowie, antropologowie nawet i rożnego autoramentu wychowawcy zastanawiali się publicznie jak powinien wyglądać i w czym się wyrażać współczesny patriotyzm. Czasy zbrojnych zrywów już się raczej skończyły i przestały być dobrym sposobem na wyrażanie patriotycznych uczuć. Mamy przecież tę wolną Polskę, do której tak tęskniliśmy, więc co? Takie uczucia budzi w nas na pewno sport. Cieszy nas, kiedy nasi sportowcy zdobywają najwyższe laury okraszone Mazurkiem Dąbrowskiego. Dumni jesteśmy z tego, że jesteśmy Polakami, gdy znaczące sukcesy osiągają nasi artyści: filmowcy, plastycy, muzycy, ale gdy znaczące postaci naszego życia politycznego i społecznego prezentują się na arenie międzynarodowej – ma to chyba dla nas już trochę mniejsze znaczenie
I kiedy zobaczyłem te tysiące ludzi, które zamiast wypoczywać, bawić się, cieszyć życiem towarzyskim i rodzinnym spedzają trzy-cztery godziny, by oddać swój głos po to tylko, by opowiedzieć się za jakąś – dla każdego być może inną, ale jednakowo ważną – opcją rozwoju naszego kraju, uświadomiłem sobie, że to właśnie jest najbardziej nowoczesna i dojrzała forma patriotyzmu. Czegoś, co przestało być modne, czasem i dla niektórych stało się odrobinę wstydliwe. Coś, o czym jakiś już czas przestało się mówić. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że tymi, którym najbardziej zależało na oddaniu głosu byli przede wszystkim ludzie w wieku dwudziestu – trzydziestu paru lat. To niecodziennie się zdarza. Ludzie młodzi – pokolenie nieobojętne. Fajnie.
Chcesz – napisz: schumach@poczta.onet.pl