Nie będzie kawy w muzeum

Nie ma chętnych do prowadzenia kawiarni w Muzeum Zabawek i Zabawy – trzeci przetarg zakończył się fiaskiem.– Po raz kolejny nie wpłynęła żadna oferta. Parę osób poważnie zainteresowało się przetargiem, wzięło od nas dokumenty… i nic. Już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć – rozkłada ręce Jolanta Podsiadło, dyrektor muzeum.

Placówka trzy razy organizowała przetarg na prowadzenie kawiarni na parterze i dziedzińcu muzeum. Do wynajęcia jest 117 m kw. pod dachem i część dziedzińca o powierzchni około 68 m kw. Nie pomogła zmiana rodzaju przetargu z nieograniczonego na rokowania ani znaczne obniżenie ceny za wynajem: za powierzchnię pod dachem najemca miałby zapłacić 25 zł za 1 m kw., a na dziedzińcu – 20 zł. – Myślałam, że to wysokość czynszu odstrasza, ale nie mogłam już przedstawić bardziej atrakcyjnej oferty. Byłam przygotowana do rokowań, chciałam nawet negocjować ewentualne odroczenie opłaty za wynajem w czasie pierwszych miesięcy – wylicza Jolanta Podsiadło.

Według specjalistów z branży główną przyczyną, która zniechęca przedsiębiorców, może być strach przed brakiem zysków. – To specyficzne miejsce i specyficzna klientela, złożona głównie z dzieci. Nie dziwi mnie brak zainteresowania. Myślę, że ludzie boją się, iż ewentualne zyski nie pokryją wydatków – twierdzi Teodozja Gołębiowska z Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców z Branży Spożywczej. – Kawiarnia bez alkoholu? Nie zaangażowałabym się w to. Przede wszystkim dlatego że koszt zorganizowania kawiarni jest bardzo wysoki i trzeba długo pracować, by wydatki się zwróciły. Nie wiem, czy w muzeum w ogóle byłoby to możliwe. Poza tym z samej kawy naprawdę trudno jest się utrzymać. Tym bardziej że ceny na kieleckim rynku nie mogą być wygórowane – dodaje Dorota Tworek, właścicielka kieleckiej cukierni A. Blikle.

Dyrektor Podsiadło na razie wstrzymuje się z kolejnymi przetargami. – Czekam na osobę z pomysłem na ciekawą kawiarnię. Do tematu wrócę może pod koniec roku – kwituje.
mon Gazeta Wyborcza