Czyja to kochanka?

Przeglądając repertuar trafiam na kolejny film Francisa Vebera, mistrza autoironicznego humoru przyprawionego nutą groteski, znanego chociażby z takich rewelacyjnych filmów jak „Plotka” czy „Pechowiec”.Niesamowita, granitowa intryga budowana na fundamentach z gipsu w końcu zawsze musi zakończyć się katastrofą. Kolejna komedia francuskiego reżysera rozpoczyna się zaskakująco i pozwala oczekiwać na zupełnie absurdalny, niesamowicie zabawny rozwój wypadków.

Punktem wyjścia dla całej akcji jest moment, w którym trójka głównych bohaterów zostaje uwieczniona na zdjęciu przez paparazzi z jakiegoś znanego brukowca. Miliarder, top modelka i parkingowy… Tenże miliarder jest oczywiście żonaty a owa modelka jest jego kochanką, parkingowy za to jest parkingowy i do tego momentu jego życie było proste jak konstrukcja cepa. Dodać trzeba że modelkę nudzi już obecna sytuacja bo nie jest tam jakąś zabaweczką tylko szanującą się kobietą. Na zdjęciu tym w zestawieniu dominują miliarder i modelka, parkingowy natomiast ma zamazaną twarz. Właściwie nie wiem dlaczego. Żona miliardera następnego dnia przy śniadaniu wertuje gazety a tam niespodzianka! Miliarder tłumaczy że modelka była z tym gościem obok! Kiepska wytłumaczenie… Teraz jedyną obroną przed rozwodem, który pozbawiłby miliardera większości jego majątku zdobytego dzięki żonie jest przerodzenie kłamstwa w rzeczywistość. Musi namówić modelkę i parkingowego do tego aby „udawali” iż są razem dopóki on nie rozwiąże sytuacji. Do tego trzeba dodać że parkingowy też ma swoje życie, chciałby się może zaręczyć. WOW! Bardzo obiecujący początek. W sali kinowej ostrzyłem sobie zęby na jeszcze.

Niestety po zakończeniu seansu pozostaje niedosyt. Zawiązek akcji owocuje raczej sympatycznymi perypetiami z domieszką ostrego humoru jak w komediach romantycznych niż błyskotliwym studium absurdu ludzkich zachowań i kpiną z panujących obyczajów, mód czy konwenansów. Nie jest to tak jak w „Plotce” arcyciekawy i prześmieszny portret ludzkich charakterów i zachowań. Ale może tak właśnie miało być? Może to taki „mniejszy kaliber” na Święta? Chociaż osobiście w to wątpię. Niemniej rozpatrując nowy film Francisa Vebera w kategoriach komedii romantycznej można dojść do wniosku iż jest to naprawdę zabawny i ciekawy film. Mnie osobiście bliżej do europejskiego poczucia humoru na temat miłości, romansów i zdrad, niż do przemydlonej i sztampowej hollywodzkiej stylistyki.

Film polecam zatem wszystkim, którzy do kina chcą wybrać się po lekką rozrywkę i odprężenie. Pozostaje to jednak rozrywka wyższych lotów i chociaż pazur francuskiego humory w tej produkcji pozostaje delikatnie stępiony, daje wyobrażenie o możliwościach jakimi dysponuje. Jeśli lubicie dobre lekkie kino w niedzielny wieczór nie pożałujecie wydanych pieniędzy i czasu spędzonego w sali kinowej. Zapewniam Was też że uśmiejecie się naprawdę… Są momenty, są momenty 🙂