Drogi kierowco, jeśli masz na sumieniu trzy niezapłacone mandaty możesz mieć kłopoty. Gdy zatrzyma cię policja, szybko na miejscu pojawi się komornik, a jeśli nie zapłacisz mu zaległości, do domu będziesz musiał wracać piechotą.Dziś funkcjonariusze drogówki rozpoczynają w całym powiecie kieleckim akcję pod kryptonimem „Dłużnik”.
Każdy radiowóz zostanie wyposażony w listę osób, które mają na sumieniu co najmniej trzy niezapłacone mandaty za przewinienia drogowe wystawione przez policję lub Straż Miejską. Nie dotyczy to mandatów za brak karty parkingowej.
– Jeśli osoba kontrolowana przez nas będzie na liście, wtedy natychmiast powiadamiamy dyżurującego komornika. On przyjeżdża na miejsce i pokazuje tytuł wykonawczy. Jeśli dłużnik nie zapłaci może się zdarzyć sytuacja, że samochód zostanie zarekwirowany – tłumaczy Andrzej Chrzanowski, szef kieleckiej drogówki.
Listę dłużników przygotował już I Urząd Skarbowy, jest na niej 1937 osób. Wykaz tych, które zalegają z zapłaceniem mandatów w II Urzędzie Skarbowym, był przygotowywany wczoraj po południu. Jak powiedział nam naczelnik II US Piotr Fatalski, znajdzie się na niej około 2000 osób.
W Kielcach przeprowadzono już próbę generalną akcji. Policja otrzymała z US nazwiska dwóch dłużników. – W pierwszym przypadku, gdy powiadomiliśmy komornika, zatrzymał samochód i pomoc drogowa zholowała auto na parking urzędu. Za dwa dni dłużnik uregulował wszystkie zaległości. W drugim przypadku dłużnik sam z siebie zapłacił wszystkie mandaty zanim go skontrolowaliśmy – mówi naczelnik Chrzanowski.
Nie dla każdego zalegającego z mandatami spotkanie z policją oznaczać będzie powrót do domu piechotą. – To dotyczy sytuacji skrajnych: jeśli dłużnik się ukrywa, zmienia miejsce zamieszkania, utrudnia inne działania egzekucyjne. W innych przypadkach, jeśli nie zapłaci, zostanie mu zajęty samochód w postępowaniu egzekucyjnym, co oznacza, że będzie mógł nim dysponować, ale nie może go sprzedać czy darować – wyjaśnia Fatalski.
Liczy, że akcja „Dłużnik” szybko przyniesie efekty. – Myślę, że jeśli dojdzie do kilku takich sytuacji, inni dłużnicy sami uregulują zaległości, bo po co robić sobie wstyd na ulicy – mówi.
Podobnego zdania jest Wiesław Kowalski, kierownik działu egzekucji I US. – Opieram się na doświadczeniach ze Szczecina [gdzie po raz pierwszy w Polsce przeprowadzono taką akcję – red.], tam przyniosło to efekty. Ludzie się boją, że nie wiadomo kiedy zostaną skontrolowani. Już wtedy, gdy trwały działania w Zachodniopomorskiem, ludzie przychodzili i pytali, czy u nas też tak będzie – zdradza Kowalski.
Aktualnie ściągalność mandatów wynosi około 45 procent.
Agnieszka Drabikowska Gazeta Wyborcza