Wszyscy bohaterowie filmu mają jeden cel – Buddy „Aces” Israel – to facet, który jest magikiem. W swoim życiu najpierw wkręcił się do mafii by potem ich wykiwać i przejść do policji. Niestety mafia się o wszystkim dowiedziała i wyznaczyła za niego nagrodę – okrągły milion dolarów.Wieść szybko rozchodzi się w świecie przestępczym i najróżniejsi zabójcy, wariaci, członkowie mafii łakomi są na tę olbrzymią sumę. Wszyscy też wiedzą, gdzie znajduje się Buddy, oczywiście każdy tam zmierza. Na miejscu jest już policja. Konfrontacja będzie niezłą jazdą.
I tak właśnie przez cały film mamy niezłą jazdę. Najpierw wszyscy przyjeżdżają, a gdy już tam są, zaczyna się sajgon. Dosłownie. Pod koniec to już naprawdę nie wiadomo, kto jeszcze żyje, a kto oberwał.
Obsada aktorska robi wrażenie – Andy Garcia, Ben Affleck, Ryan Reynolds, Chris Pine, Alicia Keys. Co do tej ostatniej to oglądając film, pomyślałem, że skądś znam tę twarz, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd – dopiero po obejrzeniu filmu i sprawdzeniu na Filmwebie zostałem miło zaskoczony. Widać są osoby, które potrafią i śpiewać i grać dobrze. Dla mnie żywym tego dowodem jest właśnie Alicia Keys.
Film ogólnie może być, ale bez zachwytu, powinien spodobać się wielbicielom – ostrej strzelaniny. Zakończenie do bani, takie naciągane. Jedynie muzyka pod koniec była genialna, prawie taka jak w „Requiem dla snu” – ale to tylko jeden utwór był taki dobry – Clint Mansell – „Dead Reckoning”. Całość niezła, zachwyt tylko nad Alicią.